Czerniawy!
Tekst ten kieruję, jako list otwarty, do moich sąsiadów, do Burmistrza Kazimierza Dolnego, do radnych gminy Kazimierz i do moich przyjaciół.
Męćmierz 10 kwietnia 2013
Codziennie, raz albo nawet kilka razy dziennie przejeżdżam swoim samochodem szosą z Męćmierza do Kazimierza przez Czerniawy (4,5 km). Droga przez Albrechtówkę jest już nieprzejezdna wcale i trudno ją w ogóle nazwać drogą (to cały odrębny temat). Jeżdżę przez Okale. Tę drogę też trudno nazwać przejezdną w rozumieniu standardów zachodnich. Wiele razy widziałem jak jacyś turyści niechcący zapuściwszy się w te strony zawracali bojąc się o swoje samochody. Wyboje, muldy, kałuże. Droga jakby gdzieś na końcu świata, gdzieś w zapomnianym miejscu…
Po szczególnie długiej zimie w tym roku, zniszczenia pozimowe pokazały się jeszcze wyraźniej niż zwykle na prowizorycznie połatanej w poprzednim sezonie (w lipcu 2012 roku) szosie w Czerniawach.
Jest tam już tylko ciąg dziur i wybojów uniemożliwiający normalną jazdę. Przy roztopach i przy każdym deszczu szosą tą ze zboczy spływają potoki strug i jest to raczej ciek wodny niż szlak komunikacyjny. Woda cieknąca jak strumieniem po trakcie komunikacyjnym niszczy nawierzchnię zatrważająco szybko. Tego nawet dzieciom nie trzeba tłumaczyć…
Przy takim jak dotychczas gospodarowaniu infrastrukturą drogową w Kazimierzu wkrótce będziemy mieć tutaj skansen, być może atrakcyjny tylko dla terenowych samochodów, albo quadów, bo zwykłymi pojazdami nijak się tu poruszać!
Kazimierz Dolny 14 sierpnia 2012
Mieszkam w malowniczym Męćmierzu, który tak chętnie pokazuje się w różnych kazimierskich folderach. Prawie codziennie, a często kilka razy dziennie przejeżdżam Czerniawami do Kazimierza
i z powrotem tą samą drogą do Męćmierza. Droga, (bo trudno nazwać ten asfaltowy trakt szosą) ta jest szczególnie zaniedbana. To raczej tor przeszkód, pełen wybojów i wertepów, co powoduje, że każdy jeżdżący tam samochód musi być, co kilka miesięcy kosztownie remontowany.
Czerniawy to taka kazimierska ulica, a właściwie dzielnica w wąwozie, którym biegnie ruchliwa szosa
powiatowa w kierunku Opola Lubelskiego i Wilkowa.
Szosa w Czerniawach to istne kuriozum polskiej inżynierii, a raczej nieudolności budowlanej i do tego jeszcze kuriozum nieudolności gospodarskiej!
Szosa w Czerniawach, co roku, od lat kilkudziesięciu jest od nowa prowizorycznie i kosztownie łatana. Sądzę, że sumarycznie na te łataniny wydano już więcej niż gdyby raz, a porządnie ten niewielki odcinek drogi zbudować. Remontowano go całkiem niedawno, bo w połowie lat 90-ch ub. wieku. Teraz pobocze nigdy nieoczyszczane porasta chwastami i chaszczami na obrzeżach. Rów odwadniający nie spełnia właściwie swojej roli, bo potoki wody płyną całą ulicą, a od strony pomnika żydowskiego koryto odwadniające jest całkowicie zasypane mułem zarośnięte chwastami i po prostu zapomniane. Po każdym deszczu płyną tam potoki, które coraz bardziej niszczą i degradują tę ulicę…
W Kazimierzu sezon turystyczny w pełni. W wielu miejscach w miasteczku wciąż (już sierpień) niesprzątnięte ulice po zimie. Przy ulicznych krawężnikach cały rok leży pozimowy piasek, rozwiewany potem przez wiatr.
