Wydrukuj tę stronę

Wybuch gazu w Kazimierzu Dolnym: Bez dachu nad głową

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Wybuch gazu w Gminnym Zespole Szkół w Kazimierzu pozbawił dachu nad głową siedem rodzin, które mieszkały w tym samym budynku co szkoła. Miasto do tej pory nie zapewniło większości poszkodowanych lokali zastępczych, choć ma taki obowiązek. Do własnych mieszkań rodziny też nie mogą wrócić, chociaż znajdują się one w innej części budynku niż ta, która została zniszczona.

Do wybuchu doszło 31 maja. Nadzór budowlany wydał wte-dy decyzję o wyłączeniu całego budynku z użytkowania. - Oprócz części szkolnej zniszczony został tylko jeden lokal, ten, który zajmował woźny - mówi Elżbieta Kalinowska, jedna z mieszkanek. I dodaje: - Wszyscy lokatorzy musieli jednak opuścić swoje mieszkania. Od tamtej pory władze Kazimierza znalazły tylko jeden lokal zastępczy. Pozostali lokatorzy zamieszkali u rodzin i przyjaciół, gdyby nie ich pomoc, zostalibyśmy bez dachu nad głową. W najtrudniejszej sytuacji znalazła się rodzina Jarosława Żmudy, nauczyciela pracującego m.in. w Gminnym Zespole Szkół. Samotnie wychowuje 13-letnią córkę i 15-letniego syna. Jego najbliższa rodzina mieszka 60 km od Kazimierza. - 2-3 tygodnie po wybuchu otrzymałem pismo z propozycją lokalu zastępczego. Znajduje się on jednak w Zbędowicach. Córka dojeżdża do szkoły, musiałaby 2 razy dziennie przemierzać ok. 2,5 km do przystanku. Trasa prowadzi przez nieoświetlony wąwóz. Nie zgodziłem się na propozycję urzędu - mówi Żmuda. Przez ostatnie tygodnie nauczyciel mieszkał u różnych znajomych. - Dzieci mają wakacje, są u rodziny - dodaje. - Nie wiem, co będzie, kiedy zacznie się rok szkolny.

Wykwaterowani chcieliby wrócić do swoich mieszkań. - Zostawiliśmy w nich cały dobytek - przypomina Kalinowska. Nadzór budowlany może zmienić decyzję o wyłączeniu całego budynku z użytkowania, jeśli miasto przedstawi ekspertyzę określającą stan obiektu. Jej wykonanie ma potrwać do końca listopada. Dlaczego tak długo? - To kompleksowa ekspertyza, musi być wykonana porządnie, nie możemy sobie pozwolić na błędy - odpowiada Małgorzata Kuś, sekretarz miasta.

A co z mieszkaniami zastępczymi? - Mamy z tym problem, gmina nie posiada wolnych lokali, które mogłyby pełnić tę funkcję. Cały czas szukamy jakiegoś rozwiązania. Rozważamy m.in. wypłatę rekompensat mieszkańcom. Dziś w tej sprawie po raz kolejny spotykamy się z poszkodowanymi - mówi Kuś

Poszkodowane rodziny interweniują w różnych miejscach. Szukali pomocy m.in. u Jacka Czerniaka, radnego sejmiku woj. lubelskiego, napisali do rzecznika praw obywatelskich, ich sprawą zajął się Ośrodek Wsparcia i Interwencji Obywatelskiej przy ul. Beliniaków 7 w Lublinie.

Źródło-Kurier Lubelski

Czytany 7995 razy