Kazimierskie Watergate…

Oceń ten artykuł
(24 głosów)

Publikacja przez pana Marcina Mizerę w dniu 10 lipca 2013r kłamliwego i zmanipulowanego artykułu pt. „Kazimierskie żydki, korupcja w samorządach i przejmowanie władzy, czyli „taśmy prawdy” radnego Suszka(kłamstwa precyzyjnie obnażę w kolejnym artykule) w Tygodniku Powiśla,  według mnie miała na celu nie tylko skompromitowanie mojej osoby i pozbawienie możliwości ewentualnego ubiegania się o fotel burmistrza Kazimierza Dolnego, ale była również  próbą ratowania bankrutującej firmy pani Filipowskiej. W tej sprawie - nazwijmy ją taśmową najważniejszy jest przede wszystkim kontekst, czyli to co mnie spotkało w związku z pełnieniem mandatu radnego, zarówno przed nielegalnym nagraniem mojej prywatnej rozmowy,  jak również to, co przydarzyło mi się już po nagraniu.   Mając za sobą blisko półtoraroczne doświadczenie w postaci różnych „dziwnym zjawisk” jakie mnie spotykały, jestem przekonany, że mamy do czynienia z aferą porównywalną do Watergate.  Sprawa dotyczy wprawdzie tylko lokalnego samorządu, a nie szczytów amerykańskiej władzy, ale cel i charakter jest zbieżny, co tym samym uprawnia mnie do takiego nazewnictwa.

W tym miejscu warto przybliżyć czym była afera Watergate, która rozegrała się na początku lat 70 w Stanach Zjednoczonych. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, iż przyczyną tej afery były nielegalne działania administracji Nixona skierowane przeciwko jego przeciwnikom politycznym. Nie mający szans na reelekcję Nixon  z uwagi na toczącą się wojnę wietnamską powołał Komitet Reelekcji Prezydenta, którego głównym i nieformalnym celem  działania było przeprowadzenie różnych nielegalnych akcji mających zaszkodzić jego przeciwnikom politycznym. Zwieńczeniem tych  operacji była nieudana próba montażu urządzeń podsłuchowych w siedzibie Partii Demokratycznej w Waszyngtonie w kompleksie Watergate. Doprowadziło to nie tylko do wyjścia na jaw całego łańcucha nielegalnych działań, ale również do dymisji prezydenta Nixona.

Nie mam wątpliwości co do tego, iż nagrywanie, bądź też podsłuch mojej rozmowy z Arturem Kwapińskim, jak również późniejszy artykuł w „Tygodniku Powiśla” miały być zwieńczeniem i „perłą w koronie” trwającej od dłuższego czasu gry politycznej wymierzonej w moją osobę. Głównym aktorem tej gry był nie kto inny tylko… redaktor Filipowska. Pewnie wszystko zakończyłoby się sukcesem, czyli publicznym uśmierceniem mojej osoby, gdyby nie fakt, którego moi oponenci nie przewidzieli- doskonale zdawałem sobie sprawę z tego co się wokół mnie dzieje i jaką rolę w tym wszystkim pełni redaktor Filipowska. Licząc się z tym, że w ostatecznym rozrachunku dojdzie do tego typu działań- czyli nagrywania moich rozmów, publicznych kłamstw i pomówień pod moim adresem, zacząłem między innymi kontaktować się SMSami, jak również je gromadzić Dziś są jednym z wielu niezbitych dowodów  w których precyzyjnie obnażam brutalne i bezwzględne  metody działań wymierzonych w moją osobę.