Na obrzeżach rosną chwasty…
Cudzoziemcom z zachodniej Europy, którzy często przyjeżdżają do Kazimierza, (niby do jakiejś perły renesansu?), nie mieszczą się takie widoki w głowach.
Najczęściej wspominają o tym, że tutaj jakby zupełnie nie było gospodarza.
Rozmawiając ze mną nie mogą pojąć jeszcze wielu innych rzeczy. Czasem aż mi jest wstyd polemizować z nimi, bo jak wytłumaczyć porządnemu Szwajcarowi, że szosa w Czerniawach czeka od kilkudziesięciu lat na specjalne fundusze, a miasto, do którego przyjeżdżają w sezonie dziesiątki tysięcy turystów tych funduszy nie potrafi zebrać.
Nie mogą też zrozumieć, że miasto, do którego przyjeżdża co weekend tyle tysięcy turystów nie ma porządnych szaletów publicznych. Ten jedyny wciąż i „pompatycznie nowoczesny” szalet nad Wisłą, którego miasto nie było w stanie otworzyć na sezon w roku 2012 nie może zaspokoić wszystkich potrzeb. No, bo jak namówić starszego pana, któremu sikać się chce na Rynku, albo gdzieś pod kościołem, na kilkusetmetrowy spacer nad Wisłę? Istniejący przedtem od kilkudziesięciu szalet przy Małym Rynku urągał wszelkim europejskim standardom, a inne
w miasteczku wcale nie są lepsze…
-Nijak, nikt z tych cudzoziemców nie może zrozumieć jak to jest, że miasto, do którego tłumy walą co tydzień jest wciąż biedne i na nic nie ma tutaj pieniędzy.
-Nie ma na zamiecenie ulic, na wyremontowanie kilku komunalnych budynków, albo na restaurację jednego, czy dwóch obiektów rocznie i dlaczego brzoza na kamienicy nad Apteką rośnie coraz większa, jakby nikt jej tam nie widział…
Tłumaczę tym cudzoziemcom, że tak tutaj ma być, że to taka malarska atmosfera…
Artur Besarowski
Komentarze
a w dowodzie mam Mięćmierz ponieważ pani zwróciła mi uwagę gy składałam wniosek o dowód
Jest to nie tylko ważne, ale BARDZO WAŻNE. Aby ubiegać sie o środki unijne należy wymienić miejscowość. I co. Chcesz wstawić fikcyjną miejscowość?
Czy POZWOLISZ, kiedy powiem, że Polska to mój kraj?
Piotr. Wali Ci na mózg, czy to dogmat PRAWDZIWEGO PATRIOTY?.
Jak się ma żona?
Staje się śmiesznie STRASZNYM, że w naszym miasteczku i okolicach panuje taka totalna ABNEGACJA.
Zgoda. Była dżuma, nieszczęścia różniste, wskutek czego na Wietrznej Górze nasi ojcowie postawili TRZY KRZYŻE.
Pytanie. Co dzisiaj należałoby postawić. Bo na razie moi adrewsarze WSZYSTKO stawiają na GŁOWIE./ tj. do góry nogami/
Mylisz się. Ryciny z XIX wieku zawieraja nazwę Mięćmierz.
odwrót; nazwa Mięćmierz pojawiła się ni stąd ni zowąd jakieś 20 lat
temu (samowolnie, bez żadnych konsultacji!!!) z Urzędu i jest
nieprawidłowa. Jeszcze w starym dowodzie osobistym miałem zapisane
Męćmierz. Znaki drogowe przed wsią, które stoją od 20 lat, też są z
nazwą Męćmierz. Wszyscy starzy mieszkańcy tej wsi pamiętali zawsze
Mę.., a nie żadne Mię... Nazwa ta pochodzi od starosłowaińskiego
imienia Męcimir (ten kto mąci pokój)... Więc MĘĆMIERZ, a nie żaden
Mięćmierz. Taka nazwa z Mę figuruje na wszystkich starych dokumentach.
Urzędy są znane z tego, że czasem ktoś "niechcący" poprawia jakieś
nazwy... Artur.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.