Zapiski z codzienności - 2 lipca 2014 r.

Oceń ten artykuł
(11 głosów)

2 lipca 2014

Zapiski z codzienności

Panegiryk (z języka greckiego, ang. "panegyric", niem. "Panegyrikus") – gatunek literatury stosowanej, uroczysty tekst pochwalny (mowa, wiersz, list, toast, itp.) sławiący jakąś osobę, czyn, wydarzenie; pełen przesadnego zachwytu, zwykle w tonie pochlebczym. W starożytnej Grecji nazwą tą określano mowy wygłaszane na pogrzebach wybitnych osobistości, wodzów i polityków, sławiące ich zasługi obywatelskie i patriotyczne. Powszechny zwłaszcza w XVI – XVIII w. Pisany często przez poetów związanych z dworami królewskimi lub magnackimi. (Wikipedia)

Przejrzałem kolejne numery (majowy i czerwcowy) Gazety Kazimierza Dolnego (Bezpłatny Informator Urzędu Miasta w Kazimierzu Dolnym).Ten panegiryk od kilku już lat w sposób bezkrytyczny opisuje zasługi burmistrza i urzędujących w gminie urzędników. Numer majowy poświęcony był 10-cio leciu naszego członkostwa w Unii Europejskiej i płynącym z tego dla miasteczka korzyściom. Kolejny, czerwcowy numer w sposób enigmatyczny informuje o festiwalach, o remoncie drogi powiatowej i o dzikach... Zapewne większości z państwa znane są owe numery, więc nie będę się rozpisywał nad ich treścią. Spróbuję się pokrótce odnieść krytycznie do ich zawartości;

1. Bulwersującą dla mnie sprawą jest sam fakt, że za nasze, podatników pieniądze wydawane jest takie samochwalcze pismo, na którego łamach ani radni, ani mieszkańcy miasteczka nie mogą się wypowiedzieć. Przypomina mi się tutaj czas znanego skądinąd pisma pod nazwą „Trybuna Ludu”, które wpajało nam przez dziesięciolecia jedyną i absolutną prawdę i na łamach, którego widniał portret I-go sekretarza wiadomej partii. Że można inaczej – proponuję przejechać się w okolice Warszawy. Tam, w kilku bardzo zamożnych gminach wydawane są podobne pisma. W jakże innej jednak konwencji; Pisma te same się finansują, a nawet generują zyski dzięki umieszczanym lokalnym reklamom. Na ich łamach może wypowiedzieć się każdy mieszkaniec, każdy pracownik miejscowych instytucji, albo każdy urzędnik. Panie burmistrzu, jeśli chce Pan wydawać takie pismo, to niech Pan to robi sam, za swoje pieniądze i niech Pan sam autoryzuje swoje teksty. Propagandy sukcesu mamy już dość!

2. A teraz ad niebieskiej - unijnej wkładki w majowym numerze;

Przeczytawszy tę wkładkę odniosłem wrażenie, że istniejemy w ogóle tylko dzięki Unii i tylko dzięki niej w ogóle cokolwiek w miasteczku zdołaliśmy zbudować. Tak jakbyśmy bez tej Unii nic już nie potrafili. Prawda jest zupełnie inna. Przez pierwsze kilkanaście lat naszej „niby wolności” (lata 1990 -2004) zmieniło się więcej w mieście niż przez kolejne, unijne 10 lat. To w ciągu tych pierwszych 14-stu lat powstały te wszystkie w mieście lokaliki, sklepiki, galerie, pensjonaciki i pensjonaty. Przybyły nowe miejsca pracy i nadzieje na lepsze. Społeczeństwo obudziło się do pracy na swoim i do lepszego życia. Potem to już tylko był spadek w dół, zawiedzione nadzieje i coraz mniejsze przychody z masowo nas odwiedzających, coraz biedniejszych turystów. Coraz więcej komarów latem i coraz trudniejsze życie codzienne. Bo cóż może szukać zamożny turysta w Kazimierzu, koneser wygód, ciepłej wody i eleganckich, pachnących klubów? Nie ma tutaj niczego, co mogłoby zaciekawić kogoś z prawdziwymi pieniędzmi. Ci wolą do Chorwacji, albo na francuską, czy hiszpańską Riwierę. Do Kazimierza wpada się coraz częściej tylko na chwilę, na kilka godzin. Na dłużej to już szkoda czasu.

