Wydrukuj tę stronę

Wielki „powrót”Grzegorza Duni, czyli wybór między jajem a jajami?

Oceń ten artykuł
(10 głosów)

Za nami pierwsza tura wyborów samorządowych. Znamy już nazwiska osób jakie zasiądą w Radzie Miejskiej w Kazimierzu Dolnym. Największą liczbę radnych wprowadził KWW Dobra Alternatywa (Artur Pomianowski) – 6, w dalszej kolejności -  KWW Nasza Gmina Nasza Odpowiedzialność (Krzysztof Wawer) 3, KWW Andrzeja Pisuli – 3 i po jednym radnym komitety: KWW Bliżej Mieszkańców (Adam Gębal), KWW Ewy Wolnej oraz KWW Janusza Kowalskiego. Wielką niewiadomą pozostaje tylko, kto przez najbliższe 5 lat będzie sprawował funkcję burmistrza: Andrzej Pisula czy Artur Pomianowski oraz kto poprowadzi Sesje RM?

Kilka dni jakie upłynęły od wyborów to dobry czas na przemyślenia i refleksje. Zacznę od frekwencji. Spośród 5651 uprawnionych do głosowania w gminie Kazimierz Dolny ważne głosy na kandydatów na urząd burmistrza oddało 3105 osób, co daje 55%. Podobna frekwencja była także w poprzednich wyborach samorządowych. Daleko nam zatem do krajów beneluxu, czy Niemiec, gdzie na wybory chodzi powyżej 70% społeczeństwa.

Niewątpliwie paradoksem jest tak niska frekwencja w wyborach do władz gminy, które działając najbliżej Mieszkańców rozwiązują lub przynajmniej powinny rozwiązywać Ich problemy. Z pewnością są jakieś racjonalne powody takiego stanu rzeczy i jest to doskonały temat do opracować dla socjologów. Wieloletnie zaniedbania w tworzeniu społecznych więzi, alienacja władzy, atomizacja społeczeństwa, gdzie jesteśmy tylko i wyłącznie zbiorem jednostek, a nie społeczeństwem, zrobiły swoje. Na tym polu jest wiele do zrobienia. Nie tylko przez lokalne władze, ale przede wszystkim przez światłych społeczników. Ludzie muszą poczuć, że są ważni, że Ich głos ma siłę. Muszą poczuć się dobrze, bezpiecznie i stabilnie w swoim domu – gminie. W końcu muszą poczuć normalność tzn. zobaczyć, że w życiu społecznym mamy do czynienie z poszanowaniem elementarnych wartości: pracy, wiedzy uczciwości, przyzwoitości itp. Urząd ma być miejscem, gdzie każdy petent będzie obsłużony z poszanowaniem i otrzyma merytoryczne wsparcie. To wielkie wyzwanie, któremu sprostać może jedynie osoba mająca odrobinę empatii, wrażliwości i przyzwoitości. Cyniczny, bezwzględny, pozbawiony skrupułów gracz, traktujący ludzi instrumentalnie w celu osiągnięcia swoich korzyści lub korzyści grupy jaką reprezentuje, będzie robił wszystko byśmy dalej byli tylko i wyłącznie zbiorem jednostek...

Wielkim zaskoczeniem tegorocznych wyborów samorządowych jest liczba kandydatów na fotel burmistrza. Pierwszy raz w historii demokratycznych wyborów, aż 5 osób ubiegało się o najwyższy urząd w naszej gminie. Z czego to wynikało? Po pierwsze, z przekonania o słabości urzędującego burmistrza. Nie da się ukryć, że burmistrz Pisula w trakcie kadencji popełnił wiele strategicznych błędów wynikających z niewiedzy, braku doświadczenia i zaufania jakim obdarzył osoby, które finalnie okazały się jego wrogami… Po drugie, w przestrzenie publicznej, przy miałkości i byle jakości RM ( paru radnych ani razu przez 4 lata nie zabrało głosu)  nie pojawiła się żadna silna i wyrazista osobowość, która swoimi dokonaniami i postawą mogłaby zniechęcić potencjalnych kontrkandydatów i stanowić alternatywę dla urzędującego włodarza.

Kolejna, warta odnotowania uwaga, to fatalny wynik kandydata PiSu - partii rządzącej krajem.  525 głosów i brak choćby jednego radnego w RM to nie przegrana, to katastrofa. Lokalna społeczność wierząc w siłę swojego głosu odrzuciła politykierstwo i  nie dała się nabrać na polityczne szyldy, mowy i obietnice.

