Wydrukuj tę stronę

Zapiski z codzienności „Kamieniołomy” 23.09.2013

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

23.09.2013Zapiski z codzienności – „Kamieniołomy”

Nieczynny od lat kamieniołom w Kazimierzu Dolnym znają wszyscy odwiedzający miasto turyści. Wystawiona na sprzedaż działka liczy 4,7 ha . W roku 2011 urzędnicy mieli nadzieję, że dzięki tej transakcji na miejskie konto wpłynie około 18,7 mln zł. To kwota porównywalna z całym rocznym budżetem miasta, który wynosi 21 mln zł. Dotychczas władze Kazimierza nie dostały jednak ani jednej oferty kupna. Gdyby któryś z tych urzędników przeglądał Internet pod kątem wiedzy, co można kupić w świecie za 6 mln dolarów to zapewne nie wymyślałby tak bzdurnej kwoty za kawałek wyrobiska po kamieniołomach. Żaden z prywatnych inwestorów posiadający takie pieniądze nie zaryzykuje by je stracić, ani żeby inwestować je bez nadziei szybkiego zwrotu. Ilu jest w Polsce takich, którzy przeznaczą kwotę 30 -40 mln zł po to by inwestować w Kazimierzu? Nie ma ich w ogóle.

Są natomiast takie polskie podmioty, które inwestują kwoty wielokroć większe w Kanadzie, albo na chilijskiej pustyni Atacama. Np. Orlen SA za blisko 700 mln zł kupił jakąś spółkę w Kanadzie. Spółka z Grupy Azoty –Police zainwestowała 200 mln w Senegalu. Na kontach czołowych polskich firm leży 200 mld zł gotówki, ale wkrótce ich tam nie będzie, zostaną wyprowadzone do Afryki, do Kanady, albo do Chile, a my tutaj w Polsce nadal będziemy mieć wysokie bezrobocie i najniższe wynagrodzenie w Unii Europejskiej. Żadna z czołowych polskich firm nie kwapi się by inwestować w Polsce, by wzorem np. firm amerykańskich budować w swoim kraju uniwersytety, placówki badawcze albo biblioteki. By odbudowywać polską prowincję.

Obecny rząd staje na głowie, by zniechęcać Polaków do prowadzenia własnej działalności gospodarczej i do inwestowania w swoim kraju. Pozostajemy coraz bardziej historycznym skansenem porastanym przez dziką roślinność, a tymczasem hotelem Król Kazimierz od czasu jego powstania handlowano już dwukrotnie z dużym zyskiem…

Celem mojej wrześniowej wycieczki do Kazimierza były kamieniołomy, a właściwie wyrobisko po kamieniołomach. Biuro, w którym pracuję, otrzymało zlecenie na zbadanie tego miejsca, na jego analizę przed potencjalnym zakupem i na opracowanie jakiejś wizji, która mogłaby być punktem zaczepienia do ewentualnego zakupu.

Mój klient był tam już parokrotnie, ale nijak nie mógł się dopatrzyć atrakcyjności tego wyrobiska. To trudna sprawa. Cóż tam można zrobić? Jak wyjąć z powrotem zainwestowane miliony? Czy w ogóle można tam coś zbudować?

Jadę od strony Puław, przejeżdżam przez Włostowice i "miasteczko holenderskie". Trzeba mieć silne nerwy by pokonać samochodem tę trasę z Puław do Kazimierza Dolnego. Odcinek ten odstrasza przybyszy do kolejnych wizyt w tym rejonie i zapewne odstraszy też potencjalnych inwestorów z dużą kasą. Ci zawsze się gdzieś śpieszą. Wolą już samolotem do Hiszpanii, albo na Sycylię.

Kosztem ogromnych pieniędzy wydanych bez sensu i bez społecznych konsultacji wybudowano na odcinku dwóch kilometrów ciąg przeszkód drogowych, utrudniających ruch (bezpieczeństwo na szosie można uzyskać w prostszy sposób!). Ktoś, kto jeździł tym ciągiem wie jak to wygląda; kompletny paraliż. Kawalkada sunących od strony Warszawy pojazdów w ślimaczym tempie 20 -30 km na godzinę. Zapewne nie przysparza to splendoru „twórcom” tego miasteczka, a jedynie wydłuża drogę do Kazimierza.

Piękna aleja topolowa wzdłuż trasy od kilkunastu lat już nie istnieje, a nasadzone jakieś marne szczepione dęby kolumnowe nijak nie przystają do miejsca, ani nie kontynuują idei historycznej tamtej alei.

