Szkoła marzeń.
Na czwartkowej sesji Rady Miejskiej obecni zostali zapoznani z projektem szkoły, który wygrał konkurs. Prace złożyło 35 pracowni architektonicznych. Przedsięwzięciem „towarzyszącym” ma być budowa szkolnych obiektów sportowych - maniakalna wizja tym razem w wersji light. Odgrzewany pomysł sprzed 10 lat, uzyskał aprobatę Pana Prezesa TPK, Bartłomieja Pniewskiego. Cóż za ulga, wszak Jego koncepcje dopuszczające zabudowę w kamieniołomach i miejskich polach ograniczają się jedynie do ziemianek.
Wracając do projektu i jego lokalizacji. Uważam, że budowa szkoły w jednym miejscu to logiczna konsekwencja. Przemawiają za tym zarówno względy merytoryczne jak i finansowe. Praktycznie od dnia wybuchu starałem się przekonać do tej koncepcji wielu, w tym naszego burmistrza. Niestety polityka prowadzona od dnia wybuchu wyraźnie utwierdzała w przekonaniu, że szkoła nie może być remontowana oraz odbudowywana w miejscu istniejącym - z uwagi na znaczne uszkodzenia szkoły. Wielokrotnie podkreślano, że budynek może być wykorzystany, lecz na cele inne niż oświatowe. Te półprawdy nie przekonały radnych. Lansowanie fałszywych informacji dot. stanu szkoły miało nakłonić do konkretnych decyzji.
I oto mamy efekt, bo któż rozsądny oprze się argumentowi pt. „szkoła, aby była europejska musi być rozmieszczona w trzech rejonach, a jej powierzchnia musi być trzykrotnie większa od obecnej”. Takie przepisy „unijne” obowiązują być może w kosmosie, dokąd dotarły fantasmagorie jedynie słusznej kazimierskiej świty. Natomiast w Europie nie zapisano takiego prawa, chociaż pomysłodawcy już się znaleźli …, bo magia magicznego Kazimierza działa!
Ekspertyza wykazała, że szkoła na skutek wybuchu uszkodzona jest jedynie w części skrzydła wschodniego. Pozostała część szkoły, czyli w sumie 2/3, nie ucierpiała w wyniku wybuchu, więc mogłaby być wykorzystana na cele oświatowe. Natomiast, mili panowie, zgniłe krokwie i przeciekający dach to nie efekt wybuchu. Wiosną ubiegłego roku, radny Kamil Wydra zadał burmistrzowi Duni pytanie, kiedy będą konkretne pieniądze na remont szkoły, ponieważ jedynie na części wschodniej (unicestwionej) wymieniono dach. Gospodarz odpowiedział, że szkoła jest po remoncie i na razie nie przewiduje poważniejszych remontów. Czyżby wszystko było w porządku? Dwa miesiące później szkoła wyleciała w powietrze.
Praktycznie od razu padł pomysł, że szkoła będzie projektowana od podstaw, a najlepszym rozwiązaniem będzie kosztowny konkurs SARPu. Koncepcja zagospodarowania istniejącej części nie była brana w ogóle pod uwagę. Na pomoc wizjonerom od gigantomanii przyszli architekci z sądu konkursowego. Przekonywali nas radnych, abyśmy zgodzili się na projekt szkoły na tym samym miejscu, po wyburzeniu istniejącej zabudowy. Kiedy rodziły się wątpliwości, zapytałem speca, czy w konkursie na projekt szkoły jest możliwe dopuszczenie takich rozwiązań, aby szkoła podstawowa i gimnazjum zostało zaprojektowane w jednym miejscu. Sędzia konkursowy, który wybudował kilkadziesiąt szkół w Polsce, odpowiedział, że nie! Oznajmił zgromadzonym, że zakładając liczbę sal lekcyjnych, wskazanych przez dyrektora Jerzego Arbuza, gimnazjum i podstawówka musi mieć powierzchnię około 8000 m2. Sędzia dodał, iż istniejąca szkoła to około 3000 m2.
Jak się jednak okazuje, konkurs wygrał projekt, który wprowadza rozwiązania takie, że zarówno gimnazjum jak i szkoła podstawowa będą się mieściły na „starym” miejscu. Szkoda, że nie powstanie basen, a mógłby zamiast dodatkowych zbędnych sal lekcyjnych. Szkoła jest zaprojektowana z takim rozmachem, że zabraknie uczniów do jej wypełnienia. Jeśli chodzi o sam projekt myślę, że jest optymalny, ale tylko w przypadku kiedy w grę wchodziłaby rozbudowa szkoły z wykorzystaniem istniejących konstrukcji (murów).
Teraz trzeba zgromadzić około 40 mln zł na szkołę, zakładając stopień trudności jaki przyjęto przy rozwiązaniach projektowych. Czasami jest tak, że projekt marzeń może nieco odbiegać od rzeczywistych potrzeb, oby tak nie było w tym przypadku. Niestety upadek szkolnictwa w Polsce, w tym głównie zawodowego (efekt błysku intelektualnego autorytetów III RP), spowoduje, że szkoła im. Koszczyca Witkiewicza również może świecić pustkami. Dotychczas nikt nie zakładał możliwości racjonalnego wykorzystania tej placówki i nikt nie zadał sobie trudu, aby zacząć rozmawiać poważnie ze starostwem. W ostatnim czasie zlikwidowano liceum, bo wiadomo … niż demograficzny. Na szczęście dyrektor nie jest sam, ma do pomocy super rodziców, uczniów i nauczycieli, których lubi zwalniać.
J.K.
Galeria
https://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/z/343-szkola-marzen.html#sigProId0646c0e60c
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.