Wydrukuj tę stronę

Szopa nielegalnych logiczności

Oceń ten artykuł
(13 głosów)

Profesor Konrad Kucza-Kuczyński dokonał lobbingu projektu Bolesława Stelmacha w sąsiedztwie PTTK-u, najpierw podczas wykładu a następnie w Brulionie Kazimierskim. Jest to odwrócona hierarchia wartości.

Lobbing to manipulacja!

A scenariusz być może bedzię przypominał ten z Karpacza z udziałem Gołębiewskiego. Istota mechanizmu ta sama: przekupstwo – patrz filip Springer „Wanna z Kolumnadą”

Przekupieni Radni w Karpaczu zmieniają plan miejscowy po to, żeby inwestycja mogła zostać zrealizowana w „majestacie prawa”. A czy dla dobra miasta lub jego mieszkańców? Nie, bo jedna i druga odbywa się kosztem i miasta i mieszkańców a udaje się tylko wtedy gdy wcześniej uda się i mieszkańców i prawo oszukać ...

Jakie cechy symbolizuje wprowadzany tylnym wejściem projekt?

Wymienię najjaskrawsze: Wstyd, Manipulację (nieuczciwa gra kosztem mieszkańców), Pogardę (wobec mieszkańców), Lęk, (przed opinią mieszkańców) Ucieczkę (pod ziemię) … no i już zupełnie rozchwianą hierarchię wartości.

To projekt odwrócony tyłem do miasta i mieszkańców, tyłem do przyrody i do krajobrazu, dławiący widoki i wartości. To antywartość.

Schowany pod ziemię ze wstydu, bo zamknięty na dobro i przyzwoitość, a także logikę – a otwarty, razem z aktualnymi i przyszłymi frustracjami, tylko na siebie, patio i kasę - ale patio to zamknięcie - tym się charakteryzują patia. Odgrodzony od mieszkańców i tkanki miejskiej wałem ale bezwstydnie korzystający z ciężaru, który na miasto oszukańczo przerzucił. Zawstydzony i odgrodzony, bo świadomy swych manipulacji oraz tego, że główny ciężar obsługi molocha spadnie na mieszkańców ...

Jaki jest prawdziwy powód chowania inwestycji pod ziemię? Przecież nie ten, który wymienił Kucza-Kuczyński - to argument kiepski, mający na celu zamydlenie oczu. Prawdziwy powód jest inny: to próba oszukania i siebie i mieszkańców a też prawa, sztuki projektowania, przyzwoitości oraz hierarchii wartości … to gwałt na wartościach. Architekci to wiedzą.

Przecież zabieg schowania inwestycji pod ziemię:

  1. nie zmniejszy ciężaru narzuconego na miasto i jego mieszkańców – przeciwnie, nie tylko zwiększy ten ciężar ale przekroczy jego dopuszczalne granice - to realizacja kosztem mieszkańców i przewyższająca ich siły i możliwości – ekspert Kucza-Kuczyński o tym musi wiedzieć – dlaczego więc kręci?

  2. Nie wpłynie na poprawę funkcji, wygody i komfortu użytkowników molocha – przeciwnie, pogorszy je, pogorszy poprzez odcięcie go od przestrzeni, od powietrza i światła, od natury, no i fantastycznych widoków na przełom Wisły ... w zamian tworząc już zupełnie sztuczne, ze sztucznym światłem i powietrzem środowisko (dla kogo?) uzasadnione jedynie w miejscach szczególnych np. skażonych lub zaatakowanych hałasem.

  3. Nie zmniejszy kosztów inwestycji ani eksploatacji – przeciwnie, podniesie te koszty i stworzy nowe, w tym wiele nieprzewidywalnych.

  4. Nie będzie miał żadnego wpływu na relację skali „obiektu do krajobrazu” - żadnego. Wystarczy rzut okiem na analizę widokową.

