Ostatnia krowa w gminie Kazimierz

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Polskie rolnictwo jest niebezpieczne. Polska mogłaby wyżywić całą Europę, gdyby tylko jej rolnictwo pozostawić w spokoju i nie ingerować w jego strukturę. Natomiast samo województwo lubelskie byłoby w stanie wyżywić całą Polskę…. Aktualnie dzięki staraniom „naszego rządu”, oraz przynależności do Unii Europejskiej straciliśmy już samowystarczalność żywieniową.

Żywność, którą mamy w zamian, nas nie żywi, ale truje prowadząc do pandemii przeróżnych chorób. Wkrótce zapomnimy jak smakuje polska, wiejska szynka, albo prawdziwe masło, czy kwaśne mleko.   

winie

                                                     /martwe świnie ASF/

Za rządów PiS-u zlikwidowano ponad jedną czwartą (prawie 28%) wszystkich polskich gospodarstw hodujących świnie — wynika z odpowiedzi udzielonej przez Ministerstwo Rolnictwa. Pretekstem do likwidacji polskich hodowli jest tzw. afrykański pomór świń (ASF), co do którego istnieją poważne podejrzenia, że jest celowo rozsiewany na terenach wiejskich. Głównym beneficjentem są zagraniczne koncerny (kapitał amerykański, duński, chiński) przejmujące polską produkcję wieprzowiny, firmy utylizacyjne (kapitał niemiecki), koncerny chemiczne (kapitał niemiecki), a także polskie służby weterynaryjne wykazujące się nadzwyczajną gorliwością i nieustępliwością w likwidacji hodowli świń u rolników.

Podobny los dotyka hodowców bydła rogatego. Pod pretekstem nadprodukcji mleka ta gałąź rolnictwa jest również programowo niszczona. Polski konsument ma kupować mleko, nabiał i masło, pochodzenia duńskiego, holenderskiego, albo nawet zza oceanu, ale nie swoje. 
Analizując jedynie oficjalne rządowe dokumenty, trudno oprzeć się wrażeniu, że likwidacja małych rodzinnych gospodarstw od czasu wstąpienia do Unii Europejskiej była priorytetem każdego polskiego rządu, bez względu na barwy partyjne. Według danych Powszechnego Spisu Rolnego jeszcze w 2002 r. gospodarstw zajmujących się chowem i hodowlą świń było 760,6 tys. w 2010 już tylko 397,7 tys. Dziś, jak już wiemy, jest ich zaledwie 177 tys. a liczba ta z każdym dniem topnieje. W ciągu 15 lat zredukowaliśmy liczbę naszych gospodarstw o niemal 80%.Rząd Prawa i Sprawiedliwości, który w oficjalnych dokumentach twierdzi, że „Priorytetem powinno być utrzymanie gospodarstw rodzinnych, które mogłyby prowadzić chów rodzimych ras świń i produkcję wysokiej jakości wieprzowiny z przeznaczeniem do sprzedaży w krótkich łańcuchach dostaw”, ma na tym polu największe „osiągnięcia”. Tempo zwijania sektora rolnego i przejmowania rodzimego rynku przez obcy kapitał jeszcze nigdy w historii III RP nie było tak szybkie jak w ciągu ostatnich 3 lat rządów „dobrej zmiany”.

Polski rząd, walcząc z ASF, zasłania się stratami, jakie polska gospodarka ponosi/poniosłaby z tytułu zablokowania eksportu wieprzowiny. Istotnie, ASF wiąże się z utrudnieniami w eksporcie polskiego mięsa (przynajmniej ze skażonych województw i przynajmniej do wybranych państw). Tu jednak sprawa robi się jeszcze bardziej zagadkowa. Przede wszystkim, Polska już od lat jest importerem netto wieprzowiny (od czasu wstąpienia do UE) a nasz bilans gospodarczy w tym sektorze z roku na rok się pogarsza. 

