Stacja Narciarska-Kazimierz
Zadowolenie z otwarcia nowo powstałego wyciągu narciarskiego jak widać jest powszechne. Obiekt ten długo oczekiwany zarówno przez mieszkańców jak i gości odwiedzających nasze miasto stał się przyczyną degradacji jednego z najpiękniejszych zakątków Kazimierskiego Parku Krajobrazowego. Mimo to, według powszechnej opinii, korzyści z obecności obiektu będą czerpać nie tylko właściciele, ale także turyści, i pośrednio ci, którzy ich obsługują.
Jednak, czy stacja narciarska o potężnej kubaturze spełni nasze oczekiwania? Czy przemysłowa turystyka jest właściwą drogą? Wątpię! Co wzbudza mój niepokój: po pierwsze obiekt jak na kazimierskie warunki jest za duży. „Koszta” poniesione w czasie budowy (degradacja środowiska, tworzenie nowej infrastruktury) tego obiektu są olbrzymie.
Co takiego się stało?
Teren stacji narciarskiej położonej na granicy miasta Kazimierz i Bochotnicy (potoczna nazwa: „szpitalne”), to aż 6 ha terenu. Pod względem przyrodniczym, było to miejsce wyjątkowe, a pod względem przyrodniczo-krajobrazowym, nieporównywalne do jakiegokolwiek innego miejsca w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Przestrzeń obecnego wyciągu narciarskiego wchodzi w skład kompleksu dziewiczych terenów Kazimierza, które od setek lat nie były „stygmatyzowane” ludzka ręką. Stało się tak dlatego, że obszar ten jest podmokły ( a raczej był), usiany dziesiątkami małych źródełek wypływających ze zboczy. Bogactwo fauny i flory tego terenu jest nie do ocenienia. Jeszcze niedawno w tym rejonie znajdowały się żółwie błotne.
Aby powstał wyciąg narciarski, sprzęt ciężki (spychacze) pracował nieprzerwanie 4 lata. Zasypano źródła i jary, głębokie na kilkanaście metrów. Zasypano wąwozy, wycięto kilkaset drzew. Pomijam aspekt prawny, co jak się wydaje byłby wielowątkowy, to już przeszłość. Mam skromne pytanie do burmistrza Grzegorza Duni, czy w przypadku innych inwestorów kryteria podejścia urzędów i urzędników będą podobne? Czy podejście organów ścigania również będzie przychylne innym inwestorom? Czy w ogóle ktokolwiek nie z miejscowego układu będzie mógł cokolwiek wybudować, ktoś niezwiązany z lokalnym układem miałkiej sitwy pana burmistrza? Generalnie w sprawie budowy obiektu najpierw zrobiono stacje narciarską, a potem ją legalizowano ( to porównanie obrazowe) mówiąc wprost: w całości pominięto aspekt formalnoprawny.
Stacja, wielki kombinat
Jak można przeczytać w decyzji środowiskowej (BIP Kazimierz Dol.), stacja narciarska posiada pięć tras zjazdowych o zróżnicowanych długościach przejazdu i poziomie trudności. Po jej uruchomieniu przewidziany jest „przerób” 2400 osób na godzinę. Nie trudno przemnożyć to przez ilości godzin, na dobę i mamy obraz ilości osób, samochodów przyjeżdżających w to miejsce itp. Na miejscu również przewidziano budowę hali o powierzchni 2 000 m2 w której mają znajdować się restauracje, a także potrzebna infrastruktura, obsługująca turystów. Brakuje tam odpowiedniej ilości miejsc parkingowych, co jest zrozumiałe, zważywszy na kazimierskie warunki. Można oczywiście wyciąć kolejne kilka ha lasu i zadrzewień aby je zbudować, ale inwestorzy idąc w ślad innych zbytnio nie przejmują się problemem samochodów. Parking równie dobrze może być na pobliskiej ulica Puławskiej, tak jak w przypadku hotelu Król Kazimierz – samochody jego gości kompletnie zatłaczają pobliską ulicę. Oczywiście właściciel stacji narciarskiej – Marcin – jako Radny i członek komisji zajmującej się tematem zagospodarowania przestrzennego miasta, zadbał o to, aby przy stacji narciarskiej powstała stosowna infrastruktura. Zaplanowano tereny pod obiekty obsługi turystycznej, nowe hotele i pensjonaty. Nawet tereny sadów od strony Wisły (tak szczególnie chronione przez panią Konserwator) przeznaczone są pod zabudowę (sic!). Widać wyraźnie na tym przykładzie, że nieważne co się buduje, gdzie się buduje, ale kto buduje. Infrastrukturę zaplanowano zbudować po drugiej stronie drogi okalającej wyciągi i na wzgórzach. Z punktu widzenia Marcina jest to zamysł zrozumiały – jest on twórcą marki fast-foodu w .. wydaniu.?: kebab „Pod Psem”. Mamy również pytanie do aparatu władzy, czy podobnymi kryteriami władza będzie kierować się w przypadku innych, rodzimych inwestorów?Czy inwestor Marcin jako Radny (szara eminencja naszego urzędu, burmistrza Duni) był na pozycji uprzywilejowanej? Jeden z mieszkańców Kazimierza chcąc wyznaczyć trasy do narciarstwa biegowego i utworzyć niewielka infrastrukturę z tym związaną, został zignorowany przez burmistrza. Wyśmiano człowieka, który z pasji chciał stworzyć infrastrukturę do rekreacji czynnej nie szkodząc środowisku!