- Parchatka; tutaj zaczyna się gmina Kazimierz Dolny. Od razu widzę brak gospodarzy na tym terenie. Zaniedbany chodnik dla pieszych tylko po lewej stronie. Dalej, wzdłuż prawej strony szosy, wszystkie kasztanowce chore. Już w połowie sezonu brązowieją. Jakby nie było w Kazimierzu żadnego dendrologa. Mijam ciąg rowerzystów tarasujących szosę, długo nie mogę ich wyprzedzić. Przecież zaraz obok, równolegle do szlaku, wzdłuż wału wiślanego wybudowano trakt rowerowy. Niewielu rowerzystów z niego korzysta. Nie wiedzą o nim. Brak informacji na całym ciągu drogi powoduje, że wciąż tabuny rowerzystów ciągną do Kazimierza szosą przez Parchatkę…

- Bochotnica; rondo w Bochotnicy rzadko pielęgnowane. Bywa, że całymi miesiącami porośnięte chwastami… Zaraz na wjeździe do tej starej, uroczej osady uderza ilość wielkich plansz reklamowych i banerów, które już niezmiennie aż do samego Kazimierza zakłócają widoki. Chaos naziemnych trakcji elektrycznych (słupy wzdłuż szosy), charakterystyczny jest również dla całej okolicy. Zaburza to porządek historycznego pejzażu.

Dojeżdżam wreszcie do Kazimierza. Dobry wynik dzisiaj; trzy godziny, więc średnia prędkość 50 km/godzinę. W Niemczech, albo w Szwajcarii pokonałbym taką trasę 2-3 razy szybciej. Znowu straszliwy wyraj „turystów” samochodowych i znowu przez kolejne kilkanaście minut szukam jakiegoś miejsca niezbyt odległego od Rynku do parkowania. Udało się wreszcie, znalazłem miejsce aż pod cmentarzem. Na ulicę Krakowską nie próbowałem nawet wjeżdżać, szkoda mi samochodu. Po remoncie tej ulicy jest tam jeszcze gorzej. Wyboje, jakiś cementowy pył i cała kawalkada samochodów sunąca powoli po wyboistej nawierzchni.

Przed wyjazdem jeszcze raz zajrzałem na oficjalną stronę Kazimierza Dolnego:

http://www.kazimierz-dolny.pl/oferty-dla-inwestorow/oferta-dla-inwestorow-teren-dawnego-kamieniolomu

Nieruchomość oznaczona w ewidencji gruntów numerami od 1331/3, do 1331/7 o łącznej powierzchni 4,6947 ha, położona jest w Kazimierzu Dolnym przy ulicy Krakowskiej, w południowo –zachodniej części miasta w odległości około 1 km od jego centrum. Nieruchomość stanowi teren nieczynnego kamieniołomu, w części zrekultywowanego poprzez wypoziomowanie terenu dna w części stanowiącej skarpy wyrobiska. Nieruchomość o dobrej dostępności od urządzonych ulic Krakowskiej i Słonecznej. Działka posiada nieregularny kształt, leży w terenie o pełnym. Brak wykonanych przyłączy. Nieruchomość objęta jest ochroną konserwatorską. Wszelkie działania inwestycyjne wymagają uzgodnień z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Lublinie…

Tyle lakoniczna informacja na oficjalnej stronie miasta. Przeanalizowałem te informacje i sprawdziłem je na miejscu;

-Najpierw kwestia dostępności:

a/…”Nieruchomość o dobrej dostępności od urządzonych ulic Krakowskiej i Słonecznej…” Kompletna bzdura! Dostępność to tam jest, ale po długiej podróży ze stolicy i potem raczej dla terenowych samochodów. Pozostaje lądowisko dla awionetek, albo helikopterów, bo z Warszawy szybciej można dolecieć na Sycylię niż dojechać samochodem do Kazimierza…