Zostały zmarnowane ogromne szanse, dziesięć ostatnich lat to postępująca degrengolada miasta i jego upadek. Pogrzebano społeczny zapał, który tlił się jeszcze kilkanaście lat temu. Nic istotnego dla życia przeciętnego mieszkańca nie zostało wykonane. Nikomu nie jest ani wygodniej, ani lepiej, niż 10 lat temu. Budowy tak szumnie reklamowane w piśmie są zwykłym bałwochwalstwem. Przy tak ogromnym potencjale, jakie niesie nasze miasto można było znacznie więcej, inaczej i znacznie korzystniej dla nas wszystkich. Miasto Kazimierz Dolny, w rozumieniu standardów europejskich, czy światowych jest wciąż biedne. Na co dzień żyje się tutaj bardzo trudno i nie pomoże w tej materii żadne partnerstwo z innym europejskim krajem. Szczególnie zimą przy mroźnej i śnieżnej pogodzie, kiedy trzeba ogrzewać stare, kamienne mury, albo stare drewniane domy, tak bardzo malownicze latem.

Trudno w skrócie wymienić wszystkie przeciwności, z jakimi borykać się musi przeciętny mieszkaniec Kazimierza. Najważniejszym tutaj problemem są miejsca pracy, a właściwie ich brak. Ostatnie 10 lat nie wygenerowały nowych miejsc (poza kilkudziesięcioma dla urzędników, którzy po prostu zjadają nasze podatki). Nie powstał żaden obiekt, który podnosiłby zamożność obywateli miasta. Nic nie produkujemy, ani nic nie sprzedajemy. Okoliczne rolnictwo jest w opłakanym stanie – uprawny areał nieprzynoszący dochodów coraz częściej puszczany jest w ugór. Turystyka jest tutaj tylko letnią chimerą, wrażliwą na skoki koniunktury, pogodę i różne dopusty boże, jak żadne inne zajęcie. Zamożność jest tutaj rzadka. Najczęściej wyniesiona z pracy gdzieś z zewnątrz. Przywieziona zza granicy, albo z wielkich miast.

Kiedy miasto było bogate, a miało to miejsce kilkaset lat temu, w wiekach XVI i XVII-ym, było tutaj kilkadziesiąt spichlerzy zbożowych, garbarnie, składy suszonych owoców, skór i drewna, które spławiano w dół Wisły. Miasto tętniło wtedy życiem i dawało zamożność wielu jego mieszkańcom. Teraz w Kazimierzu nie ma nic poza sklepikami z marnymi pamiątkami, pensjonatami i trzeciorzędnymi galeriami, które wszystkie razem ledwie zipią od niedzieli do niedzieli. Młodzi uciekają stąd do Puław, albo dalej w Europę…

Gdyby wykonać szczegółowy rys socjologiczny miasteczka badania potwierdziłyby straszną prawdę o miasteczku: gwałtowny spadek dzietności rodzin, gwałtowny spadek zawieranych małżeństw, ucieczka młodych ludzi w świat, starzenie się miejscowej społeczności, lawinowy spadek cen nieruchomości, niszczejąca infrastruktura miejska pilnie wymagająca remontów, ubożenie rodzin i alkoholizm, zarastanie gruntów ornych – puszczanie ich w ugór…

To tylko niektóre z ważnych krytycznych uwag, o których oczywiście żadnej wzmianki nie znajdziemy w urzędowym panegiryku. Jednocześnie w miasteczku wydaje się bez sensu, nasze i „unijne” pieniądze. O tym, że mit "zielonej wyspy" - kraju, który nie poddaje się kryzysowi, który tak pięknie się rozwija, że wszyscy na świecie nam zazdroszczą - nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, nikogo już specjalnie nie trzeba przekonywać. 10 lat naszej obecności w Unii nie rozwiązało niczego w Kazimierzu, ani w całej Polsce. Bezrobocie jest tak samo wysokie jak przed integracją. Unia ze swoim ponadpaństwowym, biurokratycznym interwencjonizmem stała się miejscem, w którym coraz więcej ludzi nie ma żadnych perspektyw. Przede wszystkim tych perspektyw nie mają ludzie młodzi, wśród których panuje największe bezrobocie. Fakt, że mamy jeden wóz strażacki więcej niczego w miasteczku nie rozwiązuje. Naszych portfeli tym nie zapełnimy. To tylko propagandowe sztuczki.

