Wydrukuj tę stronę

Refleksja nad pracą rady miejskiej i burmistrza

Oceń ten artykuł
(12 głosów)
http://www.styl.pl/podroze/news-magiczny-kazimierz-dolny,nId,2332770
http://www.styl.pl/podroze/news-magiczny-kazimierz-dolny,nId,2332770

Zmiana stanowiska radnych w kwestii indywidualnej zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla „rotacyjnego” ciągle budzi emocje. Oliwy do ognia dolał burmistrz składając po raz kolejny projekt uchwały, choć żadne nowe okoliczności nie pojawiły się.

Przy natłoku różnych spraw, jak chociażby skandalu wokół budowy szkoły, czy w ogóle braku jakiejkolwiek strategii działań magistratu, umknęła ważna sprawa dotycząca funkcjonowania kaźmierskiego magistratu, które – jak zapowiadał burmistrz – miało ulec poprawie.

W czasie wspomnianej sesji Rady Miejskiej przewodnicząca Samorządu Mieszkańców Romana Runiewicz zaapelowała do burmistrza o uporządkowanie spraw związanych z granicami administracyjnymi miasta. Na teren miasteczka zachodzą sołectwa, a z kolei mieszkańcy kilku wiosek mają w dowodach osobistych wpisany adres Kazimierz Dolny. Takie działania nic nie kosztują, a są istotne z punktu widzenia obywateli. Ten bałagan administracyjny został wykorzystany do manipulacji przy budżecie obywatelskim. Burmistrz latem wydał zarządzenie, w którym wykluczył z możliwości głosowania i składania projektów Doły i Góry uzasadniając to istnieniem na tych terenach sołectw. Szczęśliwie Rupiewicz odwołała się w tej sprawie do wojewody, który uznała zarządzenie burmistrza za bezprawne i je uchylił. Rupiewicz zawsze uważała, że żeby w przyszłości takie destrukcyjne działania nie miały miejsca, trzeba tę sprawę uporządkować raz na zawsze.

Poruszony przez Romanę Rupiewicz wątek spowodował u burmistrza frustrację i niegrzeczne zachowanie. Radni natomiast w ogóle nie wyrazili zainteresowania tym tematem, choć to Rada sprawuje funkcję nadzorczą nad burmistrzem. U nas rola większości radnych sprowadza się do bezrefleksyjnego głosowania nad każdym wnioskiem, czy zachciankami burmistrza. Nawet jeśli sporadycznie uda im się zachować pozory niezależności i odrzucą jakiś wniosek burmistrza, to po miesiącu są skłonni zdanie zmienić, co nie raz miało miejsce. Tak było w przypadku likwidacji szkół wiejskich czy zmian planu dla działki z blokiem rotacyjnym.

Praktycznie na każdej sesji dowiadujemy się, że Wojewoda wszczyna kolejne procedury unieważniające uchwały „wysokiej rady”. I tu też reakcji radnych nie widać. Raczej przyjmują tłumaczenia Pisuli o donosach, złych ludziach itp. Postępowania nadzorcze wszczynane przez Wojewodę świadczą z pewnością o nieodpowiednim przygotowaniu formalnym i prawnym uchwał. Powiedzmy  radni nie muszą się na wszystkim znać ale dlaczego nie pytają i te kwestie?Za to oczywiście odpowiada burmistrz, który zatrudnia prawników (sic).

Rada także nie popisała się przy podejmowania uchwały w sprawie zmiany planu zagospodarowania dla Dąbrówki, Jeziorszczyzny, Dołów i Wylągów. Kiedy zadaje się im pytania, najczęściej są zdezorientowani, co pozwala przypuszczać, że nie interesują się uwagami złożonymi przez mieszkańców i tymi, które odrzucił burmistrz.

Wielokrotnie pisałem o manipulowaniu przy sporządzaniu protokołów z obrad Rady Miejskiej. Z protokołów wycinane są znaczne fragmenty obrad, co fałszuje i wypacza rzeczywisty obraz sesji. Takie postępowanie jest niezgodne ze Statutem Gminy, jednak nie przeszkadza to większości radnym. Jeszcze gorzej jest przy sporządzaniu protokołów z posiedzeń komisji. Niektóre z nich sprowadzają się jedynie do zasygnalizowania poruszonych i ważnych spraw. Rejestrowanie dźwięku i załączanie nagrań do protokołu nie może usprawiedliwiać rażących błędów przy jego sporządzaniu! Takie działania są dalekie od oczekiwań.

Inicjatywa dyżurów Radych umarła po pierwszym roku. Spotkania mieszańców Parchatki z radnym Gębalem należą do wyjątków…

Nowelizowany na początku kadencji Rady Statut Gminy wniósł nie wiele pozytywnego, a w pewnych aspektach zepsuł to co było dobre w starym statucie. Między innymi wprowadzono inicjatywę uchwałodawczą mieszkańców. Bariery dotyczące wysokiej ilości osób, które muszą podpisać się pod projektem obywatelskim składanych uchwał nie są czynnikiem sprzyjającym pobudzeniu aktywności społecznej. Złożone w ubiegłym roku przez Samorząd Mieszańców trzy projekty obywatelskie uchwał zalegają w szufladzie Przewodniczącego. Do dnia dzisiejszego nie zakończono procedury, a więc nie włączono do porządku obrad sesji. Radca prawny wespół z burmistrzem dołożyli wszelkich starań, by nic z nich nie wynikło. Zamiast starać się rozwiązać poruszane, prawnik miejski wyszukuje błędy formalne.

Burmistrz nie odpowiada na pisma mieszkańców. Podobnie Przewodniczący Rady. Są sprawy, które ciągną się latami bez zdecydowanej reakcji. Do dnia dzisiejszego burmistrz nie udzielił odpowiedzi na interpelację radnego Leszka Skocza, mimo kilkakrotnych ponagleń. Także od 2015 roku nie mogę doczekać na odpowiedź od Przewodniczącego Rady w sprawie protokołu sesji. Coraz częściej na sesji dochodzi do utarczek kończących się aroganckim zachowaniem burmistrza. Przewodniczący milczy. Ironia z jaką władza traktuje mieszkańców, staje się normą.

Jako patologię należy przyjąć zachowanie radnych odmawiających głosowania imiennego. Jeszcze gorzej jest z pytaniami dotyczącymi uzasadnienia stanowiska radnych w różnych kwestiach.

Od czerwca na BiP nie zamieszczane są protokoły z posiedzeń Rady Miejskiej. Jest to niedopuszczalne, jednak radnym to nie przeszkadza. Jak to mówi burmistrz Pisula sołtysi o to nie pytają, tylko Janusz ma problem.

Przewodniczący Rady Miejskiej Piotr Guz traktuje swoją powinność jako sprawę prywatną. Niestety to także nie przeszkadza radnym. Odpowiedz: „to moja prywatna sprawa” stała się normą siódmej kadencji Rady Miejskiej w Kazimierzu Dolnym.

 

J.K

 

 

Czytany 3230 razy