  5. I najważniejsze, tu kryje się sedno oszustwa! Kultura projektowania polega na tym, że uciążliwości i koszty realizuje się w obrębie projektu nie obciążając śmieciami otoczenia. W tym przypadku jest odwrotnie. Autor projektu oraz jego lobbysta wiedzą, że molocha w takiej skali nie da się zaprojektować tak aby uciążliwości pozostawił w swych granicach i pozostał nieuciążliwy dla otoczenia. Natomiast tutaj warunkiem pomyślności realizacji jest założenie, że główne obciążenia przejmie miasto i jego mieszkańcy, inaczej się nie da bo inwestycja utraci dochodowość.

Stąd krętactwa, lobbing, zastraszanie ...

Kucza-Kuczyński mija się więc i z prawdą i logiką. Czy chciał również oszukać siebie? Znany łgarz mawiał „jeśli chcesz wiarygodnie łgać to musisz najpierw samemu w to uwierzyć”. Dlaczego Kucza-Kuczyński eksponuje „nowe” i „dodane”, które i tak nie staną się ani nowymi ani dodanymi a ukrywa to co najważniejsze: ciężar nie do udźwignięcia dla mieszkańców ani dla miasta? Dlaczego? Bo gdyby to wyszło na jaw do realizacji by nie nie doszło.

Bo ten projekt to manipulacja! Manipulacja  wobec władz aby uzyskać zgodę na realizację; manipulacja  wobec mieszkańców aby zrzucić na nich nieświadomych ciężar, który powinien obciążyć inwestora (dojazdy, miejsca parkingowe, brudy, ścieki); oszustwo wobec sztuki projektowania aby ukryć wstyd pod ziemią, pogardę tyłem do mieszkańców, lęk przed zdemaskowaniem manipulacją słowem i hierarchią; oszustwo wobec sumienia przykryte ucieczką pod ziemię; oszustwo wobec systemu wartości aby ukryć grzech pierworodny oraz hańbę zawodu architekta.

Życie w hańbie powoduje określone skutki.

A z hańbą w architekturze - odwróceniem systemu wartości, mamy do czynienia jaskrawo od 1994, gdy przyjęto totalitarną, głupią i nieludzką w charakterze ustawę prawo budowlane, której główne cechy to przymus, bezwzględna kontrola (przyszłych) zamierzeń no i totalitarne ograniczenie wolności - dobrej woli, nazywanej w ustawie samowolą. Architekci otrzymali nieuzasadnione uprzywilejowania, biednych i niezamożnych obciążono kosztem tych uprzywilejowań oraz przymusem - patrz orzeczenie NSA z bodajże 2001, to samo, na które powołuje się inwestor.

To hańba Architektury i Architektów - uprzywilejowania elit kosztem solidarności. A kto się tym przejął?

No i poszło. System wartości i jego hierarchia upadł i rozchwiał się, i tak już zostało. Przestano oceniać na bazie wspólnej hierarchii wartości. W jej miejsce wkroczyła manipulacja. Architekci przestali odczuwać dyskomfort hańby – teraz mogli dowolnie manipulować i dowolnie uzasadniać wszystko co tylko chcieli. Oczywiste, że te uzasadnienia straciły wartość logiczną i kulturową za to uzyskały wartość marketingową. Architekci polscy stracili wspólne tło. Nauka wpadła w dołek. Wzrosła rola administracji. W tych uwarunkowaniach: Projekty od „Sasa do lasa” i ujednolicona, importowana myśl do zainstalowania w każdym dowolnym miejscu bez względu na nic.

Kazimierz cudem przetrwał. Przetrwał? A co dalej?

Co dalej, gdy w podstawach brak solidnego systemu wartości, tak wielki, że już nikt nic nie wie i nie rozumie? Najwięcej zależy od ludzi, od mieszkańców.

Proponowana ustawa o zagospodarowaniu przestrzennym daje woli mieszkańców mocną pozycję, mocniejszą od decyzji burmistrza czy starosty. Czy z niej skorzystają? Wiele zależy od lokalnych organizacji, także Samorządu Mieszkańców, i wszystkich obywateli.

 

Waldemar Deska

 

Czytany 4245 razy