Wydrukuj tę stronę

Sesja XX Rady Miejskiej w Kazimierzu Dolnym – Nowa bylejakość...?

Oceń ten artykuł
(23 głosów)

W dniu wczorajszym tj. 30 czerwca 2016r miałem okazję po raz kolejny  w tej kadencji uczestniczyć  w obradach Sesji Rady Miejskiej w Kazimierzu Dolnym. Moje zainteresowanie wzbudzała głównie uchwała  dotycząca zmian  w  Wieloletniej Prognozie  Finansowej, według której nasza gmina na przestrzeni lat 2016-2019 ma wyemitować obligacje na niebagatelną kwotę – 6.8 milionów zł. Z uwagi na znaczną sumę wydawać by się mogło, że tak strategiczna decyzja będzie dogłębnie przeanalizowana i przedyskutowana na komisjach. Nic bardziej mylnego. Państwo Radni zostali zaskoczeni, podobnie jak Mieszkańcy, (projektu uchwały darmo szukać na BIPie, choć być powinien) otrzymując materiały w dniu obrad połączonych komisji, na 2 dni przed Sesją.


http://umkazimierzdolny.bip.lubelskie.pl/index.php?id=358&p1=szczegoly&p2=1077446


Nie było czasu na dyskusje, nie było czasu na refleksje, a i na Sesji nikt z Radnych nie pytał po co, na co, w jakim celu zadłuża się gminę na kolejne miliony. Wszyscy jak jeden mąż zagłosowali za uchwałą zostając „kupieni” opowieścią o potrzebach inwestycyjnych i zapewnieniu wkładu własnego. Przyznam piękna opowieść, miód na uszy niejednego mieszkańca. Czar pryska, gdy przeanalizuje się budżety z 2 ostatnich lat, kiedy to wielkim wysiłkiem społecznym realizuje się największą w historii gminy inwestycję – nową mega szkołę za ponad 26 milionów złotych, z 27 klasopracowniami dla zaledwie 230 uczniów. Warto także zapoznać się ze sprawozdaniem z wykonania budżetu za 2015r. Czarno na białym widać jakie były planowane wydatki na budowę szkoły, a ile faktycznie wydano. Niestety, finansów się nie oszuka.


Największa kwota z emisji obligacji tj. 3,3 mln zł ma przypaść w roku… 2016! Część tej sumy ma być konwersją kredytu planowanego na pokrycie deficytu budżetowego, a część ma być przeznaczona na inwestycje…  Osobiście obstawiam, że tą inwestycją będzie… nowa  szkoła.    (Sprawę emisji obligacji postaram się omówić szerzej w  osobnej notce z chwilą pojawienia się uchwały na BIP)


Nie wiem natomiast czym tłumaczyć partyzanckie zachowanie kazimierskich władz dotyczące emisji obligacji? Czyżby kolejne zadłużanie gminy było tematem drażliwym, o który najlepiej nie pytać, nie interesować się, nie wnikać? Niczym za czasów pana Duni? Postawiony przez poprzedniego burmistrza i radę niejako przed faktem dokonanym burmistrz Pisula nie ma wyjścia, musi szkołę dokończyć. Nie oznacza to jednak, że ma kontynuować politykę poprzednika, który z jednej strony rozwodził zachwyty nad budową jako największym dobrodziejstwem, które spotkało gminę, a z drugiej milczał o rzeczywistym wysiłku finansowym ponoszonym przez gminę. A jednak… Wszyscy mieliśmy nadzieję, że czasy Grzegorza Duni odeszły, a teraz będzie tylko lepiej, że będą przestrzegane pewne standardy, choćby zapisy Statutu Gminy. Stało się inaczej.