Dowodzą tego badania Centrum Europejskich Stosunków Regionalnych i Lokalnych UW; fundusze unijne wcale nie pomagają w rozwoju gospodarczym dofinansowywanym regionom. Mają niewielki wpływ na rozwój gospodarczy w miejscu, które z nich korzysta. To co za unijne pieniądze budujemy – na siebie nie zarabia – komentuje dr Marian Szołucha (absolwent ekonomii na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie). Najwięcej pieniędzy z unijnej kasy przeznacza się na infrastrukturę: budowę i modernizację dróg, a także obiektów użyteczności publicznej. Jednak takie inwestycje nie sprawią, że dany region zacznie się szybciej rozwijać. Kluczowym jest zainteresowanie inwestorów. Nieważne, czy będzie tam droga, czy nie, inwestor tam nie przyjedzie – tłumaczy profesor dr. Grzegorz Gorzelak z UW. Dopiero w dłuższym okresie inwestowanie w edukację i szeroko rozumianą kulturę może zwiększać lokalny potencjał, i wtedy infrastruktura rzeczywiście może stymulować rozwój gospodarczy – dodaje.

Wyniki badań Uniwersytetu Warszawskiego pokrywają się ze słowami ministra Bartłomieja Sienkiewicza z nagrań z restauracji „Sowa & Przyjaciele”, gdzie przekonywał, że „gdy przeciętny Kowalski patrzy na te autostrady, estakady, na ten dworzec, na cokolwiek innego(…) jego podstawowe pytanie jest: a co ja z tego ku*wa mam?! Gdzie jest ten pieniądz u mnie w portfelu?

- To, co za unijne pieniądze budujemy – na siebie nie zarabia. To wszystko to inwestycje nierynkowe tzn., że musimy co roku coraz większe sumy na to przeznaczać. To doprowadza do załamania budżetu państwa i budżetu poszczególnych samorządów.

Kiedy więc znów zobaczymy tablicę informującą, że dany obiekt powstał z funduszy unijnych to zastanówmy się i zapytajmy, cytując szefa MSW: „a co ja z tego ku*wa mam?!”.

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-1

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-2

Tabela GUS z 2013 r.

Widzimy tutaj jasno, że w ciągu ostatnich 10-ciu lat nasza siła nabywcza wyraźnie się zmniejszyła i to właśnie zawdzięczamy przede wszystkim Unii... Swoją drogą chciałbym wiedzieć ilu jest w Kazimierzu tych, którzy zarabiają 3740 zł/miesiąc jak obrazuje to powyższa tabela? Według Głównego Urzędu Statystycznego, dziś tylko w dwóch województwach PKB, w mazowieckim i dolnośląskim, jest na wyższym poziomie niż w 2001 r. Exodus za lepszym życiem nie dotyczy już tylko młodych – przed biedą uciekają za granicę całe rodziny. Wyjeżdżają najlepsi. Zostają emeryci i nieudacznicy na rządowych, albo samorządowych posadkach. Pozostałe województwa zanotowały spadek. I tak: lubelskie o 2,7 procent, świętokrzyskie o 3,6 procent, podkarpackie o 4,9 procent, zachodniopomorskie aż o 16,2 procent, itd… Tyle oficjalne dane z GUS. Mit o unijnym eldorado rozsypuje się jak domek z kart. Dane z Mazowsza i Dolnego Śląska są zafałszowane, a rzekomy wzrost PKB w tych regionach jest mocno wątpliwy.

Aktualne władze gminy Kazimierz Dolny opóźniają rozwój miasta i gminy opierając wyłącznie na funduszach europejskich jego funkcjonowanie. Na dłuższą metę nie poprawi to stanu kieszeni przeciętnego mieszkańca w miasteczku. Kiedy się zastanawiam, co zrobiono w miasteczku przez ostatnie 10 lat to właściwie nie mogę wyspecyfikować jakiejś sensownej listy. Znacznie łatwiej jest napisać czego nie zrobiono.

