Wydrukuj tę stronę

„Dożynanie” Kazimierza Cz. VII – „Organizacja”.

Oceń ten artykuł
(13 głosów)

Chyba nikt z naszej kazimierskiej społeczności nie ma wątpliwości, że niektóre osoby, najczęściej z zewnątrz, są uprzywilejowane w załatwianiu niemalże każdej sprawy w magistracie. Chodzi głównie o uzyskiwanie pozwoleń u konserwatora na budowę, ale także o zmiany w MPZP itp. Tubylec przez lata nie mógł przekształcić działki, natomiast „warszawiak” dostaje prezent od ręki. Tego typu relacje odległościowe na linii petent -urzędnik, budowane były przez dziesięciolecia w okresie Polski Ludowej, a apogeum przypadło na lata 90-te  w czasach tzw. III RP albo jak kto woli PRL BIS, i trwa do dnia dzisiejszego. To nie demagogia czy populizm, lecz niepodważalne fakty. O grupach wpływu miałem okazję dowiedzieć się służąc w Policji. Jest oczywiste, że kraj nasz zżerają patologie postkomunistycznego systemu i jak nieuleczalna choroba doświadcza tyrania urzędnicza, sytuacja naszego kraju w tej materii przypomina organizm wykańczany przez nowotwór. Szczególnie dotyczy to miejsc atrakcyjnych kulturowo, przyrodniczo – krajobrazowo, właśnie takich jak Kazimierz. Przypominam to w czasie bardzo ważnym dla naszej społeczności, czyli podczas wyłożonego Studium i wielu aspektów z nim związanych.

W kontekście mitów i obłudnych frazesów płynących z ust ideologów, starających się wtłoczyć zwykłym ludziom do głowy to, że cokolwiek napisze lub powie urzędnik z Lublina czy z Warszawy, jest to święte i bezdyskusyjne! A my w opinii tych ludzi - plebs, mamy przyjmować dogmaty o nieomylności i prawdzie absolutnej urzędników, bezkrytycznie się do nich odnosić. Wpływowa „Organizacja” dzieli społeczność na dwie podstawowe grupy: swoich, czyli ludzi wpływowych i miejscowych, czyli nas - element zbędny i jak powiedział jeden z byłych radnych: „Kazimierczaków trzeba gonić z miasta”. Ot, mądrość godna przedstawiciela kazimierskiej społeczności.

Tezom o grupach wpływu i w ogóle, że Kazimierz kwitnie swoim pięknem i w swoim pięknie jest niezagrożony (np. mega inwestycjami, fatalną architekturą) przeciwstawiają się celebryci, artyści na zamówienie „Organizacji”. Można przeczytać czasami w prasie głównego nurtu, bądź na portalach tych właściwych. Jak już mówiłem i pisałem, grupy uprzywilejowane nie składały nawet wniosków w sprawach studium, wykonali jedynie telefon to burmistrza, a nawet bezpośrednio do projektantów. Oczywiście cyngle „Organizacji” zarzucą mi słowa bez pokrycia. Otóż jak pisałem w swojej notce „Studium - bez komentarza !?”, dla części osób burmistrz może wszystko…. Użycie sformułowania”…w szczególności proszę o pozytywne zaopiniowanie zapisów w projekcie następujących działek” mówi za siebie.Otóż niedawno pisałem o przypadku (niestety nieodosobnionym w naszej gminie), że mieszkańcowi naszego miasta odmówiono zmian w studium, a zmieniono zapisy na olbrzymi sąsiedni teren przeznaczony dla zabudowy pensjonatowej (zapewne wielkości kazimierskiego rynku). Otóż po artykule „Urzędowszczyzna - zapis choroby” otrzymałem mnóstwo telefonów od mieszkańców opisujących swoje dramaty. Niektórzy podawali naprawdę kuriozalne przypadki, np. o tym jak wpływowy mieszkaniec Lublina kupił od sąsiadów działkę bez dojazdu, obok ich domu. Oczywiście z przepięknym widokiem na Wisłę. Wcześniej dojazd do działki był grzecznościowy na zasadzie użyczenia. Tymczasem bez poinformowania właścicieli pod oknami ich domu wrysowali drogę (sic!). Można się o tym przekonać wczytując się w zapisy symbolu Kd 32 obecnego studium.

Kiedy pokrzywdzeni ludzie zadają pytanie urzędnikom dlaczego nie są traktowani na równi, urzędnicy odpowiadają z cynicznym uśmiechem, że to wymysł ludzi, którzy nie „radzą” sobie w życiu. Kiedy alarmowaliśmy o działaniach „Organizacji” w sprawie budowy Króla…, establishment kazimierski z głową w piachu krzyczał, że to europejskość i tak trzeba i nie ma w tym nic zdrożnego. Doszło do tego, że nie słuchano nawet autorytetu, Pana Jerzego Żurawskiego, który zarzucił urzędnikom, że obiekt Króla… został wybudowany w sprzeczności z MPZP, specjalnie opracowanym dla tego terenu. Co więcej pokazałem wiele dokumentów, w tym raport CBA, które świadczą o tym, że „Organizacja” tę sprawę traktowała w sposób szczególny. Pokazuję Państwu dwa kolejne dokumenty w kontekście Waszych niezałatwionych spraw w studium: Uchwałę Nr. XXX /193/05 z dnia 13 maja 2005 roku w sprawie zmian w MPZP działek Króla… oraz Postanowienie Nr IN4130/KA-92/2077/05 LWKZ w Lublinie również z dnia 13 maja 2005 roku ws. zmian w MPZP tych działek. W zbieżności dat tych dokumentów nie ma pomyłki. Tak właśnie traktowano grupy wpływowe. Całkowicie ignorując Prawo Polskie. Mam pytanie do radnych i do burmistrzów i poprzedniej Rady Miejskiej, którzy obecnie sprawują władzę. Co robiliście i jak opiniowaliście na komisjach projekt uchwały bez dokumentów (sic!). Jak to się mogło stać, że burmistrz przygotował projekt uchwały zmian w Planie nie mając zgody Konserwatora i kilku innych uzgadniaczy? A jednak można, prawda? Powtarzam z uporem maniaka - burmistrz może wszystko. Zgodnie z prawem taki projekt zmian w Planie powinien być ponownie zaakceptowany przez wszystkich uzgadniaczy, trwa to co najmniej 3 miesiące. Niestety tak się nie stało. Co ciekawe, pozwolenie na budowę dla Króla zostało wydane w kilka dni po wpłynięciu wniosku, bez załączników, czyli bez podstawowych dokumentów branżowych. Najciekawsze było jednak to, że prokuratura biorąca udział w tej mistyfikacji opóźniała celowo śledztwo, a czynności w trybie artykułu 308 kpk trwały 8 miesięcy (artykuł 308 kpk mówi, że czynności w tym trybie muszą być wykonane w kilka dni!!!). To obrazuje patologie. W załączeniu opisywane dokumenty.

 

J.K.

 

alt

alt

Czytany 9246 razy