Wydrukuj tę stronę

Hipokryzja w sosie kazimierskim

Oceń ten artykuł
(27 głosów)

Hipokryzja (od gr. ὑπόκρισις hypokrisis, udawanie) – fałszywość, dwulicowość, obłuda. Zachowanie lub sposób myślenia i działania charakteryzujący się niespójnością stosowanych zasad moralnych. Udawanie serdeczności, szlachetności, religijności, zazwyczaj po to, by wprowadzić kogoś w błąd co do swych rzeczywistych intencji i czerpać z tego własne korzyści.

Hipokryzja może się przejawiać na kilka sposobów:

  • oficjalne głoszenie przestrzegania określonych zasad moralnych i jednoczesne ich "ciche" łamanie, gdy nikt ważny tego nie widzi (np. głoszenie przez polityka, że walczy z korupcją i jednoczesne branie przez tego polityka po cichu łapówek),

  • stosowanie różnych, sprzecznych wzajemnie zasad moralnych przy różnych sytuacjach (np. wymaganie od męża żeby nie zdradzał, i jednoczesne zdradzanie męża),

  • wymyślanie rozmaitych teorii, które w pokrętny sposób tłumaczą stosowanie różnych norm moralnych przy różnych sytuacjach (np. głoszenie, że zabijanie dzieci wroga w czasie wojny jest dobre dlatego, że wróg ten popełnił wcześniej zbrodnię mordując nasze dzieci),

  • tworzenie obszarów tabu, czyli spraw, o których się nigdy nie rozmawia publicznie; zazwyczaj są to sprawy, które w świadomości wielu ludzi są niemoralne, ale są lub były jednocześnie masowo praktykowane (zob. też tajemnica poliszynela).

Dlaczego przytaczam definicję tego pejoratywnego określenie postaw i zachowań ludzkich? Otóż ta smutna refleksja naszła mnie po zrealizowanym niedawno przez TVP Info w Kazimierzu Dolnym programie interwencyjnym „To jest temat”, którego wątkiem była największa komercyjna inwestycja w dziejach Miasteczka- 16 tysięczne mega SPA. Z góry zaznaczam, że moją intencją nie jest kogokolwiek obrazić, ale zdaje się, że jest to jedyne i właściwe słowo na określenie zachowań grupki zwolenników budowy molocha.

Pamięć mam dobrą, ze sprawami Kazimierza i gminy jestem związany od kilkunastu lat, w tym 4 lata będąc radnym, ale nie pamiętam, aby osoby, które piały z zachwytu nad nowym, monstrualnym SPA, pojawiały się na sesjach, komisjach czy zebraniach. Nie słyszałem również, aby zabierały głos za pośrednictwem mediów w sprawach dla gminy i Kazimierza ważnych.

Próżno szukać obecności na sesjach, czy publicznych wypowiedzi panów- Walencika, Watrasa, Niezabitowskiego, czy też pana Zielińskiego (przynajmniej tak się przedstawił) w jakże ważnych dla naszego społeczeństwa sprawach- Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego, indywidualnych zmianach dla osiedla w Cholewiance, ośrodka jeździeckiego na Okalu, czy powstaniu tak ważnego dla rozwoju turystyki – Centrum Sztuki Audiowizualnej – pana Bromskiego. Panowie, aż do ostatniej środy byli publicznie nieobecni, kiedy ni stąd, ni zowąd pojawili się w programie snując zachwyt nad świetlaną przyszłością Kazimierza po wybudowaniu molocha. „Nareszcie coś powstanie, będzie ponad 200 nowych miejsc pracy, gmina będzie miała pieniądze z podatków, przestaniemy być skansenem, młodzież nie będzie uciekać” - to argumenty jakim posługiwała się przedstawiona powyżej grupa.

Co ciekawe i warte podkreślenia, obecność naturszczyków w programie miała miejsce w sytuacji nieobecności głównych aktorów - nie pojawił się (po raz kolejny) ignorując dziennikarzy i opinię publiczną inwestor, nie było także głównego lobbysty – Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Miasta Kazimierz Dolny – pana Bartłomieja Pniewskiego (choć panowie byli zapraszani do udziału w programie).

Za wielkiego nieobecnego należy także potraktować byłego burmistrza – pan Grzegorza Dunię, który jeszcze nie tak dawno obiecywał patrzeć nowej władzy na ręce. Co takiego się stało, że stroniące dotąd od spraw publicznych osoby pojawiły się w chłodny lutowy wieczór na rynku, aby przekonywać o słuszności mega inwestycji? Czy faktycznie – jak zauważył Janusz Kowalski- posiadanie firmy budowlanej, czy też sklepu/hurtowni budowlanej przesądziło o popieraniu inwestycji?

