Wydrukuj tę stronę

„Dożynanie” Kazimierza Cz. X - Studium pogardy.

Oceń ten artykuł
(14 głosów)

Żeby dosadnie określić atmosferę jaka panowała podczas obrad Komisji Planowania i Zagospodarowania Przestrzennego w dniu 19 maja 2011 r., należałoby użyć słowa groteska. Cynizm i wyrafinowanie urzędników - bezgraniczne. Doskonale pasuje do tego określenie, które widnieje na bramie piekieł „Wy którzy tu wstępujecie porzućcie wszelkie nadzieje”. Parafraza tego cytatu jest wymowna, świadczy o tym, że w kontekście tych wydarzeń jesteśmy bezradni. Amatorstwo burmistrza jak również (co wręcz nieprawdopodobne) planistów wedle lansowanych przez nich tez, wprawia w osłupienie. Kpina burmistrza oraz zespołu planistycznego z nas wszystkich: radnych, mieszkańców kazimierskiej ziemi i … gości odwiedzających nasze okolice, każe poważnie zastanowić się nad tym co dalejZwykli mieszkańcy naszej gminy są dyskryminowani i stygmatyzowani tyranią urzędniczą. W sposób skrajny osoby wpływowe są w pozycji uprzywilejowanej. To my, tutejsi czekając kilkadziesiąt lat na przysłowiowe odrolnienie działki, dowiadujemy się od urzędników i planistów, że tym razem nasza działka nie może zostać przekształcona, a uzasadnienie takiego stanowiska jest nie mającej konsekwencji drwiny. Reglamentowany przywilej odrolnień należy się głównie osobom wpływowym z zewnątrz, oczywiście poza dworem burmistrza Duni. I nie ma tłumaczenia, że mamy dzieci, że chcemy godziwie żyć i mieszkać na swoim terenie. Infantylne kontrargumenty planistów o tunelach dla mikrobów, pełzających „zielonych ludzikach”, wentylowaniu działek, szlakach ekologicznych zastąpiły do nie dawna powtarzane przez urzędników jak mantra inne słowa w podobnym tonie jak: ochrona krajobrazu, niepowtarzalne walory widokowe itp. Działania takie są testem na wytrzymałość ludzkiej tolerancji. Te cyniczne „argumenty” o tunelach ekologicznych to jak się okazuje Wunderwaffe dla planistów. Jeszcze niedawno były slogany typu: wyeksponowane zbocza, wybitne walory krajobrazowe itp. Takimi treściami obecnie urbaniści „terroryzują” ludzi. Sytuacja mentalnie przypomina eksterminacje mieszkańców, których wypędza się jak bydło z rodzinnej ziemi. W kontekście całej gminy mamy do czynienia z działaniami jakie miało miejsce na przełomie lat 90-tych w Mięćmierzu, gdzie przyjezdni wyeliminowali autochtonów i to skutecznie (książka pt. „Męćmierzanie” jest obrazem tego socjologicznego zjawiska). Obok we wsi Stare Okale, sytuacja bardziej ekstremalna.Taka refleksja nasunęła mi się po ostatnim spotkaniu z planistami. Okazuje się, że głównym problemem burmistrza i planistów przed jakim stoją nie jest merytoryczne uporanie się z zagadnieniem studium, ale głównie to, jak przeprowadzić dyskusję publiczną (pierwszą w historii o takim nagłośnieniu) przy maksymalnym ograniczeniu udziału społeczeństwa. W czasie najbliższych dyskusji publicznych nad studium nie spodziewajmy się od planistów konstruktywnych i merytorycznych odpowiedzi! Będzie gra słów, racjonalizowanie i socjotechniczne sztuczki opanowane przez burmistrza do perfekcji. Uważam tak patrząc na zachowanie planistów na komisji i ich odpowiedzi na moje pytania. Zapytałem o dwie sprawy (podobnych znam dziesiątki). Pierwsza to kwestia odrolnienia działki p. Doroty Szczuki, inspektora od spraw promocji UM Kazimierz Dolny, która nabyła swoją działkę w maju 2009 roku i natychmiast ją odrolniła, dzięki wpływom u konserwatora, ale nie tylko. A pani Iza, która sprzedała urzędniczce działkę niestety nie miała tyle szczęścia, pomimo tego, że jej działka jest obok. Planiści nie odpowiedzieli na moje pytanie, kluczyli i brnęli w wymijających „definicjach”. Mówili, że nie znają numeru działki i nie mogą odnieść się do tej konkretnej sprawy (laptop z całym studium stał na biurku), że zawsze przy przekształcaniu działek jest pewnego rodzaju uznaniowość. Czy zatem uznaniowość jest głównym kryterium, którym kierują się planiści? Kiedy poddałem krytyce taki sposób załatwiania sprawy, w obronę planistów włączył burmistrz Żurawiecki twierdząc, że ja kłamię i mówię nieprawdę. Urzędnik stwierdził że działka pani Doroty nie jest budowlana w tym studium – „Panie Kowalski, pan kłamie!” - grzmiał burmistrz! Rozumiem ton burmistrza, ale żeby w obronie patologii pójść tak na całość - tego nie rozumiem. Drugi podany przeze