1/ Mityczne już „Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Kazimierz Dolny” od dziewięciu lat nie jest zakończone – to skandal i kuriozum w skali ogólnopolskiej i europejskiej.

2/ zaniedbano totalnie, jakby celowo!, obie szkoły, co w efekcie skończyło się wybuchem gazu w szkole podstawowej. Dalej jej rozbiórką.

3/ zaniedbano perełkę miasteczka Rynek!, który aktualnie jest tylko eksploatowany bezsensownie. Ograne od lat festiwale nie przynoszą miasteczku nic poza bałaganem, zaśmieconymi ulicami i zniszczonymi trawnikami.

4/ zaniedbano wszystkie nawierzchnie miasteczka, ulice i chodniki, a remontowana z wielkim szumem ulica Krakowska została totalnie spartaczona. W opłakanym stanie są całe kilometry lokalnych dróg. Niektóre z nich w ogóle nie nadają się do eksploatacji – wystarczy przejechać się do Witoszyna, albo na Albrechtówkę.

5/ Grodarz, strumyczek (od czasu do czasu groźnie wzbierający falą powodziową) - zapuszczony kanał szpecący centrum miasta.

6/ wszystkie nawierzchnie przyrynkowych uliczek są w opłakanym stanie.

7/ Poziom czystości miasta urąga europejskim standardom.

8/ Wikarówka i jej otoczenie; w centrum miasta szpecąca wciąż od lat ruina.

9/ Nie zbudowano niczego, co zapewniłoby w miasteczku chociażby kilka nowych miejsc pracy. To, co zbudowano - Muzeum, Dom Kultury, itd. obciąża jedynie budżet miasta.

10/ Nie opracowano żadnego programu, żadnej kompleksowej wizji rozwoju miasteczka.

Łatane doraźnie ulice i krawężniki (np. przy poczcie) nie zmienią całego wizerunku gminy.

Według analizy niezależnych ekonomistów w minionych 20 latach 230 mld zł uzyskanych w Polsce z tzw. prywatyzacji po prostu „przeżarliśmy”, niczego sensownego nie budując. Tak samo dzieje się tutaj, na naszym, kazimierskim podwórku. Może po prostu tacy jesteśmy, nie interesuje nas przyszłość, tylko tu i teraz. Żeby była pełna micha i dobre seriale w telewizji. Wybieramy sobie polityków, którzy oferują michę i seriale. Festiwale i mecze. Jak długo jeszcze?. Z Brukseli zostały jeszcze ostatnie ochłapy. Za kilka lat michy zabraknie i co wtedy będzie?

Kontrowersyjne akcje i budowy poprowadzone w Kazimierzu w ciągu ostatnich 10 lat

1/ Szalet publiczny nad Wisłą… Wydano na ten cel około 1,3 mln. zł. Budzi ogromne kontrowersje… W Kazimierzu bywa w weekendy kilka tysięcy turystów. Należałoby raczej urządzić kilka mniejszych punktów WC, rozlokowanych w różnych punktach miasta…

2/ Remont ruin Zamku i wzgórza zamkowego z jednoczesnym zamknięciem obiektu do zwiedzania. Ruiny można było remontować partiami, rozłożyć to w czasie. (m.in. za pieniądze odwiedzających je turystów)... Remont poprowadzony jest bez żadnego efektywnego programu użytkowania ruin. Nie wykonano na zamku instalacji Wod. Kan., co dyskredytuje obiekt do sensownego, przynoszącego zyski użytkowania.

3/ Sprzedaż Łaźni Witkiewicza (wyłącznie po to żeby łatać budżet gminy). Obiekt, który w ubiegłym wieku wybudowano ze składek publicznych i który mógłby być chlubą miasteczka przynoszącą zyski sprzedano za kwotę 1,7 mln zł.

4/ Remont ulicy Krakowskiej. Poprowadzony w sposób urągający sztuce inżynierskiej. Mieszkańcy ulicy są głęboko sfrustrowani jej stanem, który jest gorszy niż przed remontem.