b/…”w części zrekultywowanego poprzez wypoziomowanie terenu”… Tutaj też jest kłamstwo. Teren nie jest zrekultywowany. Nawet w części. Stanowi aktualnie dziko porośnięte, zasypane pagórkami gruzu i głazów miejsce zupełnie się nienadające do jakiejkolwiek działalności budowlanej. Wyobraźmy sobie, że wpuścimy tam ciężki, wielotonowy sprzęt budowlany. Ciężarówki do wywozu gruzu, koparki i spychacze -bez tego nie dokończymy rekultywacji, ani nie przygotujemy jakiejkolwiek budowy. Wyobraźmy sobie którędy te 20-sto tonowe ciężarówki będą wwozić i wywozić tony materiałów. Ani ulica Krakowska, ani stromy wąwóz w stronę ulicy Słonecznej się do tego nie nadają. Pozostaje Wisła; tędy można by wszystko zorganizować i tak poprowadziłby każdą inwestycję w podobnym terenie budowniczy sprzed setek lat. Jak jednak namówić inwestora, który wykłada pieniądze do jakiejkolwiek wizji? Musiałby to być jakiś wariat, albo ktoś, kto wzorem szejków arabskich zupełnie nie dba o swoje pieniądze żeby coś tam zbudować.

zapiski-z-codziennosci-kamieniolomy-23.09.2013

Kiedyś, przed kilku laty na warszawskiej ASP, na corocznej wystawie prac dyplomowych oglądałem trzy projekty związane z kamieniołomami. Jeden z nich przedstawiał; Aqua Park, drugi; Centrum Konferencyjne, a trzeci Osiedle Mieszkaniowe. -Aqua Park?

Kiedy przedstawiłem te pomysły mojemu klientowi roześmiał się tylko. Czy sądzisz, że jakikolwiek Aqua Park jest w Polsce przedsięwzięciem dochodowym? To tylko wyrzucone pieniądze. Skąd weźmiemy tam wodę? Może z Wisły? Jak ją będziemy grzać, jak filtrować? Nie, żaden Aqua Park nie wchodzi w rachubę, no chyba, że wykonamy tam odkrywkę złóż geotermalnych i przy okazji zaopatrzymy w ciepłą wodę całe miasteczko. Ciepła woda zalega wszędzie na całym terenie Polski i również tam, w kamieniołomach jest. To jednak raczej gmina powinna dopłacać potencjalnemu inwestorowi, że w ogóle raczy się zainteresować tym terenem, a nie żądać jakiś milionów za kawałek kamienistych zboczy.

-Centrum Konferencyjne? Jakie? Przy aktualnym kryzysie. Kto teraz urządza konferencje na 100, czy 200 osób? Żeby miało to w ogóle sens, ilość konferujących powinna być nie mniejsza niż 200 osób. Parkingi, sale widowiskowe, kuchnie, jadalnie itd… Takie obiekty są już w Kazimierzu i wszystkie „robią bokami”. Wszystkie te obiekty wyraźnie przyczyniają się do kazimierskiej zadyszki, do przepełniania kazimierskiej infrastruktury, która nie jest w stanie podołać nowoczesnym standardom…

-Osiedle mieszkaniowe? Żeby cokolwiek dobrego tam zbudować mamy wiele przeciwieństw do pokonania. Marna infrastruktura drogowa, brak przyłączy wodno kanalizacyjnych i gazowych. Przestarzała sieć energetyczna i bardzo trudny dojazd nie nadają się na atrakcyjną lokalizację jakiegokolwiek osiedla. By zbudować tam jakąś osadę trzeba te sprawy uporządkować kosztem milionowych nakładów, które ma ponieść według oczekiwań gminy potencjalny inwestor, płacący potem jeszcze horrendalne podatki…

Nagle olśnienie; Centrum Rozrywki. Coś jakby w nawiązaniu do Disney Landu. Tylko, że na niewielką skalę i w zupełnie innym charakterze: Odtworzenie starego grodu słowiańskiego sprzed tysięcy lat. Mogłaby to być dochodowa atrakcja na skalę europejską. Ogólnoeuropejskie centrum słowiańszczyzny mogłoby przyciągnąć wielu sponsorów, nie tylko jednego. Chociażby znanego DiCaprio, który w Kalifornii stworzył muzeum naszemu legendarnemu Stasiowi Szukalskiemu, a ruiny na Albrechtówce jest gotów odbudować…

Taki słowiański gród powstaje już na wyspie Wolin, gdzie grupa wolontariuszy rekonstruuje zapomniane miasto słowiańskie Wineta. Pomysł ten ściąga już na wyspę Wolin tysiące turystów z całej Europy i staje się tam główną atrakcją…

