Droga - na sądowej drodze!
O problemach z budową drogi na odcinku Góry - Skowieszynek pisałem już kilka razy. Tym razem kilka zdań w kontekście procesu sądowego, który wytoczył Sołtysowi m. Góry burmistrz Kazimierza Grzegorz Dunia. Jak wszystkim wiadomo chodziło o spór dotyczący przebiegu drogi, ( do dziś nie ukończonej) której linia biegu jest inna w terenie, a inna na mapie. Sporny odcinek to około 170 m, właśnie koło posesji sołtysa, w całości biegnący przez teren Państwa Godziszewskich. Nie ma zatem znaczenia czy droga będzie przebiegała 1 m w jedną bądź druga stronę, ponieważ w całości przebiega przez posesję jednej rodziny, która (co ważne) nie rościła nigdy żadnych pretensji co do przebiegu drogi. Burmistrz początkowo chciał aby Godziszewscy przestawili ogrodzenie na długości kilkudziesięciu metrów, tak jak wskazuje mapa. Następnie burmistrz zgodził się aby stan przebiegu drogi w obecnym kształcie został zaewidencjonowany, ale koszta ewidencji w całości pokryła rodzina Godziszewskich. Obecnie cała „wojna” nie toczy już o przebieg drogi, a o to, kto pokryje koszta całej operacji związanej z ewidencją drogi na spornym odcinku. Koszta,to kwota kilkuset złotych. Ponieważ obie strony zgodziły się na taki przebieg drogi, w zasadzie nie powinno być problemu. A jednak problem jest, wywołany jednostronnie przez burmistrza. W dniu 11 lipca sprawą zajęła się Komisja Rewizyjna RM w Kazimierzu Dolnym, która zwołana została w wyniku z mojej skargi na działanie burmistrza (skargę publikowałem na blogu). W trakcie posiedzenia strony stwierdziły, że nikt nie jest winny zaistniałej sytuacji. Sam burmistrz Dunia zapewniał wszystkich, że cała sprawa jest nadmuchana przeze mnie i tak naprawdę nie ma żadnego problemu ani sporu. Nawet pozew sadowy jest, jak to określił burmistrz, wynikiem normalności i dobrych stosunków z sołtysem. Włodarz dodał, że sprawa w sądzie to normalna rzecz przy takich sprawach. Innego zdania był Pan Godziszewski ale fakt ten burmistrz przemilczał . Oczywiście teza o tym, że niema problemu i to, że burmistrz nie jest winny zaistniałej sytuacji jest fałszywa, ponieważ za zaistniałą sytuacje odpowiada właściciel drogi, czyli Gmina. Mówiąc wprost, winę za zaistniałą sytuacje ponosi burmistrz Kazimierza Dolnego. Ale nie w tym rzecz aby doszukiwać się winnych, a w tym jak zakończyć spór, dokończyć drogę i rozliczyć inwestycję aby otrzymać tak potrzebne dofinansowanie. Problem jest również w tym, że burmistrz jest uparty i to jest główny problem. W czasie obrad komisji rewizyjnej burmistrz przez długi czas stał przy swoim i wszelkimi pseudo argumentami chciał przekonać radnych, aby kosztami obciążyć rodzinę Godziszewskich . Potem sugerował, że na sali sadowej strony dogadają się, (akurat…)sugerując aby Godziszewscy pokryli część kosztów. Burmistrz także wymyślił sobie, że w omawianym przypadku należy dodatkowo wykonać projekt zamienny na spornym odcinku drogi ( to koszt kilkunastu tysięcy złotych), gdyż odstępstwa od projektu są znaczne. Wykonanie projektu w mojej ocenie jest zbędne. Oczywiście można uprzeć się i wykonać taki projekt, ale w takim przypadku, analogicznie należałoby wykonać projekt również na innych odcinkach drogi Góry- Skowieszynek, ponieważ w kilku innych miejscach rozbieżności są znacznie większe, a mimo to, sporu nie ma i projektu zamiennego burmistrz wykonywać nie zamierza. Pytanie nasuwa się samo - dlaczego? Niedorzeczność i bezzasadność tego pomysłu polega również na tym, że jeżeli rozbieżności były by tak znaczne jak mówi burmistrz, problem wypłynąłby na samym początku budowy drogi, zaraz po tym jak geodeci wytyczyli drogę. Jednak kierownictwo budowy drogi stwierdziło, że odstępstwa od projektu będą tak nieznaczne, że można kontynuować budowę drogi w zastanej formie. I tak się stało, betonowe podłoże zostało wykonane w obecnym kształcie przebiegu drogi. Jednak burmistrz upiera się jedynie przy posesji sołtysa. Komisja rewizyjna zajęła się głównie tym, aby burmistrz w całości pokrył koszta. Kwestie prawne,(poświadczanie z urzędu nieprawdy, co do własności gruntu) to sprawa burmistrza, sam