Wracając do stacji narciarskiej, zaplanowano liczne inwestycje w tym rejonie tj. modernizację (zmodernizowanej niedawno) oczyszczalni ścieków, chodniki, zmianę nawierzchni drogi i utwardzanie wąwozu (droga techniczna do wyciągu), pomijając już indywidualne zmiany w MPZP. To wszystko poświęcono i skrzętnie zaplanowano z myślą o jednym inwestorze, ówczesnym Radnym i przewodniczącym Komisji Rewizyjnej etc. Dodam, że inwestor Marcinbył wówczas prawą ręką pana burmistrza Grzegorza Dunii. Czy takie kryteria są dopuszczalne w standardach cywilizacji łacińskiej? Czy do cholery nie macie ludzie umiaru! Czy równie z troską zajmie się Nasz burmistrz innymi inwestorami?
Kolejne artykuły poświęcę innym przykładom inwestorów z kręgu znajomych burmistrza.
Co z inwestycjami ?
W 2005 roku Stowarzyszenie Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu Dolnym wystąpiło do burmistrza Kazimierza Dolnego, aby ten w nowo tworzonym studium, przewidział możliwość budowy na terenie całej gminy, infrastruktury do uprawiania wypoczynku zimowego (małych wyciągów narciarskich lodowisk) tj. infrastruktury służącej do wypoczynku czynnego. Nasz wniosek został zignorowany. Na moje pytanie, które zadałem nie tak dawno, obecnemu burmistrzowi, powiedział on „co ciebie obchodzi wieś, trzeba reaktywować wyciąg tzw. stary stok i starczy nam”. Otóż tu burmistrz mylił się zasadniczo. Jak już wspominałem wiele razy przy różnych okazjach, tereny wokół Kazimierza to jedyne tereny, pomiędzy Warszawą a Zakopanem, z górkami, które mogą stać się dodatkową atrakcją turystyczną zarówno dla odwiedzających nas gości jak i miejscowych ludzi. Oczywiście chodzi raczej o zabawy rodzinne niż sport wyczynowy. Dodatkowo stworzenie infrastruktury (wyłącznie pomoc formalnoprawna inwestorom ze strony UM) rekreacyjnej na obrzeżach gminy (poza miastem) może stać się dodatkowym, ważnym źródłem dochodu dla mieszkających tam osób, głównie rolników, grupy ludzi dla których w obecnych realiach utrzymywanie się z gospodarstwa rolnego graniczy z cudem. Jednocześnie umiarkowane inwestycje w sąsiednich miejscowościach (Witoszyn ,Rzeczyca ,Wylągi, Wierzchoniów) spowodowałyby odciążenie centrum miasta nadmierna ilością turystów (głównie w weekendy). Takie plany mogą też spowodować opamiętanie się nowobogackich inwestorów, którzy złudnie upatrują sensu w inwestycjach jedynie w centrum miasta. Jest bowiem nadzieja, że ten chory trend zostałby odwrócony, a miasto ocalałoby. Nasuwa się zatem pytanie zasadnicze, czy burmistrz łącznie z imperatorową wschodnich rubieży RP, Halina Landecką, której „zasługi” w niszczeniu masy zabytkowej miasta Kazimierza są nie do przecenienia zrozumieją wreszcie ten fakt. Czy rozumieją to inne instytucje współodpowiedzialne za kształtowanie przestrzeni publicznej Naszego miasta? Czy wspomniane przeze mnie kryteria będą obowiązywały wszystkich? Czy nie stanie się tak, że w przypadku kiedy znajdzie się inwestor, chcący wybudować np. wyciąg narciarski w Rzeczycy, czy gdziekolwiek indziej w gminie nie zostanie okrzyknięty