Wydrukuj tę stronę

Czego obawiają się Radni i Burmistrz?

Oceń ten artykuł
(19 głosów)

Już od dłuższego czasu środowisko osób związanych z Burmistrzem, jak również - o dziwo- sam Pan Burmistrz, rozpowszechniają przy każdej nadarzającej się okazji zmanipulowaną informację o wykorzystaniu funkcji radnego przez Janusza Kowalskiego do rozszerzenia zapisów w MPZP dla swoich działek. Ta mało wyszukana i wyrafinowana Goebbelsowska metoda obrzucania błotem w myśl zasady, że zawsze coś się przyklei, jest obliczona na skompromitowanie radnego, który jest jednym z najostrzejszych recenzentów poczynań kazimierskiej władzy. Wyrwany z szerokiego kontekstu pojedynczy fakt podjęcia przez radę miejską w czerwcu 2011r „uchwały naprawczej”, dotyczącej między innymi działek radnego, stanowi doskonałą pożywkę do uprawiania polityki manipulacji i odwrócenia za wszelką cenę uwagi zarówno rady oraz opinii publicznej od poważnych uchybień i nadużyć, jakich dopuścił się kazimierski magistrat w przypadku niewykonania uchwały 105 z 2004r.

Wspomnianą wyżej uchwałę wykonano jedynie w części, z pominięciem kazimierzaków, w tym Janusza Kowalskiego (który nie był wówczas radnym) oraz kazimierskiego armatora, który zabiegał o zimowisko dla swoich statków. Tylko nieliczni, jak „Król Kazimierz” i „Kazimierzówka” dostąpili zaszczytu przekwalifikowania swoich działek. Kazimierzacy pozostali na lodzie. W tej sytuacji jedynie Janusz Kowalski, zdeterminowany w swoich działaniach, przez siedem lat toczył nierówną batalię z magistratem, czego efektem jest gruby segregator różnego rodzaju pism i dokumentów. Jak się okazuje w kazimierskich realiach jedni mogą mieć działkę budowlaną przeznaczoną na hotel czy pensjonat wyłącznie dzięki jednemu pismu, inni muszą o to walczyć latami.

7 długich lat walki o wykonanie uchwały oraz segregator pism i dokumentów nie przeszkadza jednak, aby wszem i wobec głosić dziś o wykorzystaniu funkcji radnego do realizacji swoich prywatnych celów oraz o obciążających gminę dużych kosztach zmiany MPZP. W obrzucaniu „Goebbelsowskim błotem” radnego nie przeszkadza również fakt, iż zmiany w MPZP, ze względu na obniżenie kosztów, miały być przeprowadzone kompleksowo - zgodnie z zapadłymi na Komisji Planistycznej w lutym 2011r ustaleniami. Dotyczyło to również zimowiska dla statków i gminnych działek, które mając ubogie zapisy w planie wystawione na sprzedaż nie znalazły nabywcy.

W kontekście pomówień i oszczerstw związanych z fragmentarycznym, a co za tym idzie - nieprawdziwym ujęciem sprawy zaszłości działek radnego, zasadnym stało się zgłoszenie przez Janusza Kowalskiego konieczności pochylenie się przez Komisję Rewizyjną nad wykonaniem uchwały 105. Jednak do tego nigdy nie doszło. Całościowy i pełny obraz sytuacji mechanizmów związanych z uchwałą 105, dotyczącą indywidualnych zmian zapisów w MPZP, jak się okazuje nie pasuje do głoszonej kłamliwej tezy o wykorzystaniu funkcji radnego do osiągnięcia prywatnych korzyści. Brak zainteresowania tą sprawą przez Komisję Rewizyjną argumentowano skomplikowaniem materii (tak jakby radni cierpieli na analfabetyzm wtórny), koniecznością przygotowania dużej liczby dokumentów, co odciągnęłoby urzędników od załatwiania spraw bieżących i faktem, że tematem tym zajmowały się różne instytucje i organa, które zdaniem Pana Burmistrza, żadnych nadużyć się nie dopatrzyły.