W niedzielnych wyborach mieszkańcy gminy odrzucili nie tylko politykierstwo, ale także możliwość jakichkolwiek zmian związanych ze sposobem postrzegania gminy oraz stylem i jakością zarządzania. Wybrali to co znane i sprawdzone. Nie ważne, czy zadłużenie wynosi 5, 10 czy 20 milionów. Nie  ważne, że na MPZP czeka się tyle lat. Nie ważne, iż w Kazimierzu mogą powstawać wieżowce. Po raz kolejny „ciepła woda w kranie” okazała się najważniejsza.  

W ostatecznym rozrachunku, z pięciu kandydatów, na placu boju pozostało dwóch: urzędujący burmistrz Pisula oraz jego zastępca Pomianowski.

Doskonale znam historię urzędniczej kariery obu panów, gdzie kariera zwłaszcza jednego z nich - Pomianowskiego jest kluczem do zrozumienia motywów i sukcesu wyborczego. Nie mniej ważne jest także to, co wydarzyło się w wyborach przed czterema laty, jak również to w jaki sposób zakulisowo w mojej ocenie Grzegorz Dunia osłabiał pozycję burmistrza Pisuli. Zacznijmy jednak od początku.

Ciężka, skrupulatna, systematyczna i merytoryczna praca w RM w kadencji 2010 – 2014 dwóch radnych, którzy z odwagą obnażali warsztat pracy i styl działania ówczesnego burmistrza Duni doprowadziły do swojego rodzaju plebiscytu. Zmęczeni intrygami, manipulacją, cynizmem i wyrachowaniem wyborcy, mandat burmistrza, na zasadzie negatywnego wyboru, powierzyli Andrzejowi Pisuli. Głosowano nie za kandydatem, ale przeciw wszystkiemu temu, co reprezentował burmistrz Dunia, włącznie z marnotrawieniem publicznych pieniędzy:

- szalet miejski na uboczu za 1,3 mln zł

- oczyszczalnia, która nie działa jak należy za ponad 4 mln zł

- wzgórze zamkowe za 10 mln zł

- szkoła, która finalnie kosztowała ponad 30 mln zł

- kontenery za kilka mln zł

W efekcie, Andrzej Pisula otrzymał blisko tysiąc głosów więcej, niż Grzegorz Dunia. Mimo wyborczej klęski Grzegorz Dunia nadal mógł liczyć na „tysiąc szabel”, zaufanych i oddanych przyjaciół oraz swoich urzędników... Jakby nie patrzeć był to spory kapitał, a przegrana bitwa nie stanowi jeszcze o przegranej wojnie, czego dowodem jest wypowiedź pana Duni na sesji inauguracyjnej w dniu 1 grudniu 2014r – „… obiecuję, że będę bacznie obserwował to co się dzieje w tej gminie, w jakim kierunku ta gmina się rozwija, czy gmina odpowiednio korzysta z tych możliwości jakie będą. Ta moja deklaracja wynika nie z chęci pouczania kogokolwiek a z potrzeby działania na rzecz jej rozwoju.”

Protokół z Sesji RM w Kazimierzu Dolnym z dnia 1 grudnia 2014r, str. 7

https://umkazimierzdolny.bip.lubelskie.pl/upload/pliki/Protokol_Nr_I-14_sesji_Rady_Miejskiej.pdf

Co prawda pan Dunia okazał się tylko facebookowym bohaterem. W ciągu 4 lat tylko raz, w dniu 6 czerwca 2017r., na połączonych obradach Komisji RM, publicznie zabrał głos ws. budowy szkoły i dzierżawy kontenerów. Mówił wówczas coś o „działaniach z jajem” czym wzbudził aplauz licznie przybyłego ciała pedagogicznego. Baczni obserwatorzy życia społecznego potraktowali to wystąpienia jako początek kampanii wyborczej.

http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/z/1504-nowa-szkola-135-milionow-dlugu-z-muzeum-glupoty-w-tle.html

Milczenie i brak jakiejkolwiek działalności w sferze publicznej naszej gminy, pomimo wcześniejszych deklaracji ze strony pana Duni, wcale nie oznacza, że nic w tym czasie nie robił. W mojej ocenie wykonał zakulisowo tytaniczną pracę, której zwieńczeniem ma być finezyjny powrót do władzy, niczym zbawca na białym koniu. Oczywiście nie bezpośrednio. Ludzie doskonale pamiętają „styl i dokonania” Co zatem należało zrobić? Z jednej strony wykreować nową osobę sprawiającą wrażenie świeżości, politycznego nieskalania i pozornie niezależnej, zaś z drugiej osłabiać pozycję burmistrza Pisuli. Jeśli prześledzimy i połączymy w całość pewne fakty, to nie ma najmniejszej wątpliwości że tak też działano: skrupulatnie, metodycznie i systematycznie.