Próby zdyskredytowania mnie przez redaktor Filipowską miały miejsce jeszcze zanim pojawiła się sprawa podsłuchu. Między innymi z rozmów z osobą z Biura Poseł RP pani Małgorzaty Sadurskiej wiem,  że pani Filipowska  ukazywała w złym świetle nie tylko mnie, ale również radnego Janusza Kowalskiego.  Doskonale też pamiętam jak w grudniu 2012r w trakcie przerwy obiadowej na konferencji poświęconej rozwojowi turystyki, w Hotelu Pikul, siedząc w towarzystwie pani Filipowskiej i jeszcze jednej pani (imienia i nazwiska celowo nie podaję)  zarówno ja, jak i pani redaktor mogliśmy w wielkim zaufaniu poznać kulisy powołania Dyrektora kazimierskiego KOKPiTU. Nasza rozmówczyni twierdziła, iż dysponuje mailem od koleżanki, która była jedną z kandydatek na wspomnianą powyżej funkcję i pochwaliła się, że to stanowisko w zasadzie ma już zapewnione. Z uwagi, że ludzie różne rzeczy mówią, z różnych powodów, a ja nie widziałem maila, to nie robiłem z tej wiedzy żadnego użytku. Co innego redaktor Filipowska, która wykorzystując męski nick (przestraszony) i podszywając się tym samym pode mnie zamieściła 19 grudnia 2012r na blogu Janusza Kowalskiego pod artykułem pt „Czy Pani Ministra Joanna Mucha pomoże” następujący komentarz (nr 83):

http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/czy-pani-ministra-joanna-mucha-pomoze.html

„A słyszeliscie o aferze w Puławach z dyrektorką domu kultury? Zaledwie rok temu wygrała konkurs a w poniedziałek prezydent Grobel z hukiem wywalił ją ze stanowiska. U nas będzie podobnie, szczególnie gdy wygra ta, co pochwaliła się znajomej, że ma to stanowisko jak w banku. zrobiła to na początku listopada w mailu do koleżanki, czyli zanim konkurs został oficjalnie ogłoszony. Już nie mogę doczekać się jego wyników. Podobno mają być w piątek. Jak wygra właśnie ta kandydatka to będzie o nas jeszcze głośniej niż teraz o Puławach. Jest bowiem data maila, jest sam mail, jest i komputer. W sieci nic nie ginie. Nie pozostanie mi nic innego jak powiadomić prokuraturę. Pozdrawiam wszystkie kandydatki i szacowną komisję. Oby wybrała mądrze - dla dobra kazimierskiej kultury”

Z uwagi, że było nas tylko troje, a nick był męski, to całe odium upublicznienia owej informacji spadło na mnie. Oczywiście wytłumaczyłem, że nie mam z tym nic wspólnego i po rozmowie z Januszem Kowalskim, w celu wyjaśnienia sprawy można sprawdzić IP komentatora. W rozmowie zaś z redaktor Filipowską po zapytaniu dlaczego to zrobiła, usłyszałem mniej więcej coś takiego- „nie lubię tej baby”

Doskonale też pamiętam, jak po miejskiej Wigilii, a tuż przed Świętami Bożego Narodzenia 2012r z ust pani Filipowskiej mogłem usłyszeć następującą prowokację, która przypuszczam, że była nagrywana ( cytuję z pamięci): „Zrobiłam zdjęcie jak składasz życzenia Bartkowi Pniewskiemu. Pewnie hipokryto pomyślałeś sobie o nim - Ty stary wredny Żydzie” W odpowiedzi stwierdziłem, że pewnie cię rozczaruję, ale nie oceniam ludzi po narodowości, rasie, kolorze skóry, wyznaniu itd., tylko po czynach. Faktem natomiast jest, że w pewnych fundamentalnych sprawach, jeśli chodzi o gminę Kazimierz mamy z panem Bartkiem odmienne zdania. Mimo zdaje się  rozczarowującej mojej odpowiedzi, redaktor Filipowska nie odpuszczała. 

„Masz obsesję na punkcie burmistrza Duni i panicznie go nienawidzisz” indagowała pani redaktor. W odpowiedzi usłyszała- Mylisz się, bardzo lubię i szanuję burmistrza Dunię, i nigdy nie stosowałem względem pana burmistrza ani innego mojego rozmówcy argumentów ad persona, choć w pewnych sprawach się zasadniczo różnimy.W końcówce roku w rozmowie telefonicznej z panią Filipowską dowiedziałem się również o tym, że podjęła ostateczną decyzję o  zamknięciu z dniem 1 marca 2013r  redagowanego przez siebie „Tygodnika Powiśla”. Potraktowałem to jako ważną informację i SMSem w dniu 31 grudnia przekazałem ją  jednemu z moich kolegów.

