Kazimierz Dolny: Samorząd, który mógł – ale po co miałby?
20 października 2025 r., w godzinach 16.00–17.30, w jakże tętniącym życiem KOKPiT odbyło się doniosłe zebranie sprawozdawcze Samorządu Mieszkańców Kazimierza Dolnego. Spotkanie to, podsumowujące cztery lata heroicznej pracy zarządu, zgromadziło tłumy… czyli kilka osób. Większość z nich, jak na standardy miasteczka przystało, w wieku 60+, czyli uczestnicy w pełni dojrzałej demokracji lokalnej.
Przypomnijmy, że w 2021 roku kilkunastoosobowa grupa mieszkańców (czyli mniej więcej tylu, ilu mieści się przy jednym stole w kawiarni) wybrała obecny zarząd. Wcześniej radna Ewa Wolna, wykazując się kreatywnym podejściem do statutu, z drobnymi modyfikacjami zasad demokracji, wyeliminowała z wyborów dwie największe dzielnice miasta – Przedmieście Góry i Przedmieście Doły. W końcu po co komplikować sobie życie setkami wyborców, skoro można mieć ciszę i spokój?
Do zarządu trafili Monika Kubiś-Arbuz, Marzanna Cendrowska, Maciej Giermasiński i Paweł Szydłowski – nazwiska, które zapewne na zawsze zapiszą się w annałach lokalnego samorządu (albo przynajmniej w protokole zebrania).
Na wspomnianym spotkaniu zarząd reprezentowała połowa składu – przewodnicząca Monika Kubiś-Arbuz i Paweł Szydłowski. Pozostałych zapewne porwały obowiązki wynikające z intensywnej działalności społecznej (lub pogoda).
Zaszczycił też obecnością wiceburmistrz Jarosław Borychowski – prywatnie, oczywiście, bo przecież nikt nie chce się oficjalnie utożsamiać z tak dynamicznym wydarzeniem. Autor relacji celnie określił go jako „półtora gościa” – i w sumie trudno się nie zgodzić.
Brakowało za to przedstawicieli Rady Miejskiej, organizacji społecznych czy mediów – zapewne wszyscy byli zbyt zajęci oglądaniem relacji na żywo… z czegoś ciekawszego.
Samorząd, jak wynika ze sprawozdania, skupił się głównie na kwestiach porządkowych i estetycznych – czyli robił dokładnie to, co zwykle robi Miejski Zakład Komunalny. O narzędziach, jakie daje statut, zarząd słyszał, ale widocznie uznał, że to teoria, a nie praktyka.
A skoro już o statucie mowa – ten obowiązuje od 2 października 1995 roku, czyli pamięta czasy, gdy internet był jeszcze w planach, a konstytucji RP jeszcze nie było. Modernizacja? Oczywiście, że nie. Po co zmieniać coś, co działa (no, w teorii)?
Warto przypomnieć, że Samorząd mógłby korzystać z inicjatywy uchwałodawczej – potężnego narzędzia wpływu na miasto. Mógłby… ale po co, skoro łatwiej zająć się kwiatkami i koszami na śmieci. Nawet o uchwałach krajobrazowych była mowa, ale – jak to bywa – mowa była, a działania poszły spać.
Podsumowując: cztery lata lokalnej demokracji w Kazimierzu Dolnym to przykład, jak z wielkiego potencjału zrobić skromny piknik organizacyjny. Zasłużony medal za utrzymanie status quo można wręczyć już teraz.
Dla przypomnienia.