Wydrukuj tę stronę

Zapiski z codzienności 30 lipca – 15 września 2017

Oceń ten artykuł
(3 głosów)

…Zanim został zamordowany Kadafi każdy Libijczyk chcący zostać rolnikiem otrzymywał prawo do użytkowania ziemi za darmo, dom, sprzęt, żywy inwentarz i nasiona…



 

Ostatnia Krowa

 

We wczesnej młodości, zaraz po studiach w Warszawie, osiedliłem się w Męćmierzu koło Kazimierza Dolnego. Nikt mi wtedy niczego nie dawał. Sam kupiłem niewielką działkę i zbudowałem dom. Ta emigracja wewnętrzna (tak się wtedy to nazywało) miała miejsce jakieś 40 lat temu. Gdyby nie fakt, że paszportu nie otrzymałem w tym czasie z jakiś ważnych wówczas powodów, zapewne wyemigrowałbym gdzieś dalej, za granicę. A tak, utknąłem tutaj na wiele lat, aż do teraz. Kiedy pojawiłem się po raz pierwszy w tej liczącej 35 numerów podkazimierskiej wsi, na pobliskiej wiślanej Krowiej Wyspie pasło się stado krów liczące co najmniej 100 sztuk. Oprócz krów było w okolicy wiele koni, świń, oraz innego wszelakiego inwentarza. Kamieniste pola starannie uprawiano, a liczne drzewa owocowe dawały mnóstwo jabłek, gruszek, orzechów i śliwek. Żywności było pod dostatkiem, mimo, że wieś była raczej biedna, zniszczona wojnami i wyludniona.


Minęło 40 lat. Pola zarosły krzakami, krów i koni już nie ma. Z trudem można tutaj kupić parę jajek u kilku pozostałych jeszcze na gospodarstwie chłopów. Większość powymierała, a młodzi uciekli do miast wyprzedając przedtem letnikom resztki ojcowizny. Ci, co pozostali, zakupy robią w pobliskiej Biedronce zwożąc do wsi mleko, chleb, a nawet owoce i warzywa. Nowi przybysze nic już nie uprawiają, strzygą tylko co weekend swoje trawniki, hałasując przy tym niemiłosiernie.


Po sąsiedzku, kilkaset metrów za lasem, położona jest większa wieś, licząca może 40 numerów – Okale. Większość stanowią rdzenni mieszkańcy, żyjący tutaj z dziada, pradziada. Ci też przestają już uprawiać swoje pola. W całej wsi nie ma żadnej krowy, ani świni. Nie opłaca się hodować kur i uprawiać nawet warzyw jeśli wszystko można kupić w Biedronce...


Jest jeszcze jedna, ostatnia!, krowa na Miejskich Polach k. Kazimierza przed Okalem. Należy ona do 80-cio letnich rolników – pani Anny i Jana. Piękna, szalenie mleczna „dżersejka” potrafiąca dać nawet 25 litrów mleka dziennie. Państwo Anna i Jan mają maleńkie, kilku hektarowe gospodarstwo, które wciąż starannie uprawiają. Posiadają stareńki ciągnik, przyczepę, kilka starych maszyn i dziesięcioro wnuków. Hodują kury, jedną świnkę, uprawiają truskawki, maliny, a wokół ich domu rośnie mnóstwo kwiatów. Pani Ania codziennie o świcie wyprowadza swoją krówkę na pastwisko, potem ją doi i co kilka dni sama produkuje wspaniałe masło.



 

Kiedy wdałem się w rozmowę z panem Janem, dowiedziałem się, że zdecydował z żoną żeby od przyszłego roku nie pracować na roli. Nie mają już siły. Jego dzieci i wnuki nie przejmą gospodarstwa. Wszyscy pouciekali do miasta, tam jest wygodniej. Ojcowiznę sprzedadzą. Nie trzeba chodzić w gumiakach. Nie trzeba zgłaszać świnki do uboju, albo liczby kur, psów i kotów chodzących po podwórzu.

 

Powoli, systematycznie niszczone jest polskie rolnictwo. Podstępnie – przepisami, odpowiednimi unijnymi dyrektywami, oraz lobbowaniem obcych produktów w wielkich marketach. Duży, wielomilionowy naród w sercu Europy nie może być samowystarczalny w żywność. Jest tylko zbędnym konkurentem, mało tego, jest zbędny w ogóle, zajmując wspaniałą przestrzeń z niezmierzonymi bogactwami naturalnymi. Wojna trwa! Tylko inaczej.

 

Problem upadku rolnictwa i wymierania wsi dotyka całego obszaru Polski. Nasze wspaniałe kiedyś rolnictwo, z ogromnymi pokładami wiedzy i tradycji, ostatnia ostoja naszej niezależności, na naszych oczach upada. Wielkoobszarowe uprawy, straszliwie schemizowane, nie zastąpią bioróżnorodnych, drobnych, ale zdrowych upraw. Te wielkie, z uprawami GMO, sztucznie nawożone, nie dadzą zdrowej żywności i wyjałowią przy tym bezpowrotnie gleby.

 

Polska bioróżnorodność potrafiła sprostać każdemu najeźdźcy. Teraz już nie obronimy się, ani jako naród, ani jako państwo. W całym naszym społeczeństwie obserwujemy słabnącą kondycję naturalną – zdecydowanie pogarszającą się zdrowotność, przez co zobojętnienie, otępienie i gorszy komfort życia. Uzależnienie od systemu, który nas coraz bardziej zniewala.

 

Tadeusz Strzępek

 

 

P. S.

Bardzo ważne abyśmy razem bronili małych i średnich gospodarstw. Ustawy i rozporządzenia, które stały się aktem prawnym w temacie afrykańskiego pomoru świń są wymierzone przeciwko narodowi polskiemu, przeciwko polskiej racji stanu, przeciwko polskim rodzinnym gospodarstwom rolnym. Pomysł finansowania przez rząd realizacji wymogów bioasekuracji dla gospodarstw posiadających powyżej 300 sztuk trzony chlewnej, a pozostawianie samym sobie rolników posiadających mniejsze gospodarstwa i jednocześnie wymagania od nich spełnienia tych absurdalnych wymogów, które wiążą się z inwestycjami finansowymi, to przykład jawnej zbrodni, którą rząd dokonuje na polskim rodzimym rolnictwie. Jesteśmy świadomi, że jest to celowa polityka/ strategia, która ma na celu wyrugowanie/ zniszczenie polskiego kapitału/ rolnictwa na rzecz obcego kapitału wielkich korporacji. Takimi samymi przepisami zlikwidowano i zniszczono rodzinne gospodarstwa rolne w USA, Kanadzie i w krajach Europy Zachodniej. Nie pozwólmy aby małe i średnie gospodarstwa zostały zniszczone.

Czytany 8482 razy