Ostatnia Sesja Rady Miejskiej to także, a może przede wszystkim sprawy personalne, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym tego słowa znaczeniu. Zacznę od pozytywnych, jeśli za takie można uznać przedstawienie przez burmistrza Pisulę dwóch nowych urzędników – dyrektora Miejskiego Zakładu Komunalnego - pana Kozłowskiego, oraz doradcę od funduszy unijnych - pana Nieróbcę. I w tym miejscu należałoby nad resztą spraw personalnych, z jakimi mieliśmy do czynienia podczas ostatnich obrad kazimierskich rajców, spuścić zasłonę milczenia, gdyby nie fakt, że dotyczy ona osób publicznych oraz konkretnych zobowiązań przedwyborczych,  związanych ze zmianą standardów sprawowania władzy. Miała dominować tylko merytoryczna dyskusja, wycieczki personalne, wszelkie ataki słowne na osobę, przytyki itd. miały odejść w niebyt.


Burmistrza Pisulę uważam za osobę pogodną, ciepłą, życzliwą i kulturalną. Zupełnie mi nie pasują do jego wizerunku personalne wycieczki jakie od jakiegoś czasu uskutecznia przy każdej okazji względem swojego byłego zastępcy – Krzyszofa Wawra. Nie inaczej było na Sesji, kiedy to po raz kolejny, przy okazji udzielania odpowiedzi jednemu z Mieszkańców mogliśmy usłyszeć o ucieczce zastępcy w najtrudniejszym momencie i spowodowanej tym faktem traumie, łącznie ze zepsutymi Świętami Wielkanocnymi… Coż mogę powiedzieć, Krzyśka znam jako osobę pracowitą, do szpiku uczciwą i przyzwoitą. Znam też powody odejścia, jednak nie czuję się upoważniony, aby o nich mówić. Myślę, że kiedyś zrobi to sam Krzysiek i upubliczni liczące 5 stron uzasadnienie swojej decyzji. Mogę zaś powiedzieć tylko tyle, że zanim doszło do odejścia burmistrz Pisula był kilkukrotnie informowany o takiej możliwości, jeśli nie będą przestrzegane pewne standardy. Nie były i zastępca odszedł…
Od burmistrza, przy okazji dyskusji o braku wody w sołectwie Okale, dostało się też byłemu radnemu – panu Skoczowi, który zdaniem włodarza,  ani razu nie zgłaszał, nie zabiegał, nie mówił o potrzebie budowy wodociągu. Dobrze, że na sali byli ludzie, którzy mają dobrą pamięć i przypomnieli włodarzowi starania byłego radnego. Oczywiście problemów z pamięcią należy upatrywać  w licznych zadaniach i obowiązkach pana burmistrza, nie zaś, jak chcieli by niektórzy, w narażeniu się radnego Skocza „trzęsącej” Kazimierzem „warszafce”…
Na tym nie koniec sesyjnej piaskownicy. Apogeum było zachowanie pani skarbnik Kuś względem kogóż by innego jak nie Krzyszofa Wawra. Irytację urzędniczki dzierżącej gminne finanse wzbudziło pytanie jakie Krzysiek skierował do Państwa Radnych odnośnie dyskusji o emisji obligacji. Radni nabrali wody w usta, za to ożywiła się pani Skarbnik, która niczym  Jasio wypominający oranżadę z komunii przypomniała sobie o jakimś wyimaginowanym zachowaniu sprzed wielu miesięcy ówczesnego zastępcy burmistrza. Padły zarzuty o ignorowanie przez Krzyśka funkcji Skarbnika przy podejmowaniu decyzji. Szybka riposta w postaci – to są kłamstwa i proszę o zapisanie tego w protokole, jak również przypomnienie wszelkich okoliczności z tym związanych – przez „oskarżonego”, podniosły tylko emocje. Trzeba było wyjść z hukiem trzaskając drzwiami. Emocje wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem. A może ktoś kazał po prostu  zaatakować niewygodną osobę? Tego nie wiem. Wiem tylko jedno – mało to merytoryczne. Od kogo, jak od kogo, ale od osoby trzymającej pieczę nad milionami gminnych pieniędzy oczekiwałbym większego profesjonalizmu.
Mam nadzieję, że zachowania z ostatniej Sesji były incydentalne i wynikały jedynie z gorszego dnia. Nie chciałbym, aby standardy nakreślone przez Grzegorza Dunię z którymi podobnie jak radny Kowalski walczyłem i których byłem ofiarą powróciły i do końca kadencji zagościły w kazimierskim życiu publicznym.

Rafał Suszek

Czytany 10042 razy