Wbrew pozorom nie jest to jednak sprawa, która dotyczy tylko Janusza Kowalskiego, czy też kazimierskiego armatora, którym nie dokonano przewidzianych we wspomnianej uchwale zapisów w MPZP. Tym, co powinno, a nie zainteresowało radnych, to mechanizmy działania we wspomnianej uchwale 105, związane z przekształceniem ziemi w Kazimierzu i okolicy. Poznanie tych mechanizmów, gdzie jedyni mogą mieć działki budowlane, a inni nie, jest bardzo istotne w kontekście przedłużających się prac przy Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego. Śmiem twierdzić, że mechanizm jakim posługiwał się kazimierski magistrat w przypadku uchwały 105, gdzie dochodziło mówiąc delikatnie do różnych „dziwnych sytuacji”, został analogicznie zastosowany w pracach przy Studium. Tym samym dogłębne zbadanie słynnej już uchwały 105 rzuciłoby światło dzienne dające odpowiedź na wiele pojawiających się i bulwersujących mieszkańców pytań, w tym pytań podstawowych - dlaczego prace przy studium trwają tyle lat oraz dlaczego było aż blisko 700 odwołań, skoro prace - zdaniem Włodarza - były prowadzone jasno i przejrzyście. Jak się okazuje nie ma większości w radzie, aby zapoznać się z prawdą i dokumentami w ważnej materii przekształcania i zmian w zapisach MPZP. Tym samym zasadne staje się pytanie: czego boi się cześć radnych i Pan Burmistrz, który swego czasu w tej sprawie wykonał gest „czystych rąk”? Czy tak zachowują się ludzie, którzy mają naprawdę czyste ręce”? Gdyby tak było, to nie Janusz Kowalski tylko Burmistrz i jego ślepo oddani w radzie zwolennicy zabiegaliby o przeanalizowanie uchwały 105. Niestety mamy do czynienia z czymś zgoła odmiennym. Robi się wszystko, aby storpedować każdą poważniejszą, pogłębioną i merytoryczną dyskusję w sprawie wspomnianej uchwały z 2004r.

 

Pomimo licznych prób wprowadzenia do porządku obrad komisji przez radnego Kowalskiego tej sprawy, nigdy nie było większości zainteresowanej tym tematem. Przełomem miało być wspólne posiedzenie komisji w dniu 16 lutego 2012, gdzie w porządku obrad znalazł się punkt poświęcony analizie uchwały 105. Również i tym razem, za sprawą radnej Ewy Wolnej, która zgłosiła wniosek formalny o zdjęcie tego punkt z porządku obrad, nie doczekaliśmy się w tej sprawie dyskusji, a to dlatego, że większość radnych jej wniosek poparła. Argumentem za złożeniem formalnego wniosku przez Przewodniczącą Komisji Oświaty Ewę Wolną był jej zdaniem fakt niedostatecznego przygotowania materiałów przez urząd, a co za tym idzie - brak wiedzy, których to działek dotyczy wspomniana uchwała. Okazuje się, że to przecinki i kropki bardziej interesują radnych niż mechanizmy i ogólne prawidłowości decydujące o ważnej materii przekształcenia ziemi. Nie podejrzewam, by Pani Przewodnicząca, skądinąd światła kobieta, miała trudności ze zrozumieniem ogólnych mechanizmów. Fakt zgłoszenia wniosku formalnego o zdjęcie punkt poświęconego analizie uchwały 105 z porządku obrad każe postawić pytanie: Czy nauczycielce wychowującej młodzież i przekazującej wartości moralne nie zależy na poznaniu prawdy w ważnej kwestii przekształcania ziemi? W podobnym duchu przemawiającym za zdjęciem tego punkt z porządku obrad wypowiedział się Przewodniczący Henryk Kozak, dla którego jest to zaszłość nad którą nie warto się pochylać. Jak widać Panu Przewodniczącemu Kozakowi trudno jest zrozumieć, że sprawa ta jest jak najbardziej aktualna. Było to bardzo widoczne podczas dyskusji i torpedowania przez Burmistrza i większości radnych (wbrew ustaleniom zapadłym na Komisjach), indywidualnych zmian w planie dla inwestorów, chcących zbudować osiedle domków w Cholewiance, czy też ośrodek jeździecki w Okalu. Sprawa uchwały 105 jest również istotna w kontekście prac przy Studium i roli Włodarza przy wprowadzanych zapisach, czego jak widać Pan Przewodniczący nie jest w stanie pojąć. Tym samym po zdjęciu z porzadku obrad po raz kolejny opinia społeczna nie miała szans na zapoznanie się kto i co decyduje o tym, że jedni mogą mieć satysfakcjonujące zapisy w Studium i Planie, a inni nie. Jeśli Pan burmistrz faktycznie nie ma nic do ukrycia, to w interesie Włodarza jest, aby takie sprawy wyjaśnić i upublicznić. W przeciwnym razie będą się kładły cieniem i staną się polem do różnego rodzaju społecznych spekulacji, co jest bardzo niezręczne w kontekście prac przy Studium.

