Wydrukuj tę stronę

Kilka słów o ostatniej Sesji…

Oceń ten artykuł
(16 głosów)

Na ostatniej Sesji Rady Miejskiej (Wielki Czwartek) dyskutowano przede wszystkim na temat uchwał śmieciowych, które były procedowane w pośpiechu i bez należytego rozpoznania tematu. Dopiero protesty mieszkańców gminy (pod protestami podpisało się około 700 osób) sprawiły, że temat śmieci powrócił. Miejmy nadzieję, że usłyszymy teraz od burmistrza wyjaśnienia, dlaczego opłaty za wywóz śmieci mają wzrosnąć nawet o 400%.

Drugim ważnym tematem był tzw. fundusz sołecki, który burmistrz wraz ze swoimi radnymi chciał zabrać mieszkańcom. Zważając na cały budżet gminy i sposób wydatkowania pieniędzy, owa sprawa rysuje się jako absurd. Wysokość funduszu sołeckiego w skali roku to około 200 000 złotych. Burmistrz topi w błocie miliony złotych, bez jakiegokolwiek głosu sprzeciwu ze strony większości radnych, stąd też musi szukać oszczędności. Najlepiej zabrać pieniądze sołectwom, bo przecież mieszkańcy nie wiedzą co jest im potrzebne. Gdyby owi mieszkańcy decydowali na co wydać pieniądze, prawdopodobnie nie mieli byśmy genialnych inwestycji typu kibel, niekończący się remont zamku, remont niedawno remontowanej oczyszczalni ścieków itd... Po co remontować z funduszu sołeckiego jakieś lokalne dróżki, zakładać oświetlenie, remontować świetlice… Lepiej oddać pieniądze burmistrzowi, bo ów guru wie lepiej co jest mieszkańcom potrzebne, by żyło się lepiej.

Kilka słów należy poświecić zachowaniu kilku radnych w kwestii likwidacji funduszu sołeckiego. W czasie obrad Komisji budżetu (posiedzenie Komisji było dzień wcześniej), zarówno radny Waldemar Kruk jak i Mirosław Opoka byli za zawieszeniem funduszu sołeckiego. Radny Opoka stwierdził, że trzeba oszczędzać. Jednak już w trakcie sesji radny Kruk głosował za utrzymaniem funduszu a radny Opoka wstrzymał się od głosu. Wydaje się, że przez jedną noc jakieś nowe okoliczności w tej materii nie mogły się pojawić. To tylko pokazuje, jak wiele decyzji radni podejmują pod wpływem impulsu lub pod wpływem nacisków, bez należytego przemyślenia.

Oczywiście burmistrz Grzegorz Dunia miał swoje pięć minut. Sprawa funduszu sołeckiego i uchwał śmieciowych podcięła mu skrzydła. Powszechnie wiadomo, że najlepszą formą obrony jest atak, więc burmistrz zaatakował i wypalił… Chodzi o wyrok sądu w procesie jaki wytoczyłem burmistrzowi za powtarzane w mediach kłamstwa, że wykorzystałem swoje stanowisko (radnego) do przekwalifikowania swoich działek na budowlane. W najbliższym czasie do tej sprawy powrócę.

Wróćmy do sesji. Burmistrz (rękami swoich radnych), nie wiedzieć czemu, zdjął z porządku obrad głosowanie nad projektem uchwały w sprawie wydzierżawienia działki pod elektrownię wodną w Bochotnicy. Dzień wcześniej przekonywał, ze to świetna inwestycja (w tej kwestii zgadzam się z burmistrzem). Co takiego się wydarzyło przez noc? Inwestycja ta uwypukla nieodpowiedzialne zachowanie burmistrza, który bez konsultacji z Radą, zapewniał inwestorów, że sprawa ruszy z miejsca (nikt poza burmistrzem oczywiście nie widział inwestorów). Dla mnie najzabawniejsze jest to, że radnych w ogóle ta sprawa nie interesowała. Było zupełnie inaczej niż z filmowcami chcącymi w Kazimierzu wybudować Centrum Sztuki Audiowizualnej.

Wiele przykrych słów padło od mieszkańców Wierzchoniowa, którzy do swoich posesji dojeżdżają przez spróchniały most, ryzykując życie i zdrowie. Jak się okazuje burmistrz obiecał jak był na miejscu, że sprawa zostanie załatwiona. Teraz też obiecuje, tylko nie określa czasu kiedy most zostanie wyremontowany. Jak się wydaje ma dylemat, czy współfinansować budowę pomnika czy odbudować schody na Górę Trzech Krzyży.

J.K.

Czytany 4704 razy