Wydrukuj tę stronę

Chór wrzeszczących „narcyzów”

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

Za tydzień początek roku szkolnego. Nasze dzieci nie mają szkoły. Będą uczyły się po domach jak w czasach okupacji. Gimnazjaliści w zawodówce. Podstawówka w kazimierskiej plebanii oraz w szkołach na Dąbrówce i w Bochotnicy. Liceum dzięki zaradności menadżerów oświaty nie ma, „kłopotów” również .Taki stan będzie trwał do czasu ustawienia kontenerów, czyli do przyszłego roku.

Część rodziców postanowiła przenieść swoje dzieci do szkół puławskich. Skala tego zjawiska nie jest znana, ale z chwilą rozpoczęcia roku szkolnego wszystko będzie jasne. Skąd to wszystko? Ano stąd, że Burmistrz podjął kilka fatalnych decyzji dotyczących losów szkoły. Obserwując na zimno zachowanie Burmistrza czasami miałem wrażenie, że nie tylko szkoła ale i On sam uległ awarii. Od początku tragedii Burmistrz z uporem maniaka przekazywał niezgodne ze stanem rzeczywistym informacje. I tak mogliśmy się dowiedzieć, że szkoła jest tak poważnie uszkodzona, że w całości będzie musiała być rozebrana. Bywało tak, że następnego dnia zaprzeczał swoim słowom, ale pokrętne tłumaczenia powodowały jedynie mętlik w głowach osób zainteresowanych problemem. Tymczasem jak wielokrotnie sugerowałem, budynek szkoły (część po stronie liceum) jest w na tyle dobrem stanie, że przy odrobinie dobrej woli od września z powodzeniem mógłby służyć uczniom. Takiej woli jednak zbrakło. Wszytko wskazuje na to, że perspektywa nowej szkoły całkowicie przesłoniła co niektórym horyzont, na którym widnieją zarysy innych rozwiązań. Jeżeli Burmistrz Grzegorz Dunia potrzebuje na ustawienie kontenerów roku, to ile będzie potrzebował na odbudowanie szkoły? Zarówno kontenery jak i pomysł budowy nowej szkoły jest pomysłem na miarę pamiętnych szkolnych obiektów sportowych. Przypomnę, że chodzi o inwestycję życia Grzegorza Duni.

Tymczasem okazuje się, że w wyniku wybuchu uszkodzeniu uległo jedynie 20% szkoły. Część szkoły po stronie liceum licząca 10 klas lekcyjnych jest w stanie nienaruszonym. Po zamurowaniu drzwi do zniszczonej wybuchem podstawówki, szkoła mogłaby służyć dzieciom i to praktycznie od zaraz. Ponadto mieszkańcy szkoły bez trudu mogliby zamieszkać w swoich domach. Obyłoby się bez zbędnej „promocji” miasta. Co zatem stoi na przeszkodzie? Wydaje się, że głównie upór Burmistrza, który postanowił wraz ze swoimi kompanami, że na trupach szkoły zrobi geszeft.

Przed podjęciem decyzji o odbudowie szkoły należało dokonać oceny stanu zachodniego skrzydła szkoły, niezależnie od kompleksowej oceny całego obiektu. To ekspertom należało zadać pytanie dotyczące użytkowania tej części budynku oraz o ewentualne kroki jakie należałoby podjąć, by taką używalność przywrócić. Po otrzymaniu takiej opinii PINB w Puławach mógłby zmienić decyzję (zakaz użytkowania szkoły w całości), i w części dopuścić użytkowanie budynku. Dodam tylko, że opinia rzeczoznawców jest wiążąca dla PINB. Co więcej okazuje się, że instalacja CO w tym kotłownia nie uległy zniszczeniu. Aby popłynęła ciepła woda należy jedynie uruchomić piec CO.

Dlaczego wiec taki duży opór przeciwko odbudowie szkoły? Otóż dla niektórych szkoła jest cennym trofeum. Stąd też środowiska związane z establishmentem działającym generalnie na szkodę miasta, podnoszą rejwach aby wbić do naszych głów przekaz, że szkoła to ruina. Wśród radnych panuje przekonanie o nieomylności Burmistrza (to prawie dogmat). Niektórzy poplecznicy przeszli kurs praktycznego słownictwa budowlanego i używają języka technicznego typu „brak wieńców, rozszczelnienie stropów, brak fundamentów, spróchniała więźba dachowa. Ostatnio do grona klakierów dołączył Jerzy Arbuz Dyrektor szkoły. Stwierdził: „Nie dopuszczę, aby dzieci uczyły się w takiej szkole. Więźba jest spróchniała, uszkodzony jest stary dach, wąskie klatki schodowe”. Na miły Bóg! Brak solidnych fundamentów i spróchniałe krokwie to chyba nie efekt wybuchu. Nie kto inny jak Pan Dyrektor Arbuz i Burmistrz Dunia w czasie „krucjaty” na szkoły wiejskie przekonywali, że w tej „ruinie” z przeciekającym dachem i z wąskimi klatkami schodowymi, są doskonałe warunki do nauczania naszych dzieci. Zapewniali, że mamy najlepszą szkołę, wyremontowaną, itd. Dlaczego tych dwóch Panów zmieniło nagle zdanie? Jak to się stało, że jeszcze w maju Kazimierz był obwieszony zaproszeniami do naboru do szkoły, szkoły bez fundamentów, ze spróchniałymi krokwiami i z przeciekającym dachem? Jeżeli stan szkoły jest taki zły, to kto za to odpowiada? To chyba oczywiste.

Proponuję zastanowić się nad innym rozwiązaniem, być może dla niektórych szokującym. Otóż w Bochotnicy pobudowana została za kilka milionów złotych nowa hala sportowa. Może rozbudujmy szkołę w Bochotnicy, tak by mogła pomieścić wszystkich uczniów z terenu gminy. Będzie na pewno taniej, ale przede wszystkim Burmistrz będzie mógł sprzedać poza „ruinami” szkoły również teren zielonego parkingu, tak by wpłynęło kilka groszy do kasy miejskiej, a przy okazji powstało kilka monumentalnych budowli w stylu hotelu Król Kazimierz.

J.K

Czytany 10213 razy