Wydrukuj tę stronę

Józef Broniewicz - kazimierski powstaniec,153 rocznica Powstania Styczniowego

Oceń ten artykuł
(4 głosów)

źródło Facebook -Marek Michniewski https://www.facebook.com/marek.michniewski.5?fref=ts

Józef Broniewicz urodził się w Rokitnie k. Lubartowa. Ojciec jego
Szymon, najstarszy z 12 braci Broniewiczów brał udział w insu-
rekcji kościuszkowskiej. Ciężko ranny w bitwie pod Maciejowicami, dostał się do niewoli.Zwolniony pod koniec 1796
zajął się gospodarką najpierw majątku w Rokitnie, potem w
Kazimierzu Dolnym. I właśnie w Rokitnie urodził się w 1806r.
Józef Broniewicz jako trzeci syn, ale od wczesnego dzieciństwa
żył, uczył się, pracował i wreszcie zmarł w Kazimierzu Dolnym.
Wielka przygoda przyszła w jesieni jego życia było nią Powst.
Styczniowe. Prapradziadek walczył w partii L. Frankowskiego
w bitwie pod Słupczą, a później w portii Langiewicza.
Kilka miesięcy nadziei i marzeń o wolnej Ojczyżnie, kilka miesięcy
czynu, który miał tę wolność przynieść...i znów mroki niewoli.
Te kilka miesięcy jednak sprawiły, że postać pradziadka Józefa
zajmuje w pamięci następnych pokoleń miejsce zupełnie wyjątkowe, pozostaje wiecznie młoda i żywa.
Nie musiał mając prawie 60 lat, chwytać za dubeltówkę i ryzykować życie w wojennym hazardzie. Podziwiać trzeba Jego
determinację i odwagę w chwili kiedy wybierał walkę.
Podjął decyzję na którą nie mogli, lub wręcz nie chcieli zdobyć
się młodsi i sprawniejsi od niego. Józef Broniewicz tak jak jego
starsi bracia Jakób i Walenty mial wiadomości z zakresu
księgowości i rachunkowości ,dlatego był płatnikiem w partii
Zdanowicza-Frankowskiego. Folwark „Walencja”położony
z dala od dróg i innych zabudowań świetnie nadawał się do
konspiracyjnych spotkań i na kwatery. Korzystał z tego Leon
Frankowski przed wybuchem powstania i bezpośrednio po jego
wybuchu. Wnoc styczniową z 22 na 23 Frankowski poprowadził
oddział powstańców z Końskowoli do Kazimierza, gdzie przyłą-
czyło się do oddziału kilkudziesięciu ludzi z miejscowej organizacji. 24 stycznia Frankowski jest w Kurowie, gdzie
powstańcy rozbroili rosyjskich żołnierzy i zdobyli 48 tys.rubli.
Frankowski wygłosił w Kurowie słynne przemówienie.
Tegoż dnia 215 powstańców pomaszerowało z powrotem do
Kazimierza. Wśród ludzi z kazimierzowskiej organizacji był Józef
Broniewicz W Jego domu w folwarku „Walencja” kwaterowało
dowództwo-Leon Frankowski i Antoni Zdanowicz oraz część
oddziału, wśród puławiaków byli Adam Chmielowski [póżniejszy
Brat Albert], Maksymilian Gierymski Józef i Karol Wójciccy,
Stanisław Żukowski [ci ostatni z rodziny mojej Żony pochowani
są na kieleckich cmentarzach.]
Przez 10 dni „Walencja”,a więc Józef Broniewicz, jego żona
Karolina z Orzeszków i córki gościli powstańców. Jedna z córek
Anastazja-miała wtedy 15 lat pamiętała te dni i opowiadała nieraz to co jej się wydawało najważniejsze. Mianowicie, że w
wielkim kominie Frankowski kazał zamknąć wziętego do niewoli
żandarma. Ten jednak młody i w dobrej kondycji fizycznej, potrafił
w nocy uciec zwężającym się ku górze przewodem kominowym.
Druga z jego córek Franciszka, chciała koniecznie wyruszyć razem z Ojcem. Szyła sobie odpowiednią odzież, zdobyła nóż
i pistolet, ale szybki rozwój wypadków w Kazimierzu nie pozwolił
jej ruszyć w dniu 1 lutego. Trzecia córka- moja prababcia-Paulina
której fotografie tu prezentuję, była łączniczką i w pięknych warkoczach upiętych w koronę przenosiła meldunki.
Atmosfera w „Walencji” przypominała wiersz o roku 1863 Jerzego Paczkowskiego :
...Gra stary flet,szczękają kurki
I pobrzękują kordelasy.
Po leśnych duktach mknie pobudka
To nasi, nasi poszli w lasy....
Z innych żródeł wiadomo jednak, że obóz partii Frankowskiego-
Zdanowicza nie zawsze przypominał sielankę. Feliks Valery
Piasecki zjawił się w kwaterze Frankowskiego w Kazimierzu
po nominację na naczelnika powiatu i instrukcje.
Dotarł tam przez nikogo nie zatrzymany. Młodzi żołnierze, jakkolwiek niedoszkoleni, wydają się Piaseckiemu pełni animuszu
i wiary w zwycięstwo, ale stwierdza też, że w obozie jest alkohol
i pogodna beztroska atmosfera.
Po wyjściu powstańców z Kazimierza w kierunku Sandomierza,
nadeszły wojska rosyjskie i w akcie zemsty spaliły dwór prapra dziada Józefa. Nieznam szczegółów z pobytu Józefa Broniewicza
w partii Langiewicza i jego dalszych losów wojennych.
Wiadomo że wrócił do domu 13 marca 1865r.
Jozef Broniewicz zmarł 22-IX-1890r.
Córki ufundowały kamień nagrobny otoczony żelaznymi łańcuchami i tablicę, na której umieściły piękne epitafium:

O nie – Ty nie umarłeś, chociaż ciało w grobie,
Duch Twój nigdy żyć w sercach naszych nie przestanie
Oto wychodzą siewcy w ciężkiej serc żałobie
Zasiać Twoje ziarno na ojczystym łanie.
Tłum roboczy do trudu świętego się garnie
Błogosław Ty ich pracy, niech nie ginie marnie.

Jola i Marek MIchniewscy.

Czytany 7225 razy