Jeszcze bogatszy w wydarzenia jakie mi się przytrafiły był styczeń 2013r. Już na początku roku, w dniu 2 stycznia, po wpłynięciu do Sądu Rejonowego w Puławach  aktu oskarżenia przeciwko byłemu kazimierskiemu radnemu (może to przypadek, ale rodzina tego pana była bardzo aktywna w kontekście spraw taśm, o czym napiszę w dalszej części tekstu) otrzymałem między innymi od pani Filipowskiej SMSa, który dał mi wiele do myślenia:

„pomowieniem można zniszczyć wizerunek najuczciwszego”

Również w styczniu 2013r pani redaktor bardzo nalegała, abym w końcu powiedział czy będę ubiegał się o fotel burmistrza Kazimierza Dolnego. Najwyraźniej kogoś bardzo bolało, że nie był jeszcze znany kontrkandydat urzędującego burmistrza.   Jak dotychczas to pani redaktor namawiała mnie do startu w wyborach na burmistrza Kazimierza Dolnego. Miałem nawet jej zdaniem, po ich wygraniu, wybudować w kazimierskich kamieniołomach -  sztetl. „Problem”  był zdaje się tylko  taki, że nigdy nikomu nie składałem deklaracji, co do ubiegania się przeze mnie o fotel burmistrza. Również w trakcie styczniowej rozmowy takowej deklaracji nie złożyłem.  Powiedziałem zgodnie z prawdą, że moim celem jest dobro Gminy i Mieszkańców. Obecnie jestem radnym i to jest dla mnie najważniejsze. Redaktor nie odpuszczała- ale ty mi musisz powiedzieć- w przeciwnym razie nie będę się do ciebie odzywać.  Oczywiście o natrętnym dopytywaniu, które z uwagi na toczącą się grę polityczną było bardzo istotne, poinformowałem moich kolegów z Rady. Jak się okazało podobne pytanie redaktor Filipowska w tym samym czasie zadawała również… radnemu Januszowi Kowalskiemu.

Atmosfera wokół mnie się zagęszczała, czułem, że szykuje się decydujące starcie. Wiedziałem, że toczy się walka o moją głowę i w  sytuacji kiedy pani redaktor poniosła porażkę będzie do tego celu oddelegowana inna osoba…

Artura Kwapińskiego poznałem przez panią Filipowską w marcu 2012r na Gali Sportu Ziemi Puławskiej. Zamieniliśmy wówczas dwa, może trzy zdania. Zdaniem pani redaktor dobrze by było gdybym z Arturem się zaprzyjaźnił. W tym też to celu byłem nagabywany przez panią Filipowską do wspólnego spędzania wolnego czasu np. w barze lub kręgielni. Nie skorzystałem.

W sumie, z tego co pamiętam, a pamięć mam dobrą, to z Arturem Kwapińskim odbyłem  4- 5 rozmów, (jeśli nie liczyć tej z 15 kwietnia, kiedy otrzymałem od pani redaktor pismo z żądaniem wpłaty 45 tys.), z czego 2 w cztery oczy. Wszystkie one miały miejsce w 2013r, w pomieszczeniu zajmowanym przez zarządzane przez Artura Kwapińskiego stowarzyszenie, w budynku przy ul. Skowieszyńskiej w Puławach.

Zarówno w pierwszej, jak i drugiej rozmowie w dniu 14 lutego 2013r (po 10 minutowym spóźnieniu) towarzyszyła nam pani Filipowska. Celem pierwszej rozmowy, jaka miała miejsce najprawdopodobniej w  styczniu 2013r było ratowania Tygodnika Powiśla przed likwidacją, po tym jak w końcówce roku 2012 redaktor Filipowska podjęła decyzję o jego likwidacji, z dniem 1 marca 2013r. Mówiłem wówczas, że szkoda by było zaprzepaścić tylu lat pracy. Zaproponowałem pani redaktor aby w celu ratowania gazety rozważyć ponownie koncepcję powołania platformy medialnej (telewizja, gazeta, portal internetowy) o której to koncepcji dowiedziałem się od samej pani Filipowskiej  późnym latem 2012, przy okazji robienie przez nią reportażu filmowego o wybuchu gazu w kazimierskiej szkole, dla telewizji internetowej, zarządzanej przez stowarzyszenie Artura Kwapińskiego

http://www.youtube.com/watch?v=--U5ZiRIz5U

Tym samym wierutnym kłamstwem  jest to, że to ktoś chciał  wrogo przejąć redagowany przez  redaktor Filipowską „Tygodnik Powiśla”, a już kłamstwem do potęgi n- tej jest, że chciałem to zrobić ja.

