Wydrukuj tę stronę

Poślizg (nie)kontorlowany

Oceń ten artykuł
(9 głosów)

Nieprzejezdna góra… Takie stwierdzenie powoli staje się związkiem frazeologicznym, i jest tak powszednie, że zaczyna grozić przyzwyczajeniem. Jak działają służby w mieście wiemy, i sedno problemu leży raczej w funkcjonowaniu magistratu niż w samych wykonawcach. Do niedawna umowa była tak skonstruowana, że wykonawca usługi (zimowego utrzymania dróg) nie mógł odśnieżać przed ustaniem opadów. Czy tak jest obecnie tego nie wiem, burmistrz nie umie bądź nie chce odpowiedzieć na zadane pytanie, odsyła do konkretnych urzędników. Z obserwacji wynika, że wciąż odśnieżanie następuje dopiero po ustaniu opadów, czyli ciągnik z pługiem przejeżdża już po ubitym przez pojazdy śniegu. To o czym piszę to nie wyjątek, to stała praktyka.

Od 2010 roku wielokrotnie domagałem się zwołania komisji RM, aby przedyskutować problem zimowego utrzymania dróg i placów, i zastosować kompleksowe rozwiązanie. Niestety burmistrz powtarza jak zdarta płyta: „jak będziesz burmistrzem to se będziesz zmieniał”. Rozwiązanie jest proste i nie wymaga zwiększenia środków. Oczywiście kryteria i zasady należy wypracować, uszczegółowić wspólnie, przy pomocy wszystkich zainteresowanych stron. Wystarczy chcieć... Problem odśnieżania w mieście jest dotkliwy. Cierpią na tym i mieszkańcy, i turyści. Kolizje pojazdów i wypadki drogowe są dość częstym zjawiskiem. Tej zimy na ulicy Zamkowej było kilka kolizji, problemy z dojazdem miały karetki pogotowia, którym pomocy musiała udzielać straż pożarna, która nota bene również miała problemy z dojazdem. Tą trasą uczęszczają do szkoły dzieci, turyści spacerują do Korzeniowego Dołu, i oczywiście goście lokalnych pensjonatów. Zagrożenie życia jest absolutnie realne, a mimo to urzędnicy robią sobie z tego kpinę. Na drodze do Zbędowic wiozący dzieci autobus szkolny nie mógł pokonać podjazdu, zaczął niebezpiecznie się zsuwać. Dzięki zaradności kierowcy nie doszło do tragedii.

W takich obszarach szukanie oszczędności, to zbyt ryzykowne przedsięwzięcie. Interwencje, ciągłe telefony do urzędu nie mają jakiegokolwiek sensu. Burmistrz, bądź jego zastępca osobiście wydaje polecenie wyjazdu „piaskarkom”, twierdząc, że przekazanie takiej funkcji sołtysom, wprowadziło by tylko zamęt (ale może przy tym odśnieżone drogi?). Niektórzy radni trzymają stanowisko burmistrza, i faktycznie można odnieść wrażenie, że rozmowa na temat problemów odśnieżania nie jest potrzebna. Chyba, że zadane na sesji pytanie w tonie dziękczynno-błagalnym, że zdałoby się odśnieżyć jakiś fragment drogi... I nic nie wskazuje na to, aby problem chciano rozwiązać. Jak widać stosowana taktyka sprawdza się - ludzie muszą czuć piętno tyrani urzędniczej, tym razem pod kołami pojazdów.

J.K.

Czytany 4078 razy