nawarzył piwa, niech sam je pije. Sprawa jakości podłoża(w niektórych odcinkach), no cóż, mleko się wylało…, do sprawy wrócimy za kilka lat, jak droga zacznie pękać. Z trudnościami ale komisja przegłosowała mój wniosek. Burmistrz dostał zielone światło, aby w sądzie zaproponować ugodę, sołtys daje grunt, a burmistrz pokrywa koszta ewidencji i ze sprawy wszyscy wychodzą z twarzą. Tyle na komisji. Proces o wydanie nieruchomości, rozpoczął się w poniedziałek 20 lipca, klasycznie od łajania Naszego Gminnego Radcy Prawnego za błędy formalne i niedociągnięcia. Pani sędzia była zdziwiona takim pozwem. Dodała, że ugodę zawiera się przed notariuszem a nie przed sądem . Dodatkowo stwierdziła, że brak jest formalnego wniosku o ugodę o której napomknął gminny Radca. Następnie pani sędzia poinformowała strony, że UM musi wpłacić na konto sądu około 2 tys. złotych tytułem kosztów, ponieważ w przeciwnym razie sprawa zostanie zwrócona (mam nadzieję…). Natomiast jeśli magistrat wpłaci pieniądze proces rozpocznie się od wyznaczenia biegłego geodety i pomiarów drogi na spornym odcinku, co nastąpić może (w najlepszym przypadku) pod koniec roku. Nic dodać nic ująć, tak jak przewidywałem. W przypadku kiedy burmistrz nie pójdzie po rozum do głowy i nie wycofa pozwu, na co liczę, czeka nas kompromitacja i cofnięcie dofinansowania ponieważ niemożliwym będzie ukończenie budowy drogi przed końcem roku, a to warunek bezwzględny dofinansowania. Zapewniam Państwa nie jestem z sędzią w zmowie, ale to ja, jako pierwszy krytykowałem sposób rozstrzygnięcia sporu z Godziszewskimi na drodze sadowej. Uważałem i uważam nadal, że wojna jest o przysłowiowa marchewkę. Tym bardziej, że przypadek ten koło Państwa Godziszewskich nie jest odosobniony. Rozbieżności pomiędzy dokumentacją, a stanem faktycznym na kilku innych odcinkach budowanej drogi są znacznie większe. Jednak tylko w tym przypadku burmistrz poszedł do sądu (sic). W czym objawia się ta urzędnicza schizofrenia (pomijam osobisty, wrodzony „talent” burmistrza do przekory i dąsania się).W mojej ocenie upór burmistrza wywołany jest chęcią „ukarania” sołtysa za „nie lojalność” tj.za zeznania na Policji (głośna sprawa wywożenia gruzu w Bochotnicy).Może się mylę ale nie widzę innego racjonalnego wytłumaczenia w zaistniałej sytuacji. Dla przypomnienia dodam, że Pan Godziszewskich był i jest człowiekiem oddanym sprawom społecznym. W przeszłości jak i obecnie wykonywał wiele zleceń na rzecz Gminy niejednokrotnie wykonywał zlecenia po kosztach, czyli tak naprawdę społecznie. Przez cały okres budowy drogi nieodpłatnie udostępniał swoją posesję do przechowywania sprzętu firmy budującej drogę. Był i jest człowiekiem niezwykle uczynnym dla każdego, o czym doskonale wie Pan Grzegorz Dunia. Zadziwiające jest to jak to się stało, że burmistrz przed wystąpieniem z pozwem do sadu nie proponował Godziszewskim ugody. To na co było Go stać, to nękanie wezwaniami i pismami o zdemontowanie ogrodzenia. O swoich zamiarach wobec p. Godziszewskich, Grzegorz Dunia nie poinformował także Rady Miejskiej. Jednak cała sprawa nie jest błaha, jeśli burmistrz nadal będzie brnął w zacietrzewieniu stracimy wiele. Czeka Nas kompromitacja na skale Polski i utrata dofinansowania. O innych ekonomicznych aspektach pieniactwa burmistrza powiem tylko tyle, że straciliśmy już wiele. Miedzy innymi niemożliwy jest zwrot pieniędzy z inwestycji, które są tak bardzo potrzebne. Inwestycja nie jest rozliczona, a tym samym na koncie UM nie ma pieniędzy z dofinansowania, a mogłyby już być, ponieważ firma budująca drogę wywiązała się z umowy i terminu realizacji inwestycji. Mam prośbę do osób mających nadzwyczajną moc i dar przekonywania. Przekonajcie tego człowieka aby nie szedł dalej tą drogą, może się uda, co wyjdzie na dobre Nam wszystkim.
J.K
Komentarze
Horrendalne ceny, a więc sikamy na wiekopomne budowle.
Nie pisz "ponoć" tylko napisz który z radnych. Nic Ci nie grozi. Radny ma być TRANSPARENTNY. Zresztą. Taka informacje mogłby przedłożyć Janusz Kowalski.
Moje hasło. WYBORCY ŻĄDAJA JAWNOŚĆI. ha ha
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.