Przed drugim spotkaniem z Arturem Kwapińskim w dniu 14 lutego 2013r  poinformowałem go, iż nie ufam pani redaktor i w celu jej sprawdzenia od niechcenie powiedziałem jej- spotykam się z Arturem,  jak chcesz, to przyjdź. Przyszła… spóźniwszy się 10-15 minut. Dało mi to dużo do myślenie, ale nie tylko to. Istotna jest również SMSowa konwersacja zapoczątkowana przez panią redaktor, tuż po tym spotkaniu, która jest wielce wymowna jeżeli chodzi o warsztat dziennikarski, ale również pokazuje mój stosunek do prowadzonych z Arturem Kwapińskim rozmów.

A.F -Źle Rafał kombinujesz ale to świadczy, że nie masz rozeznania kto jest kim w lokalnej polityce ani kto z kim może rozmawiać o ewentualnych koalicjach.

R.S -Ależ Aniu mnie puławska lokalna polityka w ogóle nie interesuje

A.F- A powinna jeśli poważnie myślisz żeby coś osiągnąć. Trzeba wiedzieć z kim na jaki temat można rozmawiać.

R.S -W rzeczy samej. Artur na prezydenta, a ja na jego zastępce

A.F –Jeśli Artur będzie prezydentem to zapewniam, że jego zastępcą będę ja. Ja mówię poważnie i ty w końcu powinieneś zacząć działać poważnie, a nie chaotycznie i po omacku. Nikt za ciebie pewnych rzeczy nie zrobi. Chciałabym żeby ci się powiodło. Teraz skup się na pływaniu.

R.S Dziękuję. Nikt nie powiedział, że nie może być 2 zastępcówJ

A.F Dalej sobie kpij

W międzyczasie dostrzegając, że pani Filipowska nie tylko wie kto z kim może rozmawiać o ewentualnych koalicjach, ale również torpeduje w zarodku bardzo luźne rozmowy na tematy wyborcze  wysłałem Arturowi Kwapińskiemu następującego SMSa (Swoją drogą pomyślałem sobie - czy tak powinien zachowywać się niezależny dziennikarz.)

-Artur prosiłbym aby dzisiejsza rozmowa pozostała na razie wyłącznie tylko między nami. Pzdr. Rafał

Przedstawiając  zapis powyższych rozmów SMSowych zostało obalone kolejne kłamstwo Tygodnika Powiśla, który w artykule z 10 lipca 2013r donosił, że moja rozmowa z Arturem Kwapińskim została nagrana w dniu 15 lutego.  Nigdy nie rozmawiałem z Arturem Kwapińskim 2 dni z rzędu.

Mając powyższe na względzie postanowiłem zagrać vabank w celu sprawdzenia obiegu informacji. Do nagrania, bądź też podsłuchu mojej rozmowy z Arturem Kwapińskim doszło zatem najprawdopodobniej w trackie 3 lub 4 spotkania ( a może i obu – tego nie wiem)  i z pewnością nie był to 15 luty.  

Zapewniam Państwa, że w tej sprawie nie mam nic do ukrycia. Najlepszym dowodem na to jest złożenie przeze mnie, po tym jak otrzymałem w dniu 15 lipca pismo od pani Filipowskiej, zawiadomienia do Prokuratury, jak również prezentacja  poniżej tego  pisma. Niezwłocznie o tym fakcie poinformowałem także Poseł na Sejm RP panią Małgorzatę Sadurską,  Dyrektora Biura Poselskiego, jak również wymienianego w piśmie pana Kamińskiego. (pismo od pani Filipowskiej jak również oświadczenie wymienionych przez mnie osób prezentuję poniżej) Z moich ustaleń wynika również, że jeden z dziennikarzy dysponuje przekazaną przez redaktor Filipowską kopią tego pisma, która różni się od tej otrzymanej przeze mnie. Pojawia się zatem pytanie- ile jest wersji  pisma?