W trakcie wspólnego posiedzenia komisji mogliśmy przekonać się również, że sprawy przekwalifikowania ziemi, zdaniem części radnych, powinny być objęte tajemnicą, na którą spuszcza się zasłonę milczenia i uniemożliwia poznanie prawdy przez opinię społeczną - oczywiście jeśli chodzi o działki radnych. Sprawa upublicznienia w Tygodniku Powiśla ilości (7) przekwalifikowanych działek zbulwersowała radną Małgorzatę Wichę, która w mało wyszukany sposób zaatakowała redaktor Annę Filipowską nazywając tygodnik szmatławcem oraz mówiąc coś o inteligencji przysłowiowej blondynki. Jak widać słowa Konfucjusza w tej sytuacji są jak najbardziej na czasie: „Kto trzęsie drzewem prawdy, temu na głowę spadają obelgi i nienawiść”. Widać dla radnej Małgorzaty Wichy bardzo niezręczne jest upublicznienie ilości przekwalifikowanych działek, skoro posuwa się do prymitywnych i niegodnych człowieka kulturalnego metod obrzucania inwektywami. Przecież nie kto inny, tylko sama radna Wicha swego czasu na posiedzeniu Komisji przedstawiła osobiście, iż ma 8 działek do przekwalifikowania. Tym samym takie emocjonalne i mało wyszukane zachowanie jest niezrozumiałe z braku podstaw, chyba, że pani radna boi się opinii społecznej.

Zrozumienia wśród członków rady nie znalazł również zgłoszony przez Janusza Kowalskiego postulat złożenia przez nich publicznego oświadczenia o ilości posiadanych działek do przekwalifikowania w Studium, zarówno przez samych radnych, jak i ich najbliższych- dzieci czy rodziców. Czyżby w upublicznieniu ilości przekwalifikowanych działek było coś wstydliwego, czy jest to coś, co należy ukryć? Osobiście jestem gotów w każdej chwili złożyć takie oświadczenie. Będzie ono potwierdzeniem, iż mojej obecności w Radzie Miasta Kazimierz i tego, że zajmuję stanowiska w różnych trudnych aspektach, nie determinuje ilość działek do przekształcenia.

Niechęć radnych do upublicznienia informacji o posiadanych w studium działkach do przekwalifikowania zmusza do smutnej konstatacji, iż dla części z nich to nie interes Gminy i Mieszkańców jest motorem napędzającym sposób działania w Radzie.

 

Rafał Suszek

 

 

 

 

 

Czytany 5870 razy