Reforma samorządu, to konieczność,Gmina Kazimierz jest tego dobitnym przykładem.
Ostatnio mocno krytykowany jest zamiar reformy samorządu terytorialnego. Temat nienowy, ale skoro wziął się za niego PiS, to trzeba bić w bębny, grać larum, a wszystko w obronie demokracji. Powiedzmy sobie wprost, że w zdecydowanej większość polskich gmin i miasteczek samorząd źle funkcjonuje. Kojarzy się z nieformalnymi układami tworzącymi lokalną sitwę.
Magistrat to stabilne miejsce pracy, niemałe pieniądze, płynące szerokim potokiem. Przetargi wygrywają ci co mają wygrać..., a na podwykonawcę podwykonawcy wybierani są ci właściwi. Oddają to statystyki, wg których korupcja w gminach jest czymś powszechnym. Nie bez znaczenia jest fakt, że w małych miejscowościach magistrat jest jedynym większym pracodawcą.
Kadencyjność burmistrzów, wójtów i prezydentów nie wyeliminuje patologii ale skutecznie ją ograniczy. Często jest tak, że sprawnie działająca sitwa zapewnia wójtowi, burmistrzowi, władzę na wiele kadencji. Trudno to zmienić przy urnie, ponieważ ludzie z zasady nie lubią zmian, więc wolą burmistrza sprawdzonego - z wadami ale swojego. Innym jest wszystko jedno. Oddaje to frekwencja. Powyższa sytuacja sprawia, że dana gmina czy miasto nie rozwija się, popada w stagnację. Mamy najwyżej do czynienia z zarządzaniem, które sprowadza się do załatania dziury w chodniku. Szczęśliwcy mogą nawet liczyć na wodociąg, kanalizacja to już rarytas.
W naszej gminie było podobnie. Od lat te same nazwiska mają wpływy na życie publiczne miasta. Wiemy kto w jakim czasie otrzymał posadę w Urzędzie. Znamy nazwiska ludzi, którzy mieli przywileje i bez problemu otrzymali to, co dla zwykłych ludzi było poza zasięgiem. Za przykład może posłużyć 10 lat uchwalania studium. Wielka mozolna praca dla ogółu, a w tle... po cichu... dla swoich indywidualne zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. „Tajne” uchwały dotyczące przekształceń działek nie publikowane na BiP-ie, to jedynie wierzchołek góry lodowej.
W roku wyborczym 2014 - rzutem na taśmę urzędujący burmistrz wprowadził o 60% więcej terenów budowlanych, niż udało się „załatwić” przez lata całe. Bo przepisy, bo konserwator, bo park... To jeden z wielu przykładów patologii w naszej gminie. Innym przejawem patologii są inwestycje gminne. Jak wyglądały - wszyscy wiemy. Nie ma co się powtarzać. Straciliśmy na złym zarządzaniu miliony złotych.
Wszystko to bierze się z przekonania, że pieniądze gminne można wydawać jak się chce, na co się chce i to bez jakichkolwiek konsekwencji. Można aneksować kilkukrotnie umowy. Obchodzić przetargi i wszytko w majestacie prawa. A jak brakuje pieniędzy, można dodrukować...,wyemitować obligacje. I dalej można hulać do woli...
Konsekwencją tego wszystkiego jest emigracja młodych z miasteczka. Widok oklejonych płotów z napisem „sprzedam” mówi wszystko. O porzuceniu miasteczka mówią również ci, którym naprawdę dobrze się powodziło. Z jednej strony ludzie wyjeżdżają, z drugiej zaś strony „duże pieniądze” lgnął do miasteczka. Ten fenomen to zagadnienie dla socjologów.
Kadencyjność to minimum. Czekam na likwidację powiatów, których budżet zamyka się w granicach 35 mld PLN. Za zmianami w samorządzie musi iść również reforma strukturalna i kadrowa. Chodzi o to aby nowy burmistrz mógł dobrać sobie zespól ludzi z którymi mógłby realizować swoje plany. Obecnie trudno zwolnić pracownika samorządowego. Przepisy stanowią, że owi urzędnicy z tzw. konkursu, są nieodwoływalni, także niereformowalni.
Za utrzymaniem status quo są ci, którzy nie chcą stracić wpływów... Najlepiej byłoby dla nich aby powstał nowy zawód - samorządowiec.
J.K