W sprawie nielegalnego nagrywania mojej rozmowy  nie może być mowy o przypadkowości. Według mnie cała misterna akcja podsłuchowa jak również to co wydarzyło się potem została  zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach np. kwota 45 tys. jaka pojawia się w piśmie redaktor Filipowskiej, którą miałem wpłacić na jej konto. Doskonale pamiętam jak jesienią ubiegłego roku zadzwoniła do mnie  i powiedziała, że wracając ze swojej sprawy sądowej ze swoim pełnomocnikiem, który również mnie reprezentował w Sądzie ws. o odszkodowanie za wypadek komunikacyjny, rozmawiała o  mojej sprawie. Z jej relacji wynikało, że mogę liczyć na odszkodowanie rzędu 50- 60 tys. zł. Następnie w styczniu, po tym jak Sąd wydał postanowienie w sprawie wysokości mojego odszkodowania, w trakcie luźnej rozmowy z panią redaktor byłem dopytywany, co tam w mojej sprawie o odszkodowanie.  Ściemniłem wówczas, że sprawa jest skomplikowane i jeszcze potrwa.  Proszę sobie wyobrazić, że po odjęciu honorarium mojego pełnomocnika, jak również innych opłat, kwota jaka mi została przyznana przez Sąd to… 45 tys złotych.

W tym miejscu należy także wspomnieć o aktywności  byłego kazimierskiego radnego i jego rodziny. Najpierw w styczniu 2013r zadzwonił do mnie, choć nigdy się nie kontaktowaliśmy i poprosił o spotkanie. W jego trakcie, a w zasadzie jego podsumowania mogłem między innymi usłyszeć, iż za burmistrzem Dunią stoją poważne i wpływowe osoby, które dużo mogą. Następnie po tym jak w dniu 15 kwietnia 2013r otrzymałem pismo od redaktor Filipowskiej i nie wykonywałem żadnych nerwowych ruchów otrzymałem (po rocznym lub może i dłuższym milczeniu) w dniu 24 kwietnia SMSa od szwagierki tegoż radnego- i co tam słychać u ciebie? Rowerujesz, czy już nie?

Mógłbym wprawdzie tego SMSa po tak długim milczeniu potraktować jako przypadek, ale tych przypadków było za dużo. Następnie w maju żona tego samego byłego radnego poprosiła mnie o pomoc, zapewniając, że tylko ja mogę w tej sprawie coś zrobić. W tracie 5-6 rozmów po tym jak moja rozmówczyni dowiedziała się, że nie będę ubiegał się o fotel burmistrza, nagle moja pomoc okazała się zbyteczna i niepotrzebna, gdyż pani rozmyśliła się. Za to w ciągu 2 dni po tym fakcie na blogu Janusza Kowalskiego pojawiły się brutalne komentarze łącznie z tym, że skończy w Wiśle, a  dotyczące  jego startu w wyborach na najwyższy urząd w Kazimierzu.

Z uwagi na powyższe wierzę, że dzięki prowadzonemu przez Prokuraturę postępowaniu ws. tzw. afery podsłuchowej opinia społeczna będzie miała okazję poznać wiele ciekawych faktów dotyczących metod i technik wymierzonym w rozpracowanie jednego z najaktywniejszych kazimierskich radnych. Wierzę również w to, że poznamy odpowiedź na pytanie dlaczego w ciągu ostatnich kilku miesięcy pani redaktor Filipowska tak diametralnie zmieniła swój styl pisania o kazimierskiej władzy, jak również dlaczego dopiero po kilku miesiącach ukazał się kłamliwy i zmanipulowany artykuł w tej sprawie. Odpowiedź poniekąd na to pytanie możemy znaleźć w samym Tygodniu – w najbliższy weekend odbędzie się trzydniowa impreza sportowa, której radny Suszek jest jednym z pomysłodawców-.  Oczywiści to nie jedyny powód,  ale dzięki temu sformułowaniu kończącemu artykuł mogą Państwo doskonale poznać dziennikarski warsztat…

 

Ps. W kolejnym swoim artykule wypunktuję i obnażę kłamstwa jakie ukazały się w Tygodniku Powiśla w powyższej  sprawie.