5/ Kamieniołomy – wielka niemoc. Od kilkunastu lat niemożność ściągnięcia do Kazimierza poważnych inwestorów, którzy zechcieliby coś w tych wyrobiskach po kamieniołomach zrobić… W czerwcowym numerze z wielkim zaniepokojeniem przeczytałem wzmiankę o nowym pomyśle (czyj to pomysł?) na kamieniołomy; …wybudowanie w kamieniołomach Centrum Ziemi – nowoczesny obiekt turystyczno – edukacyjny… Kolejny, więc bubel, wyciągający od nas, podatników pieniądze. Gmina, której kasa jest pusta, ma być siłą napędową dla jakiejś tajemniczej inwestycji, która niczego w mieście nie załatwi, ani nie zmieni…

6/ Niemożność odbudowy restauracji Esterka („u Berensa”)… Kazimierskie nieruchomości w zastraszającym tempie straciły na wartości przez ostatnie dziesięć lat (w biednej Chorwacji ceny nieruchomości wciąż rosną). Inwestorów brak – miasteczko traci na atrakcyjności. Większość nieruchomości w Kazimierzu i okolicy straciło na wartości w ciągu ostatnich (unijnych) dziesięciu lat co najmniej o połowę. Mało tego, nikt już nie chce tych nieruchomości kupować, nawet za połowę ich wartości.

7/ Sprzedaż szaletów publicznych przy Małym Rynku. Sprawa sprzedaży szaletów przy Małym Rynku była niecelowa i nieracjonalna – to kolejne kuriozum, z którym nie zgodziłaby się żadna rada miejska w Europie. Sprzedano szalety w miejscu największego natężenia ruchu – rynek, targowiska wycieczki…

8/ Budowa pompowni wodociągowej na Jeziorszczyźnie.

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-3

Zamiast wybudować nowe ujęcie wody, które mogłoby być alternatywą dla mocno już wyeksploatowanego starego ujęcia, buduje się za około 460 tys. zł pompownię w pobliżu nieruchomości gminnej, na której są czynne dwie studnie głębinowe z pozwoleniami wodno prawnymi. Moglibyśmy przy relatywnie niewiele wyższym koszcie (około 500 tys. zł) mieć nowe ujęcie wody!!! To, co najmniej kontrowersyjne i zastanawiające posunięcie rady gminnej.

9/ Modernizacja oczyszczalni ścieków. Oddana do użytku w roku 2002 oczyszczalnia miała zapewnić potrzeby miasta na kolejne 30 lat. Oczyszczalnia była sprawna i wybudowana zgodnie z europejskimi standardami. Nie wymagała remontu. Jedyna wada to „smrodek” czasem pojawiający się z wiatrem. Właśnie na ten smrodek gmina wydała 4,5 mln zł… Długo by o tym pisać. Niemniej znam technologie (opisywałem je w jednym z moich poprzednich artykułów), które ten smrodek załatwiłyby za 1/10 tej kwoty. Konsultowałem te technologie ze znanym w Kanadzie promotorem urządzeń SAS, dr. Piotrem Bein. Wczoraj przejeżdżałem obok oczyszczalni – zaśmierdziało mi tam nadal…http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/zapiski-z-codziennosci-przelom-wisly-12.10-29.12.2013.html

Na zakończenie o dzikach: te poczciwe czworonogi straszliwie się rozmnożyły i rozpanoszyły w okolicy. Nijak to burmistrza, ani nikogo w gminie nie wzrusza. Którejś wiosennej nocy widziałem stadko dzików buszujące w pobliżu spichlerza na Krakowskiej – zmierzały wałem w stronę Rynku. Po drodze zryły całą lewą stronę wału, niszcząc darń. Dziki taranują ogrodzenia, dewastują przydomowe ogródki. Nie pomogą temu ani miejscowe koła łowieckie, ani odszkodowania za straty. Nadmierna populacja dzików to skutek bezmyślnej gospodarki w terenie, a właściwie jej zupełny brak. To skutek straszliwego zaniedbania naszego rolnictwa, puszczania pól uprawnych w ugór i niekontrolowanego zarastania krzakami i dziką roślinnością całej okolicy. Ten „zabytkowy” zarost roślinny wojewódzki urząd konserwatora w Lublinie postanowił wziąć pod szczególny dozór. W imię tego, iżby centralnie zawiadywać naszymi krzakami. Może szacowny Urząd Konserwatorski wziąłby jeszcze pod ochronę takie detale jak poniżej? Niektóre są już bardzo stare.