Import mięsa wieprzowego do Polski niemal dwukrotnie przewyższa eksport, a zatem ewentualne straty producenci z łatwością mogliby pokryć na rynku wewnętrznym i to jeszcze z pokaźną nadwyżką. Obecnie polska produkcja wieprzowiny nie jest w stanie zaspokoić nawet naszych krajowych potrzeb. Wg danych podawanych nam na sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, brakuje nam około 20-30% świń— mówi poseł Jarosław Sachajko (Kukiz 15). Co roku zużywamy mięso z 18 mln sztuk świń (według danych z 2011 r nasze roczne zużycie wynosiło 15,32 mln sztuk, ale od tego czasu spożycie wieprzowiny wzrosło). Nasze pogłowie to niespełna 12 mln szt., z czego i tak ponad połowa pochodzi z importu. Według danych opublikowanych przez Ministerstwo Rolnictwa, w 2017 r. sprowadziliśmy do Polski niemal 7 mln żywych świń

Tyle w dużym skrócie na temat produkcji wieprzowiny.

Zupełnie podobnie rzecz ma się z hodowlą bydła rogatego. Krowa pasąca się na pastwisku stała się już rzadkością w polskim krajobrazie.

We wczesnej młodości, zaraz po studiach w Warszawie osiedliłem się na wsi koło Kazimierza Dolnego. Kiedy pojawiłem się po raz pierwszy w liczącej 35 numerów podkazimierskiej wsi, na pobliskiej wiślanej Krowiej Wyspie pasło się stado krów liczące co najmniej 100 sztuk. Oprócz krów było w okolicy wiele koni, świń, oraz mnóstwo innego żywego inwentarza. Kamieniste pola starannie uprawiano, a liczne drzewa owocowe dawały mnóstwo jabłek, gruszek, orzechów i śliwek. Żywności było pod dostatkiem, mimo, że wieś była raczej biedna, zniszczona wojnami i wyludniona.

Minęło 40 lat. Pola zarosły krzakami, krów i koni już nie ma. Z trudem można tutaj kupić parę jajek u kilku pozostałych jeszcze na gospodarstwie chłopów. Większość powymierała, a młodzi uciekli do miast wyprzedając przedtem letnikom resztki ojcowizny. Ci, co pozostali, zakupy robią w pobliskiej Biedronce zwożąc do wsi mleko, chleb, a nawet owoce i warzywa. Nowi przybysze nic już nie uprawiają, strzygą tylko co weekend swoje trawniki.

Kilkaset metrów za lasem, położona jest większa wieś, licząca może 40 numerów–Okale. Większość stanowią rdzenni mieszkańcy, żyjący tutaj z dziada, pradziada.Oni też przestają już uprawiać swoje pola. W całej wsi nie ma żadnej krowy, ani świni. Nie opłaca się hodować kur i uprawiać nawet warzyw, jeśli wszystko można kupić w Biedronce...

Była jeszcze jedna, ostatnia!, krowa na Miejskich Polach k. Kazimierza przed Okalem. Należała ona do 80-cio letnich rolników –pani Anny i Jana. Piękna, szalenie mleczna „dżersejka” potrafiąca dać nawet 25 litrów mleka dziennie. Państwo Anna i Jan mają maleńkie, kilku hektarowe gospodarstwo, które wciąż starannie uprawiają. Posiadają stareńki ciągnik, przyczepę, kilka starych maszyn i dziesięcioro wnuków. Hodują kury, jedną świnkę, uprawiają truskawki, maliny, a wokół ich domu rośnie mnóstwo kwiatów. Pani Ania codziennie o świcie wyprowadzała swoją krówkę na pastwisko, potem ją doiła i co kilka dni sama produkowała wspaniałe masło.