 

Rafał Suszek  

alt

 

 


altalt

 

 

alt

alt

alt

Czytany 7361 razy

Komentarze

+2
#32 wieści z sądu 20-09-2013 23:25
Wychodzi na to, że owa pani ma w głębokim poważaniu wyroki niezawisłych sądów. Nie pozostaje nic innego jak zastosowanie kaucji.
+2
#31 wieści z sądu 20-09-2013 23:23
W tym tygodniu pani redaktor również nie zamieściła przeprosin dwójki radnych z Markuszowa. Wychodzi na to, że owa pani ma w głębokim poważaniu wyroki niezawisłych sądów.
+7
#30 wieści z sądu 11-09-2013 22:23
Czas ucieka, a tylko do końca września Sąd dał czas pani zajmującej się pisaniem na przeproszenie na pierwszej stronie gazety dwojga radnych...Przeprosi?
+14
#29 temida 03-09-2013 14:55
Wróble w Lublinie ćwierkają o przegranym przez redaktor... procesie w Sądzie Apelacyjnym, z radnym z Markuszowa.

Ciekawe tylko skąd pani... zapłaci blisko 20 tys złotych tytułem zadośćuczynienia oraz kosztów postępowania sądowego, skoro w styczniu firma windykacyjna zainteresowaana odzyskaniem blisko 40 tys zł za druk gazety, po przyjściu do mieszkania została poinformowana o posiadanym jedynie składanym łóżeczku...
+16
#28 chłop z Okala 28-07-2013 11:02
Pan Prezes..., zwany też przez miejscowych głównym planistą już odpowiednio "zadbał" o interes miejscowych przy studium...
+17
#27 Morfeusz 28-07-2013 09:17
Panowie radni i sołtysi, przy wyłonieniu studium, uważajcie mocno na wrzutki, tj. działki, których nie było w poprzednich edycjach. Presja, z jaką chce się przeforsować ten lokalny matrix o nazwie studium daje dużo do myślenia. Nie pozwólcie, aby wiadoma wam substancja została na ubraniu. Burmistrz i tak wybiera się za rok na wakacje, a smród zostanie.
+18
#26 chłop z Okala 27-07-2013 14:36
Nie ma przemysłu, nie ma pracy, swoje produkty rolne sprzedajemy za darmo. To co nam pozostało to tylko ziemia o którą teraz toczy się ostra wojna. Państwo radni od Was zależy jak wyglądać będzie Studium. Nie pozwólcie abyśmy pozostali bez niczego...

Nie pozwólcie abyśmy dostawali propozycje z kategorii tych nie do odrzucenia- sprzedaży naszej ziemi po 5zł za metr, gdzie następnie będą powstawać okazałe wille, czego nam się zabrania...
+23
#25 xyz 26-07-2013 14:11
W dzisiejszym Dzienniku Wschodnim jest informacja Burmistrza Kazimierza Dolnego o terminie wyłożenia Studium.

Z racji obrony mieszkańców przez kilku radnych, w tym radnego Suszka przed zakusami "warszawki", to wszystko dla mnie jest jasne...
-2
#24 Spec od wszystkiego 26-07-2013 13:21
Czasem zaglądałem na ten blog bo poruszał ważne sprawy lokalne.
Teraz lepiej przeczytać Super Express, Fakt czy inne brukowe tabloidy.Treści te same tylko poziom dziennikarstwa wyższy i zdjęcia są.
Panie i Panowie, a co nas obchodzą Wasze Watergate ?
-11
#23 mieszkaniec 25-07-2013 14:50
Droga Akacjo,
Zgodnie z przez Ciebie wybranym Nickiem do dyskusji potrzeba Ci tylko grubego korzenia.
Tyle z Tobą dyskusji co z krową na łące.
Nie stresuj się. Na awans społeczny trzeba poczekać.

Dodaj komentarz