Wydrukuj tę stronę

Ale zapachniało...,czyli rzecz o miejskim szalecie.

Oceń ten artykuł
(16 głosów)

Ta notka to apel do Burmistrza Kazimierza, ale także do wszystkich ludzi dobrej woli, aby wpłynęli na urzędników w kwestii szaletu. Nie jest to temat, którym można czy należałoby się chwalić - nie ma czym. Od ubiegłego lata szalet miejski jest zamknięty ponieważ zgodnie z wolą Rady został wystawiony na sprzedaż. Przez cały ten okres turyści nie mieli gdzie się załatwiać. Nikt nie zadbał o to, aby pomyśleć… i z przetargiem poczekać do oddania makrokibli. A w tej sprawie droga do przecięcia kibelkowej wstęgi (z papieru toaletowego)daleka. Mieszkańcy jak i goście odwiedzający miasteczko zmuszeni zostali do załatwiania się na własną rękę... Korzysta się więc z walorów ukształtowania terenu, dobrodziejstwa szaty roślinnej, a także lokali gastronomicznych. W takim razie Europejczycy muszą załatwiać swoje potrzeby na poziomie europejskim … Pozycja „na narciarza” jest niepolityczna i szkodliwa. Może już nie testujmy granicy ludzkiej cierpliwości. Kilkakrotnie o pomoc zawracali się franciszkanie, gdyż sławojki znajdujące się na terenie klasztoru przeżywały swój renesans. Mimo próśb o udostępnienie miejskich szaletów, końca problemu nie było widać. Idzie sezon letni, a szalety w budowie. Zwracam się zatem z apelem do Burmistrza, aby wydał klucze od przybytku… może znajdzie się taki, co zatroszczy się o garderobę ludzi i walory klimatyczne miasteczka. W innym przypadku trzeba będzie zrewidować stanowisko magistratu w kwestii opłat klimatycznych. Chyba, że to jest kolejny element promocji miasta. W zasadzie miasto ma swoje hasło klucz – „Kazimierz budzi zmysły”… węchowe?

J.K.

Czytany 3590 razy