Wydrukuj tę stronę

Zapiski z codzienności: 23 października 2013 r

Oceń ten artykuł
(17 głosów)

23 października 2013

Polskie życie gospodarcze, polityczne, to życie kartelowe. Rządzi nami kartel partii politycznych, które żywią się z naszych pieniędzy. Oni nic nie produkują. My musimy wszystko... To samo dotyczy Kazimierza nad Wisłą. Tutaj po prostu rządzi układ.

UKŁAD, ten sam od 30-stu lat. Co ja piszę od 30-stu? Od co najmniej 40-stu, a może nawet 50-ciu. Te same gęby, wciąż, niektóre już bardzo stare, na sporej emeryturze, a jednak, zasiadają w Radzie Miasta i Radzie Gminnej. Młodzi powyjeżdżali stąd, albo nie chcą się wtrącać w życie społeczne, bo nie widzą możliwości przebicia się. Młodzi zostali dokładnie spacyfikowani, tak jak wszędzie w Polsce.

Nie jesteś w układzie, nie masz pracy ani żadnej ważnej pozycji w Kazimierzu. Cóż można robić w takim małym, kilkutysięcznym miasteczku? Biednym, zapyziałym i brudnym? Można codziennie dojeżdżać do pobliskich Puław, gdzie jest ze wszystkim trochę porządniej. Można pracować w Urzędzie Gminnym i być podporządkowanym układowi. Można w Domu Kultury, w Szkole, albo w licznych pensjonatach. Można obsługiwać turystów, sprzedawać lody, albo pamiątki. Można żebrać, tak jak grupa cyganek na Rynku. Można nie robić nic, a tylko wystawać godzinami pod sklepem i pić kolejne piwo. Można w końcu też być artystą i pić latem kawę do południa na Rynku…

Wprawdzie trwa jeszcze piękna słoneczna jesień, wyjątkowo ciepła w tym roku, ale lada moment zaczną się polskie słoty, przymrozki, długie jesienne wieczory i melancholijne pozbawione słońca, pełne szarości dni, które wcale nie nastrajają do odwiedzania Kazimierza, –bo cóż tam robić? Tak będzie do końca polskiej zimy, która na Lubelszczyźnie bardziej niż inne pory roku przysparza więcej powodów do picia i do smutku niż do radości.

Przeczytałem już wiele „ładnych” i „gładkich” tekstów na temat Kazimierza; o polskiej jesieni, o wąwozach, o pięknym kazimierskim cmentarzu, o malarzach malujących w plenerze (jakoś ich teraz coraz mniej, w miarę jak wymierają kolejni przealkoholizowani nestorzy takiego malowania). Ktoś napisał, że w Kazimierzu jest więcej słonecznych dni niż gdzie indziej, ktoś inny, że jakaś magia płynie od wapiennych skał, a jeszcze ktoś o jakimś renesansie. Każdy taki bałwochwalczy tekst wydawał mi się nieprawdziwy i zafałszowany…

Jakie jest "miejsce" Polski w Europie i jakie jest miejsce naszego pięknego miasteczka nad Wisłą w Polsce? Że pięknego to chyba nie ulega wątpliwości, wystarczy obejrzeć jego panoramy z sąsiednich wzgórz, albo obrazy malarzy je przedstawiających. Jesteśmy wciąż daleko w tyle za głównymi gospodarkami Europy i ciężko będzie je dogonić, albo nie dogonimy ich nigdy. Można to zwalić na to że w Polsce były zabory, okupacja niemiecka, następnie sowiecka i kraj był zacofany. Od przemian politycznych w Polsce minęło już ponad 20 lat, a my wciąż jesteśmy biedni i na nic nas nie stać. To sposób rządzenia w naszym kraju po roku 1989 ma na to decydujący wpływ.