A może Ci Państwo faktycznie wierzą w głoszone argumenty i chcą dobra Kazimierza i Kazimierzaków? Jeśli tak, to gdzie byli przez tyle lat, kiedy podejmowano ważne dla lokalnej społeczności decyzje? Dlaczego dotąd milczeli kiedy wielu młodych ludzi pytało o studium i działki budowlane chcąc zostać na ziemi ojców? Co zrobili, aby rdzenna ludność miała w Studium więcej działek budowlanych, pensjonatowych, umożliwiających prowadzenie działalności gospodarczej? Dlaczego milczeli, gdy jedna z firm chciała i nadal chce wybudować osiedle na Cholewiance? Dlaczego milczeli, gdy chciano przyspieszyć budowę ośrodka hippoterapi na Okalu?

Dlaczego milczeli, gdy pan Jacek Bromski chciał wybudować w Kamieniołomach Centrum Sztuki Audiowizualnej, co sprawiło by, że sezon turystyczny w Kazimierzu mógłby trwać przez okrągły rok? Gdzie wtedy byliście szanowni zwolennicy budowy molocha? Siedzieliście cicho, niczym mysz pod miotłą! A teraz ta niespodziewana aktywność! Jest to co najmniej dziwne…

Małym wyjątkiem wśród zwolenników budowy 16 tysięcznego molocha jest obecność byłej radnej – pani Barbary Walencik. Wyjątkiem, gdyż w przeciwieństwie do pozostałych mówców, może poszczycić się 4 letnią działalnością w RM. Doskonale pamiętam jak pani radna w trakcie interpelacji i zapytań wielokrotnie pytała burmistrza Dunię o krzywy chodnik na Zamkowej, czy niepalące się latarnie.

Pamiętam też troskę pani radnej o gminne finanse przejawiające się w pytaniu o powody niskiego czynszu płaconego przez dzierżawcę cholewiańskiej „Buchty” Nie sposób też zapomnieć jak pani radna z całego serca, ślepo i bez żadnych najmniejszych wątpliwości popierała Grzegorza Dunię w budowie szkoły, która jak się okazuje wykrwawiła gminę finansowo (stąd też brak obecnie na terenie Miasteczka i gminy inwestycji), a która będzie wykorzystana tylko w 40%.

Nie pamiętam zaś sytuacji, aby pani radna miała choć raz zdanie odmienne od włodarza, nie pamiętam pytań i interpelacji w ważnych i fundamentalnych sprawach. Może się mylę? Od czego są jednak protokoły z Sesji? Tam każdy zainteresowany wszystko znajdzie… W tym miejscu przywołam jedynie protokół z Sesji nadzwyczajnej z dnia 26 listopada 2011r. To wtedy zapadła decyzja o braku woli dzierżawy warunkowej jednej z działek na rzecz Stowarzyszenia Filmowców Polskich na potrzeby Centrum Sztuki Audiowizualnej. Głosowania było imienne, więc można bardzo łatwo zobaczyć jak głosowali państwo radni.

http://umkazimierzdolny.bip.lubelskie.pl/upload/pliki/Protokol_Nr_XVII_z_dnia_26_listopada_2011r..pdf

„…Przewodniczący Rady pan Henryk Kozak przedstawił pod głosowanie projekt uchwały w sprawie wyrażenia zgody na dzierżawę warunkową nieruchomości położonej w Kazimierzu Dolnym (kamieniołomy) niezabudowanej działki o nr 1331/4, na rzecz Stowarzyszenia Filmowców Polskich w Warszawie.

Przebieg głosowania imiennego-

- Leszek Furtas – nieobecny

- Piotr Guz- za uchwałą

- Janusz Kowalski- za uchwałą

- Henryk Kozak – przeciw uchwale

- Waldemar Kruk – przeciw uchwale

- Mirosław Opoka – za uchwałą

- Paweł Pałka- za uchwałą

- Jakub Pruchniak- przeciw uchwale

- Jerzy Smolak- nieobecny

- Rafał Suszek – za uchwałą

- Roman Suszek – za uchwałą

- Barbara Walencik – przeciw uchwale

- Małgorzata Wicha – przeciw uchwale

- Ewa Wolna- przeciw uchwale

- Kamil Wydra – przeciw uchwale”

 

Już wtedy, w 2011r, znając zapewne zamiary inwestora Zana House, grupa radnych skupiona wokół Grzegorza Duni, oraz zwolenników Prezesa TPMKD - pana Pniewskiego storpedowała w zarodku pomysł Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Pomysł, który doskonale wpisywał się w specyfikę i artystyczny klimat Miasteczka, a którego budynek był kilka razy mniejszy od planowanego obecnie gmaszyska SPA. Była wielka szansa, aby w Kazimierzu festiwale filmowe, czy inne wydarzenia ze świata kultury, sztuki, o randze europejskie, o randze światowej, realizować przez okrągły rok.