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wolin_%28miasto%29

http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=8268.0;wap2

http://www.wolin.pl/wolin/historia.html

http://www.youtube.com/watch?v=WmsnaDiQpLw&noredirect=1

Ten pomysł zaskoczył mojego klienta. Następnego zadzwonił do mnie i stwierdził, że jest gotów wyłożyć 50 mln. zł. na rekonstrukcję miasta słowiańskiego i na badania geotermalne w rejonie kamieniołomów. Pod warunkiem jednak, że gmina Kazimierz Dolny przyjmie jego stanowisko dotyczące wielu spraw w miasteczku, a kamieniołomy przekazane mu będą za darmo…

Tylko takie, lub podobne, przeznaczenie tego terenu mogłoby mieć jakiś sens dla inwestorów. Żadna jednak z takich wizji nie odpowiada miejscowym decydentom, ani tym bardziej miejscowej cenzurze. Oni w swojej ciasnocie wolą czwartą wizję; pozostawienie wyrobiska naturze i kolejnym pokoleniom, które dziwić się potem będą, że wiek komputerów i informatyki był bardziej prymitywny niż wieki prosperity zbożowej w Kazimierzu.

W każdym z tych przypadków widzę wyraźny sprzeciw miejscowych urzędników i władz konserwatorskich. Nie zgadzają się oni na jakiekolwiek zaburzanie spokoju, historycznego krajobrazu i endemicznych „paneuropejskich” skupisk roślinnych…

Żeby jeszcze do końca sprawdzić wrażenia z wizji lokalnej wykonałem kilkukilometrowy pieszy spacer; ulicą Krakowską do kamieniołomów, potem wąwozem w górę, w kierunku ulicy Słonecznej i dalej Czerniawami z powrotem w kierunku ulicy Krakowskiej, gdzie przezornie zostawiłem samochód. Spacer zajął mi ponad dwie godziny. Wszędzie zobaczyłem totalne zaniedbania, jakbym znalazł się raptem gdzieś w trzecim świecie; zniszczone nawierzchnie, albo ich brak w ogóle, wyboje, kałuże, błoto, ruiny. Jakieś swoiste prowizorium, w którym ludzie żyją tutaj niezmiennie od lat w symbiozie z naturą, oraz z przyzwyczajenia w zniszczeniach po kolejnych wojnach.

Tylko przyroda radzi sobie w Kazimierzu znakomicie, ludzie mniej. Roślinność coraz bujniej porasta wzgórza, wąwozy i ruiny. Nikt jej już nie kontroluje, ani nie ogranicza. Nikomu się tutaj już nic nie opłaca –uprawiać pól, ani sadów. Zbocza kamieniołomów erodują po zimach i kolejnych burzach, a ruiny zabytkowych budowli coraz bardziej wtapiają się w otoczenie.

Idąc ulicą Krakowską, na początku odnosiłem pozytywne wrażenie, potem na chaos i malowniczą brzydotę trafiałem już co krok. Na wysokości kamieniołomów natknąłem się na skupisko zrujnowanych budynków dawnego przedsiębiorstwa komunalnego. Nie wyglądają one zachęcająco do sąsiedztwa. W czasie tego spaceru nigdzie nie znalazłem minimum jakiegoś porządku i uładzonej przestrzeni. Nawet zjazd do przeprawy promowej przez Wisłę trudno nazwać cywilizowanym.

Wyrobisko po kamieniołomach w Kazimierzu nie jest miejscem do inwestowania dużych pieniędzy. Jeśli znajdzie się jakiś wariat by to miejsce kupić i jeśli zadeklaruje się by urządzić tam coś, co będzie z pożytkiem dla gminy i dla jej mieszkańców. Jeśli urządzi tam jakieś miejsca pracy dla miejscowej ludności to należy mu to miejsce oddać za symboliczne pieniądze, lub w barterze za remont jednej ulicy, albo jednego zabytku w miasteczku. Może by tak wzorem władz krakowskich, w zamian za pokazanie jakiejś reklamy na elewacji jej remont?

Zostałem do następnego dnia w Kazimierzu. Nocowałem w jakimś pensjonacie na ulicy Krakowskiej. Gdy wyjeżdżałem z Kazimierza zatrzymał mnie kierowca jakiejś wielkiej 20-sto tonowej ciężarówki pytając jak może dojechać z dostawą na koniec ulicy Krakowskiej. Wytłumaczyłem mu, że może próbować od strony ulicy Słonecznej, potem w dół w kierunku kamieniołomów… Powiedział mi, że zna ten przejazd, ale nie zaryzykuje zjazdu w dół z ładunkiem po stromym zboczu. Zawrócił z powrotem do swojej firmy żeby przeładować towar na mniejsze samochody…

Artur Besarowski

Czytany 8728 razy