Oprócz względu gospodarczego nie jesteśmy też jakimś żadnym atrakcyjnym miejscem, jeśli chodzi o kulturę czy np. sport. Tutaj w ogólnie nie mamy się czym chwalić. Renesansem lubelskim? Może ilością galerii malarstwa i nasyceniem malarzy? Może jakimś trzeciorzędnym festiwalem, który odbywa się w chmarach straszliwie gryzących komarów? Ktoś, kto podróżuje, to wie, że takich miasteczek jak Kazimierz z galeriami i renesansowymi budowlami w Europie jest na pęczki. Wszystkie one są czyste, poukładane, a ich lokalne władze mają wizję jak podtrzymywać zamożność ich obywateli. Wystarczy pojechać do Toskanii, albo jeszcze bliżej do pobliskiej Słowenii.

Tutaj, w Kazimierzu nasze władze żadnej takiej wizji nie mają. Trwamy i biedniejemy tylko z dnia na dzień bez nadziei na zmiany. Jedną z najważniejszych rzeczy w każdym biznesie jest mieć swoją wizję i codziennie za nią podążać. Musimy też stale tę swoją wizję uaktualniać, bo z biegiem czasu świat się zmienia i my się zmieniamy, więc zmienia się też nasza perspektywa widzenia świata i ta dynamika sprawia, że nasza wizja także z biegiem czasu się zmienia. Jeśli tego nie czynimy, nie mamy wizji, a nawet, jeśli ją mamy, a nie zmieniamy jej to tylko skostniali tkwimy w marazmie. Taki wszechogarniający i destrukcyjny marazm jest w Kazimierzu nad Wisłą. 

Przez ostatnie 20 lat kolejne ekipy rządzące miasteczkiem nie miały żadnej wizji, żadnego ogólnego nawet planu na to by wyciągnąć z marazmu to miejsce i wpisać je na trwale w polską narodową Kulturę. Zmarnowano ogromną szansę. Można było znacznie więcej. Wystarczyło tylko wciągnąć do prac młodych ludzi, kilku specjalistów i tych paru wizjonerów, którzy kochając to miejsce z ogromnym uporem coś tutaj tworzą. Wystarczyło zaprosić do prac kilku artystów, architektów, albo socjologów. Urzędnicy niech sobie urzędują i pilnują podatków, ale rada miejska powinna składać się z ludzi światłych i wykształconych.

Są tacy, nie brakuje ich tutaj. Teraz jednak, po 23 latach „niepodległości” ludzie przestali już wierzyć, że cokolwiek zmienią. Trwają tylko w swoim codziennym kieracie i już nie chcą się angażować w żadne społeczne działania, a Ci, którzy to robią nie czynią tego bezinteresownie. Krótki okres entuzjazmu społecznego w latach 90-ch ubiegłego stulecia, kiedy to wyzwoliły się zwykłe, ludzkie chęci do tworzenia tych wszystkich galerii, lokalików i pensjonatów bezpowrotnie minął jakieś 10 lat temu. Teraz mamy już tylko kolejny okres stagnacji i upadku. Okres popadania w ruinę. Nie naprawią tego duże, spektakularne remonty ani budowy z „funduszy unijnych” (Fara, Kościół, Zamek, Szalet itd.). Poza splendorem miejscowych urzędników nic one nie wnoszą do codziennego życia w miasteczku.

Nie przybyło miejsc pracy. Nic nie jest łatwiej. Miasteczko wcześniej już wyposażono we wszystkie niezbędne instalacje miejskie. Nie potrafimy nawet wyremontować tego, co zostało po poprzedniej epoce. Grodarz –kanał, którego dnem czasem płynie woda pilnie wymaga remontu. Walące się w Rynku zabytkowe kamienice również. Resztki własności społecznej zostały sprzedane; Łaźnia Witkiewicza, Szalety miejskie, Szkoła Zawodowa… Podobnie jest z większością własności gminnej. Kolejne pokolenia, jeśli w ogóle zechcą tutaj zostać nie będą miały już nic.

 

Artur Besarowski

Czytany 4594 razy