W tym miejscu posłużę się pewną przyrodniczą metaforą: Drapieżnik nigdy nie atakuje stada. Wie, że straci tylko czas i energię, a rezultat będzie marny lub żaden. Co innego jeśli uda się upatrzoną ofiarę odseparować. Wówczas śmiertelny cios jest niezwykle łatwy…

W ciągu kilku miesięcy od wyborów burmistrz Pisula, najprawdopodobniej w wyniku podszeptu nowych „przyjaciół całkowicie odseparował się od komitetu wyborczego. Pogorszyły się także relacje z pełniącym funkcję zastępcy burmistrza - Krzysztofem Wawrem, co w konsekwencji doprowadziło do jego rezygnacji. W tym samym czasie merytoryczni pracownicy nie informują burmistrza Pisuli o ważnych sprawach np. kończącym się wynajmie kontenerów, co owocuje pismem „zatroskanych” nauczycieli. Przypadek? Wydarzeniem bez precedensu ukazującym burmistrza Pisulę w negatywnym świetle jest także list zwolnionej skarbnik do przewodniczącego RM.

http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/z/846-rebelia?-poklosie-odwolania-pani-skarbnik.html

Rebelia wisi w powietrzu…

Osamotniony, pozbawiony wsparcia i zrozumienia, z nielojalną częścią urzędników, zdesperowany burmistrz Pisula składa ofertę objęcia fotela zastępcy… Grzegorzowi Duni.

http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/z/1011-o-kazimierskiej-koalicji-panow-pisuli-i-duni.html

Doświadczony w politycznych bojach pan Dunia po takiej propozycji z pewnością „poczuł krew” i nabrał przekonania o ostatecznym sukcesie. Przeciwnik był słaby, krwawił, wystarczyło tylko poczekać i zadać decydujący cios. Jak zawsze po mistrzowsku, finezyjnie, w białych rękawiczkach.  Jedynym problemem było tylko - kogo wystawić do odegrania roli „słupa” Sam pan Dunia nie mógł kandydować z bardzo prostego powodu, co bardziej pamiętliwi, przypomnieli by sobie i innym fakty i zdarzenia, które głosów raczej nie przysparzają. Należało zatem postawić i wesprzeć swoim zapleczem kogoś nowego, kogoś kto w powszechnym odbiorze społecznym nie był jeszcze skalany władzą, a tym samym komu nie będą wytykane błędy i  marnotrawienie publicznych pieniędzy.  Nie mogła to także być osoba całkowicie anonimowa, gdyż na taką nikt nie zagłosuje. Do tak nakreślonego scenariusza doskonale pasował pan Pomianowski, który swoją urzędniczą karierę zawdzięcza wyłącznie panu Duni- począwszy  od startu w wyborach samorządowych z jego komitetu, poprzez zatrudnienie w UM i kolejne awanse, a skończywszy w mojej ocenie na funkcji zastępcy burmistrza (nie znamy całych kulis rozmowy Dunia -  Pisula o czym donosiła Wspólnota Puławska)

Napisany wiele miesięcy temu scenariusz z drobiazgowym rozpisaniem na role był i  jest skrzętnie realizowany. Pozwala to panu Duni i jego ludziom na bardzo komfortową sytuację recenzenta kazimierskiej rzeczywistości, gdzie politycznymi konsekwencje jego głupich, nieprzemyślanych decyzji próbuje obarczyć się burmistrza Pisulę.  Proszę zauważyć z jakim zaangażowaniem  i oddaniem radny Pruchniak a także inni związani z panem Dunią radni grzmieli o niewykorzystywaniu przez gminę funduszy unijnych. Tak jakby państwo radni nie rozumieli lub nie chcieli rozumieć, że idiotyczna decyzja podjęta przez burmistrza Dunię o budowie giga szkoły przyniesie określone konsekwencje: zadłużenie do granic możliwości, zablokowanie pozyskiwania funduszy zewnętrznych, a tym samym do blokowania innych potrzebnych gminie i Mieszkańcom inwestycji. Tylko, żeby to zrozumieć to trzeba mieć ja.. a, a nie jajo o którym w swoim jedynym publicznym wystąpieniu, na przestrzeni ostatnich czterech lat, wspominał Grzegorz Dunia.

W trosce o dobro gminy i Mieszkańców, mając wybór między jajem, a jajami, wybieram jaja…

Ps. Oczywiście jest to wyłącznie moja ocena wydarzeń w oparciu o fakty, które każdy z Państwa może sprawdzić i zweryfikować. 

Rafał Suszek.

  

Czytany 9784 razy