krowa1

Piszę w czasie przeszłym, bo we wrześniu tego roku państwo Anna i Jan zdecydowali sprzedać do rzeźnika jałówkę i krówkę. Nikt w okolicy nie chciał ich kupić do dalszej hodowli. Wtedy wykonaliśmy ogólnopolską akcję ratowania tych pięknych zwierząt. Udało się! Pomogli nam słuchacze naszej Akademii Naturoterapeutów z Poznania. Dzięki zaangażowaniu wielu osób z całej Polski szybko zebraliśmy pieniądze na wykupienie jałówki, a potem krowy. Po kilku kolejnych dniach znaleźliśmy rolnika ekologicznego z okolic Zwolenia, który wykupił do dalszej hodowli jałówkę i potem krowę. Akcja trwała kilka tygodni, bo pan Jan nie chciał pozbyć się krowy od razu.Starzy rolnicy byli tak przywiązani do swojej dżersejki, że gdy już krowa pojechała do nowego właściciela pani Anna rozpłakała się i przez kolejne kilka dni bardzo przeżywała utratę swojej rodzinnej żywicielki. Jej utratę w gospodarstwie odczuł cały żywy inwentarz państwa Anny i Jana. Kury przestały się nieść, psy wyły, a koty stały się jeszcze chudsze. Mleko i ser od krówki były uzupełnieniem jadłospisu całego inwentarza w gospodarstwie…                                  

                                                                                             -Tadeusz Strzępek        

Czytany 3072 razy

Komentarze

+1
#11 Własciciel krowy 25-12-2018 19:02
Pierdoły pan panie Strzępek piszesz
bo to nie ostatnia krowa w gminie ,bo jeszcze krowy w tej gminie sa
-1
#10 Właściciel krowy 23-12-2018 20:45
No właśnie mu nie pasowało i nie kupił.
0
#9 wacek 23-12-2018 19:58
Cytuję Właściciel krowy:
Były radny z Parchatki już nie ma krowy? Ze dwa lata temu na Powiślu szukał ale takiej która by od ręki mleko dawała a na zbyciu była tylko zacielona.


Bogatemu, to i byk się ocieli.
+2
#8 Właściciel krowy 23-12-2018 17:04
Były radny z Parchatki już nie ma krowy? Ze dwa lata temu na Powiślu szukał ale takiej która by od ręki mleko dawała a na zbyciu była tylko zacielona.
+6
#7 z miasta 23-12-2018 16:44
nie jestem fanem autora tego tekstu ale musze przyznac ze chłop ma racje w 100% ma racje - dobra zmiana zabija polskiego rolnika w mega szybkim tempie a jak polskie rolnictwo przestanie istniec a własciwie te resztki rolnictwa ktore pozostały przestana istniec to cała pseudo zywnosc zostanie sprowadzona z zachodu potem trzeba bedzie kupic najrozniejsze lekarstwa odzachosnich koncernow zeby leczyc skutki jedzenia gmo i biznes sie kreci -wiec zmiana jest jak najbardziej dobra
0
#6 grymas50 23-12-2018 14:36
Koty chudną to i życzenia nie mogą być lepsze.

Życzę Wszystkim Zdrowia.
+3
#5 z innej beczki 23-12-2018 12:21
Czy coś się zmieniło po wyborach u nas - nic - nawet życzenia takie same. Nowy burmistrz nie potrafi nic wymyślić od siebie.
+3
#4 z innej beczki 23-12-2018 12:19
Czy coś się zmieniło po wyborach u nas - nic - nawet życzenia takie same. Nowy burmistrz nie potrafi nic wymyślić od siebie.

Cytat:
+1
#3 tw plastyk 23-12-2018 12:02
Cytuję Kolekcjoner dzbanow:
Jednak w Kazimierzu jeszcze kilka „świń” zostało....

A ile "kretów" jest w Kazimierzu. A jak ryją...
+2
#2 Kolekcjoner dzbanow 23-12-2018 11:11
Jednak w Kazimierzu jeszcze kilka „świń” zostało....

Dodaj komentarz