Kazimierskie detale - wszystkie fotografie wykonane zostały w Rynku, albo w jego pobliżu:

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-4 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-5

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-6 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-7

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-8 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-9

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-10 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-11

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-12 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-14

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-15 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-16

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-17 zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-18

Tego drzewka dawno już nie ma.

zapiski-z-codziennosci-2-lipca-2014-r-19

Kazimierski Park Krajobrazowy

Rozejrzyjcie się, zapewne znajdziecie dziesiątki podobnych, albo jeszcze” ładniejszych” detali. Wkrótce zarośnie w niekontrolowany sposób cała okolica. Pojawią się niedźwiedzie, wilki i inne drapieżniki. Wtedy usankcjonujemy tutaj przepisami dżunglę ze wszystkimi jej prawami… Będziemy strzelać - z łuków, bo broni palnej posiadać nie wolno. Więc; uczmy się łucznictwa, póki można.

Artur Besarowski

Czytany 4064 razy

Komentarze

-1
#17 grymas50 24-07-2014 12:09
"Do tragicznego wypadku doszło w środę tuż przed godz. 23 w powiecie brzeskim. Jadący w kierunku Tarnowa fiat panda zderzył się z dzikami, a następnie z jadącą z naprzeciwka ciężarówką. Nie żyje podróżująca autem rodzina."
+5
#16 Maciej 16-07-2014 08:33
Artykuł przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Chętnie odniósłbym się do jego zawartości w sposób bardziej, ale artykuł porusza wiele spraw.
Oczywiście też zauważyłem, że miasteczko od ponad jednej dekady zsunęło się ponownie w letarg i drzemie. Obok płynie rzeka do samego morza i upływa bezpowrotnie nieuchwytny czas. Chorobę miasteczka widać nawet optycznie i albo się z tym (powstrzymam się od nazwania) coś zrobi albo..? "nie będzie niczego". Przyczyna problemu jest złożona. Miejscowi i zasiedziali są oczywiście w pewnym stopniu przyczyną, ale na pewno też jednak i ofiarą tej przewlekłej depresji. Koło się zamyka. Przecież gdyby udało się jakoś w nurt Wisły włożyć ponownie maszynkę do robienia pieniędzy to nie tylko rzeka nie marnowałaby swojej mocy darmo płynąc obok gromady miejscowych śpiących, którzy zapomnieli skąd i dokąd Wisła płynie. Ale, po co się wysilać i próbować choć trochę pokręcić światem, jeśli można tu w Kazimierzu dolnym siedzieć spokojnie na siedzeniu aż słupy pod nim zmurszeją i opadniemy gdzieś niżej. Gdzie? -np. szczęśliwie w sen wieczny. To co zostanie będzie już tylko problemem przybyszy z bliższego albo dalszego wschodu. Nasze dzieci jeśli je mieliśmy, wyjeżdżają właśnie na tzw. zachód pracować i płacić "Beitragi" na renty dla starych wygodnych mieszczan, którym nie opłacało się mieć własnych dzieci.
+5
#15 Kazik 13-07-2014 00:48
Panie papa smerf, Arystoteles powiedział kiedyś; że wykształceni przewyższają niewykształconych tak samo jak żywi umarłych. Pan należy raczej do tych drugich.
Dziki migrują w poszukiwaniu żywności;
jej brak powoduje stres zwierząt i wchodzenie w szkody. Więc brak żywności, a nie jej nadmiar jest powodem migracji dzików i czynienia szkód przez nie. Drugim powodem jest chemizacja rolnictwa i pośrednio zaburzona równowaga hormonalna u dzikich zwierząt (podobnie jak u ludzi).
owocewarzywakwiaty.pl/.../...
Ponadto dziki potrzebują robaków, których nie znajdują w martwych lasach:
kola.lowiecki.pl/.../lowpol
+8
#14 grymas50 11-07-2014 07:15
@ papa smerf>
Idzie o to / wczesny Gierek/, że pan Burmistrz nie chodzi po lesie i nie wie, że sa dziki. Skad wiem, ze nie chodzi?. Ano, gdyby chodził to podjałby temat SPUSTOSZENIA I ZASMIECENIA okolicznych laskow i rowów przydrożnych. Podjałby, bo to Jego prawny obowiazek, ale lepiej NIE WIDZIEĆ.
-7
#13 papa smerf 10-07-2014 23:10
A który to komentarz jest taki trafny?Ten z niedźwiedziami i wilkami jest fajny.
Jak się takie "przepowiednie" czyta, to zaczyna się człowiek martwić nie tylko o stan ducha ale i stan zdrowia autora.
Dziki, Panie Besarowski, są problemem w całej Europie oraz USA i Japonii. Widzi Pan zależność cywilizacji NADMIARU żywności dla ludzi i ... dzików.
Dziki chroni prawo łowieckie i bez jego zmiany nie jest możliwa radykalna redukcja populacji. JEDNA pozostawiona locha to kilkanaście warchlaków rocznie.Nadmiar pożywienia w środowisku to większe mioty i krótszy okres dojrzewania.
Koła łowieckie nie są w stanie "wyrobić" planów odstrzału, bo polowanie w nocy jest trudne a ceny dziczyzny niesatysfakcjonujące.
A dlaczego winni tej sytuacji mają być Urząd Konserwatorski, wójt, burmistrz, urząd gminy?

