Wydrukuj tę stronę

Wrażenia z pieszej wizyty ws. studium u Pani Wojewody

Oceń ten artykuł
(20 głosów)

Pomysł na piesze przejście 50km do Pani Wojewody z petycją sprzeciwiająca się niejasnym i nieczytelnym kryteriom przekształcania kazimierskiej ziemi zrodził się bardzo spontanicznie około półtora miesiąca temu. Miało to miejsce tuż po wizycie grupy radnych i Mieszkańców w Lubelskim Biurze Planowania Przestrzennego, gdzie mogliśmy usłyszeć wiele cierpkich słów pod adresem firmy planistycznej, ale również i pana burmistrza, który nie poczynił żadnych starań i zabiegów aby tereny budowlane w procedowanym studium były jak największe.  

W sytuacji kiedy wyczerpały się wszystkie konwencjonalne metody działania- pisma, pytania i interpelacje w obronie rodowitych właścicieli kazimierskich gruntów nie przynosiły żadnych rezultatów, pozostało jedynie zrobić coś wyjątkowego i niecodziennego. Mając doświadczenie w dobowych maratonach rowerowych zaproponowałem wówczas moim rozmówcom, iż gotów jestem podjąć się próby pieszego przejścia do Lubelskiego Wojewody z odpowiednią petycją. Próby- gdyż od trzech lat nie jeżdżę na rowerze i nie uprawiam żadnego sportu dlatego też obawiałem się ostatecznego rezultatu. Nikt wówczas, zdaje się mojej wypowiedzi, za wyjątkiem radnego Janusza Kowalskiego, nie potraktował poważnie. Nie ma się jednak co dziwić takiemu nastawieniu, przecież nieczęsto zdarza się, aby ktoś przeszedł 50km, tym bardziej radny i to w dodatku do Wojewody.

Jako, że lubię wyzwania, a różnego rodzaju przeciwności tylko mnie mobilizują, postanowiłem swoje zamiary urzeczywistnić. Czasu na przygotowania nie było zbyt dużo. Kilka dłuższych spacerów z psem po wale miało na celu przypomnieć moim mięśniom minione lata, kiedy nawijałem na rowerowe koła tysiące kilometrów i tym samym zapewnić  dotarcie do Lublina w „jako takim stanie”. Termin marszu został wyznaczony na 18 września. Prognozy pogody nie były wprawdzie optymistyczne – miało padać i być chłodno. Od czego są jednak kurtki i buty z membraną?

W nocy poprzedzającej start długo nie mogłem zasnąć. Czułem, że wiele osób pokrzywdzonych w studium, które już prawie potraciło nadzieję, w moim przejściu dostrzega cień szansy na powrót przyzwoitości. Nie mogłem Ich zawieść. Ledwo zmrużyłem oczy, a trzeba było już wstawać. Zbliżała się godzina 4. Bogate w węglowodany śniadanie, prysznic i wyruszam wraz z Piotrkiem do Kazimierza. Dochodzi godzina 6. Witam się i rozmawiam z kilkoma osobami, które przybyły na rynek. W międzyczasie dostaję jeszcze od pana Macieja pyszny piernik. Krótka modlitwa, błogosławieństwo Matki Bożej Kazimierskiej udzielone przez Księdza Grzegorza i w drogę.

Pierwsze 3-4 kilometry idzie mi się fatalnie, do tego stopnia, że pojawia się myśl- chyba nie dam rady, czuję jak coś mnie przygniata, nie mogę złapać swojego rytmu. Szybko jednak wyganiam z głowy czarne myśli. Rozkręcam się i łapię właściwy rytm koło bochotnickiej Biedronki. Idę w tempie poniżej 9 minut na km. Pierwsze 30-35 km w zasadzie mija mi bez żadnego epizodu. Wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet lepiej. 20 km przechodzę  nieco poniżej 3 godzin. W Miłocinie na przejeździe kolejowym jestem po czterech i pół godziny. Jest dobrze- myślę. Wprawdzie miałem pierwotny plan aby od tego miejsca zwolnić i iść w tempie o minutę dłuższym, ale odezwała się we mnie dusza sportowca. Postanowiłem nie zwalniać tak długo jak się da. Udało się do samego końca, czyli do Urzędu Wojewódzkiego. Na ok 40 km zacząłem co prawda odczuwać odparzenia stóp i ból kolana, ale było tak blisko, że ból mieszał się z adrenaliną i euforią. Dokładnie po siedmiu i pól godziny pojawiam się u celu.

Jeszcze tylko gorąca herbata, chwila odpoczynku w marszałkowskim barku i wraz z delegacją Mieszkańców wchodzimy do Pani Wojewody, której przekazujemy petycję wraz z ekspertyzą prawną dotyczącą planowanych na terenie gminy Kazimierz Dolny rezerwatów przyrody. Mieszkańcy opowiadają o swoich doświadczeniach związanych z przekształcaniem gruntów. Pani Wojewody jest wstrząśnięta i oburzona  takimi standardami i działaniem. A przecież to tylko czubek góry lodowej… zaprezentowany przez 3 właścicieli nieruchomości. Słyszymy deklarację monitorowania sprawy kazimierskiego studium, jak również pomocy w ramach obowiązujących kompetencji i prawa. Mocne i dosadne słowa padają z ust Dyrektora Biura Pani Wojewody, który po wysłuchaniu Mieszkańców stwierdza- tego typu działania mają znamiona działań korupcjogennych i należałoby powiadomić stosowne instytucje. Słowa te mówią wszystko…

Nie wiem co dalej stanie się  ze studium, ale jeżeli moje 50 km przejście manifestujące sprzeciw przed jawną niesprawiedliwość przy przekształcaniu kazimierskiej ziemi przyczyni się choć do chwili refleksji Państwa Radnych nad tym po co zasiadają w Radzie, to będzie to już duży sukces. Głęboko wierzę też, że teraz tej sprawy nie da się od tak po prostu zamieść pod dywan, udając, że przy gigantycznej skali manipulacji ws. studium nic się nie stało…

 

Rafał Suszek 

Czytany 4354 razy