Było sobie prawo.
W środę 18 kwietnia br., na posiedzeniu Komisji Planowania i przy obecności planistów z Budplanu omawiane były kolejne uwagi mieszkańców do studium. W czasie rozpatrywania jednej z uwag dot. działki na ulicy Góry, przyjezdny obywatel, o nieznanym mi nazwisku powiedział (cyt. z pamięci): „jest to działka, którą opisywał na blogu radny Kowalski, na dodatek przegrał ze mną w sądzie”. Wypowiedź nieznajomego wprowadziła mnie w osłupienie. Wprawdzie jestem przyzwyczajony do tego typu „spontanicznych” wypowiedzi różnych osób, na zebraniach czy sesjach rady, ale ta sprawa była dla mnie rzeczywiście zaskoczeniem. Po pierwsze, nikogo nie oskarżałem, a po drugie na blogu w notce Dożynanie Kazimierza cz.VI Zasypać Wąwozy, opisywałem miejsce a nie działki i nic nie wiedziałem na temat danego człowieka.
Na podstawie opisanej na blogu sytuacji, a także interwencji sąsiadów, policja wszczęła postępowanie o wykroczenie i skierowała sprawę do sądu. Sąd na podstawie fatalnie zebranego materiału dowodowego (w wąwozy wywieziono kilka tysięcy ton ziemi) i przesłuchań świadków (w tym mnie) chyba umorzył postępowanie. Interesująca była także reakcja burmistrza i jego cyngli na słowa właściciela działki. Otóż kiedy ów pan oznajmił zgromadzonym, że ja przegrałem w sądzie rozległy się brawa i zapanował entuzjazm. Na twarzach niektórych radnych pojawiły się rumieńce z podniecenia. Co w całej sprawie jest istotne. Po pierwsze nieznajomy pan zasypywał wąwozy po to, aby wyrównać i powiększyć działkę, którą zamierza przekwalifikować na budowlaną. Na dodatek otrzymał zgodę (machał przed radnymi decyzją) od Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym (sic!) na wycinkę 150 letnich, zdrowych dębów rosnących sobie na miedzy, i chronionych między innymi zapisami w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego – zakaz usuwania śród polnych drzew. Radni przychylili się do wniosku jegomościa (osobiście na działce widzę dom drewniany o wym. 4 x 6 m-nie więcej).
Swoją drogą ciekawy jestem jak do tego podejdą inne urzędy. Działka, która należała do niedawna do (św. pamięci) autochtona, dwukrotnie na przestrzeni 20 lat nie otrzymała statusu działki budowlanej. Mam nadzieję, że ów szczęściarz dołoży nieco grosza na osierocone dzieci, chociażby z uwagi na zwiększony zysk, jaki dzięki obiektywnym urzędnikom otrzyma. W tym wszystkim zdumiewa zachowanie burmistrza, który aby mieć chwilową ulgę akceptuje bezprawne posunięcia, czyli niszczenie wąwozów, poprzez ich zasypywanie. Nie dziwię się człowiekowi, dla którego worek kartofli ma większe znaczenie niż walor działki, czy drzewa które dla niektórych osób są jedynie materiałem opałowym. Ale jeżeli osoba siedząca na stołku burmistrza utożsamia się z takimi postawami, to ja zaczynam się bać…
J.K.
Galeria
- Ilustracja Ilustracja
- Ilustracja Ilustracja
- Ilustracja Ilustracja
- Ilustracja Ilustracja
- Ilustracja Ilustracja
https://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/z/338-bylo-sobie-prawo.html#sigProIdb3cebd8888
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.