Pisząc o dzikach " poczciwe czworonogi" jest Pan poczciwym gawędziarzem , ale znawcą tematu już niekoniecznie.
+10
#12 Kazik 10-07-2014 21:25
Panie Papa Smerf, patrzysz a nie widzisz, słuchasz, a nie słyszysz, wąchasz a nie czujesz... Czytasz, a nie rozumiesz. Różnica jest taka, że chcesz, ale nie możesz, więc takich fotografii nie zrobisz, bo stan ducha masz inny, bardziej tuskowy. Bałaganiarski i jest Ci wszystko jedno, ważne żeby micha była.
+10
#11 Henryk 10-07-2014 17:42
@Grymaas50 zbyt dużo wymagasz... Dla niektórych osobników czytanie ze zrozumieniem stanowi wielkie wyzwanie intelektualne. A już napisanie czegoś sensownego przekracza wszelkie możliwości...
+6
#10 grymas50 10-07-2014 11:15
Cytuję papa smerf:
Gdybym miał taki zamiar, podobne zdjęcia zrobiłbym w każdym mieście w Polsce i na świecie.
Ale co miałoby to wnieść do tematu.
Że pod domem na początku Lubelskiej rosną dziewanny,widocznie właścicielom tak się podoba.
Że komuś psuje się podstawa drewnianego słupa, przecieź właściciel to widzi.
Artykùł odzwierciedla stan ducha jego autora.
Jakbym słyszał Jarosława Polskę Zbaw.

Cytuję papa smerf:
Gdybym miał taki zamiar, podobne zdjęcia zrobiłbym w każdym mieście w Polsce i na świecie.
Ale co miałoby to wnieść do tematu.
Że pod domem na początku Lubelskiej rosną dziewanny,widocznie właścicielom tak się podoba.
Że komuś psuje się podstawa drewnianego słupa, przecieź właściciel to widzi.
Artykùł odzwierciedla stan ducha jego autora.
Jakbym słyszał Jarosława Polskę Zbaw.

Mowisz o zdjeciach, ale niby jak inaczej zobrazować ZANIEDBANIA?> | Ważny jest do nich komentarz. Przeczytałeś?>
-1
#9 zwolennik 10-07-2014 09:36
Faktycznie, dziewanna jest ok :)
-6
#8 papa smerf 10-07-2014 09:06
Gdybym miał taki zamiar, podobne zdjęcia zrobiłbym w każdym mieście w Polsce i na świecie.
Ale co miałoby to wnieść do tematu.
Że pod domem na początku Lubelskiej rosną dziewanny,widocznie właścicielom tak się podoba.
Że komuś psuje się podstawa drewnianego słupa, przecieź właściciel to widzi.
Artykùł odzwierciedla stan ducha jego autora.
Jakbym słyszał Jarosława Polskę Zbaw.

Dodaj komentarz