Wydrukuj tę stronę

Handel uliczny a finanse gminy

Oceń ten artykuł
(5 głosów)
fot. Maks Skrzeczkowski
fot. Maks Skrzeczkowski

Handel uliczny jest bardzo ważną częścią życia miejskiego. W normalnych warunkach powinien stanowić jedno z wielu źródeł dochodów miasta. Niestety, nasz handel pod względem estetycznym wygląda fatalnie, a do tego przynosi bardzo małe korzyści.

Do 21.06.2017 r. można było składać wnioski do Urzędu Marszałkowskiego na przyznanie pomocy finansowej na operacje typu „Inwestycje w targowiska lub obiekty budowlane  przeznaczone na cele promocji lokalnych produktów” w ramach poddziałania „Wsparcie inwestycji w tworzenie, ulepszanie i rozwijanie podstawowych usług lokalnych dla ludności wiejskiej, w tym rekreacji, kultury i powiązanej infrastruktury” objętych Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014–2020. Niestety burmistrz Andrzej Pisula nie wpadł na pomysł, aby z pieniędzy skorzystać. Kolejną fatalną decyzją jest nie wpisanie takich działań do Gminnego Programu Rewitalizacji, co otworzyłoby drogę do różnorodnych projektów, umożliwiających pozyskanie pieniędzy na uporządkowanie placu. O ile zabudowa usługowo-mieszkalna powinna być możliwa przy ul. Jatkowej i Browarnej, to plac powinien pozostać placem, a tradycję handlową warto zachować.

Urodzie tego miejsca z pewnością nie pomogą tymczasowe akcje typu – handlowcy mają zbierać namioty, albo ich nie zbierać. To jest kompletnie bez różnicy, ponieważ kiedy namiotów nie ma, plac ten i tak nie nadaje się do użytku rekreacyjnego, ponieważ jest to przestrzeń kompletnie nie przyjazna. Nie nadaje się ani do spaceru, ani do siedzenia na ławce i czytania książki.

Istotnym problemem jest sposób pobierania opłat. Zgodnie z uchwałą z 17 lutego 2006 roku inkasent pobiera opłatę targową, z której 10% stanowi wynagrodzenie inkasenta. W treści uchwały czytamy, że inkasentami są Anna Włodek i Andrzej Maciaszek. Nasuwa się myśl, czy uchwała może wprost wskazywać na konkretne osoby? Dlaczego na te, a nie na inne… czy to na pewno świadczy o transparentności funkcjonowania urzędu?

W uchwale określającej stawki opłaty targowej czytamy,  że: 1) za sprzedaż obnośną z ręki, kosza – 1,50 zł, a z wózka ręcznego – 4,00 zł; 2) za sprzedaż ze stoiska zorganizowanego przez handlującego bez względu na rodzaj towaru — 10,50 zł za każdy rozpoczęty 1m2, a w okresie od dnia 1 maja do 30 września każdego roku (soboty, niedziele i święta) – 17,00 zł za każdy rozpoczęty 1 m2; 3) za sprzedaż mięsa i wędlin z samochodu posiadającego atest Inspektora Sanitarnego — 51,00 zł; 4) za sprzedaż z pojazdu (powierzchnia pod pojazd wraz z powierzchnią 2,5 m2): a) produktów rolnych w tym mąki, kwiatów szklarniowych – 7,50 zł, b) innych artykułów żywnościowych i artykułów przemysłowych: - z samochodu o ładowności powyżej 1,5 t. – 34,00 zł, - z samochodu o ładowności do 1,5 t. – 31,00 zł; 5) za sprzedaż z placu targowiska o powierzchni większej niż określona w pkt 4 dodatkowo – 9,50 zł za każdy rozpoczęty 1 m2; 6) za sprzedaż obrazów – 24,50 zł dziennie; 7) za sprzedaż owoców i warzyw – 6,00 zł (za każdy rozpoczęty 1 m2 chodnika).

Dość wysokie opłaty powinny przynosić spore zyski, pod warunkiem, że wprowadzony zostanie system opłat bez pośrednika i pełna kontrola nad sprawdzaniem uiszczania opłat. Nikt z urzędników nie kontroluje inkasenta, nikt nie chodzi i nie sprawdza, czy wszyscy sprzedający otrzymali pokwitowania wpłaty. Nie rozumiem, dlaczego sprzedający nie mogliby wpłacać pieniędzy bezpośrednio do kasy miasta, albo przelewem? Kasa miejska jest czynna od poniedziałku do piątku. Większość miast ma tak skonstruowane regulaminy targowisk, że inkasenci nie są potrzebni, zwłaszcza przy dzisiejszych technologiach i możliwości zrobienia przelewu jednym kliknięciem przez telefon. Co do handlu we wtorek i piątek, rolnicy powinni pójść do kasy, wpłacić pieniądze, a urzędnik w ramach 10 minutowego relaksu w godzinach pracy mógłby przejść przez Rynek i sprawdzić, czy wszyscy mają pokwitowanie wpłaty. To tylko jedna z wielu propozycji. Inna to abonament. Miejsca można dzierżawić np. na miesiąc, czy też sezon, co zapobiegałoby nieustającym przepychankom i kłótniom, jakie mają miejsce na Małym Rynku. Można także na miejsca urządzać przetargi. Rozwiązań jest wiele… W zeszłym roku na skutek „walk o hegemonię”, jednej ze sprzedających pocięto namiot. Sprzedawcy są zastraszani i nie chcą mówić otwarcie, co tam się tak naprawdę dzieje.

Kolejnym problemem jest przymykanie oka przez władze na miejsca i czas prowadzenia handlu. Te także precyzyjnie wyznacza uchwała. I tak np. na Małym Rynku handlować można we wtorki i piątki w godzinach 6.00 – 12.00 oraz soboty i niedziele oraz dni wolne od pracy w godzinach 7.00 – 21.00. W inne dni nie wolno sprzedawać w tym miejscu. A więc inkasent nie ma najmniejszego prawa, by z tego tytułu opłatę pobierać. O tych sprawach już pisaliśmy na blogu. Jeśli prawo jest złe, należy je zmienić. Komu jak komu, ale burmistrzowi i radzie najbardziej powinno zależeć na działaniu zgodnym z prawem.

Wracając do sprawy dbania o finanse gminy, postuluję likwidację stanowiska inkasenta i wzorem innych miast skonstruowanie nowego regulaminu targowisk. Niemal rok temu problemy zgłaszałam radnemu Adamowi Gębalowi. Ostatnio poruszyłam także ten problem na sesji. Czy radni coś z tym zrobią?

 

Romana Rupiewicz

Czytany 3084 razy