 

Zarobili by wszyscy – sklepikarze, hotelarze, właściciele pensjonatów, restauracji, kawiarni, galerii, pamiątek.itp. Było to możliwe, ze względu na ograniczenie przeznaczenia budynku jedynie do celów kulturalnych. Mało tego, prezes SFP – pan Bromski zapewniał, że znajdzie inwestora na pozostała część kamieniołomów należących do gminy. Nie tylko, że powstały by nowej miejsca pracy, do gminnej kasy płynęły by podatki, to jeszcze była szansa na sprzedaż kamieniołomów za godziwe pieniądze. Wartym podkreślenia jest również to, że nieduża, skanalizowana do jednego celu inwestycja Centrum Sztuki Audiowizualnej nie redukowała by miejscowej ludności do roli taniej siły roboczej, jak w przypadku planowanego samowystarczalnego „miasta w mieście”

Dlaczego tak zatroskana obecnie o losy miasta, młodych ludzi, stanu gminnych finansów pani Walencik była przeciw prorozwojowej inwestycji zaproponowanej przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich? Dlaczego była pani radna obecnie nie uczestniczy w życiu publicznym – nie bierze udziały w Sesjach, nie przychodzi na zebrania samorządu mieszkańców, a pojawia się za to w programie interwencyjnym „To jest temat"? Czy w konfrontacji z zachowaniem przy CSA obecna troska o losy Miasteczka i Mieszkańców jest szczera i autentyczna? Pytania pozostawiam otwarte…

 

Czyżby w Kazimierzu jedni mogli wszystko, a drudzy nic, lub prawie nic?

 

Kluczem do zrozumienia zaistniałej sytuacji jest wypowiedź Prezesa TPKD Bartłomieja Stanisława Pniewskiego na jednym z posiedzeń Komisji Planistycznej w poprzednie kadencji. Przy okazji omawiania zmian dla Wikarówki padło wtedy znamienne sformułowanie – My możemy u Konserwatora uzyskać określone zmiany, czego ksiądz nie jest w stanie zrobić. Właśnie – My. Kto kryje się za tajemniczym MY? Podział na MY i ONi jest w Kazimierzu nad wyraz widoczny.

 

Prezes TPKD nawet nie kryje się z tym, ze reprezentuje interesy poważnej, wpływowej grupy osób, która wiele może. Przekonał się o tym nie jeden Kazimierzak. A to dlatego, że interesy owej grupy nigdy nie były, nie są i nie będą zbieżne z interesem Miasteczka i Jego Mieszkańców. Co więcej, są to interesy sprzeczne. Wynika to wręcz z charakteru, specyfiki i celu, którym w moim przekonaniu jest marginalizacja i sprowadzenie miejscowej ludności do roli taniej siły roboczej.

 

Środowy program telewizyjny w jakże ważnej dla przyszłości Miasteczka sprawie gigantycznego SPA, mimo nieobecności głównych aktorów, po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu o realności zarysowanego przez prezesa Pniewskiego podziały na MY i ONI.

 

Mimo różnego rodzaju opresji i szykan, choć nie jest to lekkie, łatwe i przyjemne- byłem, jestem i będę z Mieszkańcami i Ich prawdziwymi problemami. A Ty, Basiu (jesteśmy po imieniu więc myślę, że mi wybaczysz to zdrobnienie) po której jesteś stronie – MY czy Oni?

Błądzić to ludzka rzecz, ale głupotą jest trwanie w błędzie. Dlatego też proszę Cię Basiu jak kolega koleżankę z byłej rady, nie idź tą drogą. Pomyśl choć trochę o Kazimierzakach i gminie, która pójdzie z torbami po wybudowaniu niezbędnej infrastruktury dla molocha, o wątpliwych walorach estetycznych i nieprzestrzeganiu prawa nie wspominając.

 

Rafał Suszek

Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych „Teraz”

 

 

Czytany 4939 razy