Wydrukuj tę stronę

Reforma samorządu, to konieczność,Gmina Kazimierz jest tego dobitnym przykładem.

Oceń ten artykuł
(37 głosów)

Ostatnio mocno krytykowany jest zamiar reformy samorządu terytorialnego. Temat nienowy, ale skoro wziął się za niego PiS, to trzeba bić w bębny, grać larum, a wszystko w obronie demokracji. Powiedzmy sobie wprost, że w zdecydowanej większość polskich gmin i miasteczek samorząd źle funkcjonuje. Kojarzy się z nieformalnymi układami tworzącymi lokalną sitwę.

Magistrat to stabilne miejsce pracy, niemałe pieniądze, płynące szerokim potokiem. Przetargi wygrywają ci co mają wygrać..., a na podwykonawcę podwykonawcy wybierani są ci właściwi. Oddają to statystyki, wg których korupcja w gminach jest czymś powszechnym. Nie bez znaczenia jest fakt, że w małych miejscowościach magistrat jest jedynym większym pracodawcą.

Kadencyjność burmistrzów, wójtów i prezydentów nie wyeliminuje patologii ale skutecznie ją ograniczy. Często jest tak, że sprawnie działająca sitwa zapewnia wójtowi, burmistrzowi, władzę na wiele kadencji. Trudno to zmienić przy urnie, ponieważ ludzie z zasady nie lubią zmian, więc wolą burmistrza sprawdzonego - z wadami ale swojego. Innym jest wszystko jedno. Oddaje to frekwencja. Powyższa sytuacja sprawia, że dana gmina czy miasto nie rozwija się, popada w stagnację. Mamy najwyżej do czynienia z zarządzaniem, które sprowadza się do załatania dziury w chodniku. Szczęśliwcy mogą nawet liczyć na wodociąg, kanalizacja to już rarytas.

W naszej gminie było podobnie. Od lat te same nazwiska mają wpływy na życie publiczne miasta. Wiemy kto w jakim czasie otrzymał posadę w Urzędzie. Znamy nazwiska ludzi, którzy mieli przywileje i bez problemu otrzymali to, co dla zwykłych ludzi było poza zasięgiem. Za przykład może posłużyć 10 lat uchwalania studium. Wielka mozolna praca dla ogółu, a w tle... po cichu... dla swoich indywidualne zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. „Tajne” uchwały dotyczące przekształceń działek nie publikowane na BiP-ie, to jedynie wierzchołek góry lodowej.

W roku wyborczym 2014 - rzutem na taśmę urzędujący burmistrz wprowadził o 60% więcej terenów budowlanych, niż udało się „załatwić” przez lata całe. Bo przepisy, bo konserwator, bo park... To jeden z wielu przykładów patologii w naszej gminie. Innym przejawem patologii są inwestycje gminne. Jak wyglądały - wszyscy wiemy. Nie ma co się powtarzać. Straciliśmy na złym zarządzaniu miliony złotych.

Wszystko to bierze się z przekonania, że pieniądze gminne można wydawać jak się chce, na co się chce i to bez jakichkolwiek konsekwencji. Można aneksować kilkukrotnie umowy. Obchodzić przetargi i wszytko w majestacie prawa. A jak brakuje pieniędzy, można dodrukować...,wyemitować obligacje. I dalej można hulać do woli...

Konsekwencją tego wszystkiego jest emigracja młodych z miasteczka. Widok oklejonych płotów z napisem „sprzedam” mówi wszystko. O porzuceniu miasteczka mówią również ci, którym naprawdę dobrze się powodziło. Z jednej strony ludzie wyjeżdżają, z drugiej zaś strony „duże pieniądze” lgnął do miasteczka. Ten fenomen to zagadnienie dla socjologów.

Kadencyjność to minimum. Czekam na likwidację powiatów, których budżet zamyka się w granicach 35 mld PLN. Za zmianami w samorządzie musi iść również reforma strukturalna i kadrowa. Chodzi o to aby nowy burmistrz mógł dobrać sobie zespól ludzi z którymi mógłby realizować swoje plany. Obecnie trudno zwolnić pracownika samorządowego. Przepisy stanowią, że owi urzędnicy z tzw. konkursu, są nieodwoływalni, także niereformowalni.

Za utrzymaniem status quo są ci, którzy nie chcą stracić wpływów... Najlepiej byłoby dla nich aby powstał nowy zawód - samorządowiec.

J.K

Czytany 3692 razy