mnie przykład również obezwładnił planistów. Obywatel nowobogacki kupił działkę rolną w 2008 roku (w handlu pośredniczył znany w regionie handlarz nieruchomościami, były Radny) i działka w tym samym roku zastała wrysowana jako budowlana - pensjonatowa. Obok przez miedzę, kazimierzak z dziada pradziada nie dostąpił takiej łaskawości, mimo, że jego wniosek o przekształcenie działki na budowlaną leży w magistracie od 15 lat. Z relacji planistów wynikało, że ci „starych” wniosków nie rozpatrywali (sic!). Burmistrza Żurawieckiego rozsierdziła wypowiedź, lapsus słowny planistów, do takiego stopnia, iż poprosił planistów do sąsiedniego pokoju, gdzie zapewne udzielił im stosownej reprymendy i instrukcji jak kontrolować wypowiedzi w obecności takich osób jak Kowalski. I jeszcze coś znamiennego. Jak stwierdzili planiści, nie wnioski są kryterium wyznaczania nowych terenów budowlanych a ich widzimisie. Tłumaczy to fakt założenia specjalnej „gorącej linii”: burmistrz – planiści. Tajemnicą poliszynela było to, iż burmistrz dzwonił do planistów i przez telefon podawał numery działek, które mają zostać przekwalifikowane. Również o tym świadczyć może fakt, że kilka bardzo wpływowych osób i znajomych burmistrza otrzymało działki budowlane mimo, że nie składali wnioskówStrzęp zaufania jakim darzyłem kazimierskich urzędników (planistów nie wspomnę) odpłynął bezpowrotnie - w uczciwość burmistrza jak i planistów po prostu nie wierzę. Jak to mówią, jest etyka i jest kasa. Jednak znamiennym fragmentem obrad komisji była sprawa Pana Ireneusza. Otóż po 4 latach właściciel działki przy Norowym Dole doczekał się pozytywnej opinii Rady do uchwały o przywróceniu zapisów Planu jego działki z 2003 r. Otóż w czasie procedowania zapisów w Planie dotyczących stoku narciarskiego przy Norowym Dole, które miało miejsce w 2006 roku w sposób klasyczny zmieniono na niekorzyść Pana Ireneusza zapisy dla jego działki. Stało się to bez jego zgody, a nawet wiedzy. Nikt bowiem nie powiadomił pana Ireneusza, że przystąpiono do zmian w planie jego działki. W rzeczywistości nie chodziło o stok narciarski (to był pretekst), a o przekształcenie olbrzymich terenów dawnego Stoku na działki budowlane dla Janusza Palikota (znanego winiarza z Biłgoraja). Dzięki planistom z firmy Bud-Plan Janusz Palikot na stoku może wybudować pensjonat wielkości kazimierskiego Rynku.Co za ironia losu, kiedy naprzeciw siebie stają „kat i ofiara”. Otóż zmiany w Planie dawnego stoku, pod wyciąg narciarski dla Palikota wykonywała firma Bud-Plan z Warszawy. Ci sami planiści, którzy robią obecnie studium. Ci sami planiści, którzy wtedy zakpili z pana Ireneusza dziś siedzieli na przeciw niego. Po 4 latach walki o swoje niezbywalne prawa Pan Ireneusz wygrał walkę z „rakiem” tyranii urzędniczej. Nie było słowa przepraszam. Ta sytuacja mówi wszystko o osobach, którzy tworzyli  „studium pogardy”O amatorstwie burmistrza i planistów świadczy kolejny fakt. Będący na spotkaniu Pan Bartek, zadał planistom bardzo ważne pytania. Pierwsze dotyczyło faktu niepoinformowania dyrektora Parku Krajobrazowego o wyłożonym studium, a drugie pytanie dotyczyło wprowadzenia takich zapisów w studium, aby źli ludzie nie grodzili wąwozów. Burmistrz Żurawiecki przyznał Bartkowi rację, że to ważna kwestia i oczywiście należy zrobić wszystko, aby uniemożliwić grodzenie wąwozów. Po chwili burmistrz dodał jednak, że na etapie studium to niemożliwe, ponieważ takie zapisy mogą być jedynie w Planie zagospodarowania przestrzennego, jako akt prawa miejscowego. Wtórowali tej kłamliwej tezie planiści, w tym nadgorliwa pani Ania. Kłamliwej, bo właśnie nie gdzie indziej jak w wytycznych do planów powinien być uwzględniony taki zapis. W obecnym studium dział V - Polityka Kształtowania Struktur Przestrzennych w pkt 15 czytamy:„W obecnym studium dla zachowania walorów krajobrazowych i drożności tradycyjnych szlaków turystycznych niezbędne jest wprowadzenie zakazu budowy ogrodzeń przebiegających dnem lub w przegradzających wąwozy oraz tereny leśne i zadrzewione”.

Drodzy Państwo, wygląda na to, że jeden z najistotniejszych dla nas dokumentów jest nieznany zarówno burmistrzowi jaki i planistom, którzy go skonstruowali. Być może, szczególną uwagę przywiązano do niektórych zapisów, dotyczących niektórych działek, niektórych osób …

 

J.K.

Czytany 8904 razy