oszołomem niszczący środowisko (udział właściciela obecnego wyciągu może być kluczowy w kwestii decyzji….) i ostanie ośmieszony przez pośpiesznie stworzony dla doraźnych celów jakiś „Społeczny Komitet Ochrony Krajobrazu Południowego Zbocza Łysej Polanki”? Ponieważ „komuś” przykładowa inwestycja będzie stała w kolizji z jego planami na przykład pt. budowa willi „Szczęśliwe Miejsce”? Co wtedy powie burmistrz? Mamy wyciąg jeden po co nam kolejny ! Tak właśnie dzieje się w naszych kazimierskich realiach. Kiedy dochodzi do niszczenia zabytków, niszczenia krajobrazu, degradacji środowiska naturalnego, osoby uzurpujące sobie prawo do prawdy absolutnej milczą. Oczywiście w imię partykularnych interesów kolesi. Kiedy ktoś próbuje stworzyć coś dla dobra nas wszystkich, wtedy powstaje ferment i lament (aj waj), ciemnogród niszczy nasze miasto. Oczywiście w ramach pomocy przybywa uległy i chwiejny, burmistrz Grzegorz Dunia. Dla przypomnienia dodam, ze swojego czasu pan Profesor Konrad Kucza-Kuczyński chciał się przykuć do skał kamieniołomu na znak protestu przeciw sprzedaży kazimierskich kamieniołomów (panie profesorze w Bełchatowie ma pan większe pole do popisu), wygłaszał tyrady, odsadzał od czci i wiary zamysł sprzedaży kamieniołomów (sprzedaż to fatalny pomysł) Nie minęły dwa lata, a profesor bierze udział w spotkaniach wyborczych Grzegorza Dunii. Obaj wspólnie wygłaszają nawzajem na swoja cześć laudacje. Co takiego się stało? poza tym, że burmistrz dzieli działki w kazimierskich kamieniołomach. A co niektórzy maja plany budowy osiedla mieszkaniowego w tym miejscu. Co dzieje się z miejscowymi autorytetami do których należy również pan Kucza-Kuczyński? Czemu milczą, kiedy tereny Krzyżowej Góry przeznaczone są pod zabudowę dla nowobogackich? Czemu opętał ich skrajny konformizm, koniunkturalizm? Czy nie może być tak, że planowane inwestycje maja uwzględniać interes mieszkańców naszej gminy?
Grzesiu, czy nie może być tak, że ochrona zabytków, ochrona krajobrazu (tak troskliwie zadbanych przez naszych przodków) stanie się wspólnym przedsięwzięciem i interesem, polską racją stanu „naszej małej ojczyzny”?
J.K.
Komentarze
Autor: Joanne Kathleen Rowling, Harry Potter i Książę Półkrwi
Tez jestem koneserem pieknych krajobrazo
Tylko ze czasem wraz z panem podziwia je tylko kilka osob. Teraz na stoku podziwia je tysiace. Niech pan nie bedzie taki samolubny i rusza na narty. Nie ma w Polsce zadnego innego powodu dla ktorych tysiace ludzi uprawialo by sport szczegolnie na swiezym powietrzu.Tez nie lubie gdy wycina sie drzewa ale suma dobra i szczescia ludzi jest nieporownywalna do tej straty sam pan jakby troche to rozumie piszac ze wszyscy sa szczesliwi. Oj nieladnie byc taki egoista
Bo rzucając takie oskarżenia (bądź kalumnie) należało by się przedstawić z imienia i nazwiska. Chyba że honoru brak
Krytykować mogą "jedynie słuszne media", to dzięki nim mamy w POlsce tak "wysoki" poziom życia społecznego.
Totalitaryzm już minął, panowie z Lublina.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.