Wydrukuj tę stronę

Płaćcie! Ale za co?

Oceń ten artykuł
(17 głosów)

W ostatnim numerze Tygodnika Powiśla zamieszczono artykuł „Czy Kazimierz Dolny będzie musiał zapłać gigantyczne odszkodowanie inwestorowi?” Anna Filipowska pisze, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie stwierdził, że Gmina Kazimierz uchwalając studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego naruszyła interes spółki Zana House. Chodzi o teren niedoszłej inwestycje na Krakowskiej. W sponsorowanym – jak się wydaje – artykule, Filipowska ustami adwokata spółki, straszy Gminę poważnymi konsekwencjami finansowymi. Jak czytamy, wyrok WSA otwiera inwestorom możliwość ubiegania się o odszkodowanie. Adwokat już zleca biegłym oszacowanie strat jakie spółka poniosła. Jednocześnie zapowiada skierowanie sprawy do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Oto mamy przykład, jak porażkę można przedstawić jako sukces...

O wiarygodności redaktor Filipowskiej i skuteczności słynnego mecenasa z Warszawy była mowa wielokrotne. Szkoda też czasu na szukanie powodów dla których dotychczas milczący mecenas Bartłomiej Hejnar odzyskał głos i udzielił komentarza takiemu wiarygodnemu pismu. Sprawa jest w tej kwestii jasna i klarowna – przynajmniej dla mnie.

O przegranej Zana House przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym była mowa na grudniowej sesji Rady Miejskiej https://umkazimierzdolny.bip.lubelskie.pl/upload/pliki//Protokol_Nr_XXVI-16_sesji_RM.pdf. Przypomnę, że Zana House żądało uchylenia studium w całości. Na wspomnianej sesji Burmistrz Pisula oraz Przewodniczący Guz poinformowali nas o rozmowach jakie prowadzą z Zana House. Zasugerowano nawet zakopanie topora wojennego. Obaj panowie wyrazili chęć zorganizowania spotkania z przedstawicielami spółki, by mogli zaprezentować swoje plany. Wspomniano także o piśmie, jakie spółka skierowała do władz w sprawie wieloletniej dzierżawy lub kupna kamieniołomu. Zachęcam do przypomnienia sobie artykułu komentującego tamte wydarzenia: http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/kilka-slow-refleksji-na-temat-sprawy-kamieniolomu-z-zana-house-w-tle.html

W całej sprawie uderza brak spójności w tym co mówi spółka, przynajmniej w relacji Burmistrza, ze słowami mecenasa zawartymi w gazecie. Z jednej strony właściciele spółki proponują dialog z miastem, przedstawienie dalekosiężnych planów i współpracę, a kilka tygodni później pada jasna deklaracja - idziemy do sądu: i po pieniądze, i dalej walczyć o uchylenie studium. Oczywiście słowa te padają w niezbyt wiarygodnej gazecie, ale jednak...

Za co więc chce odszkodowania spółka? Studium nie jest aktem prawa miejscowego. Ważny jest plan. Pamiętajmy, że spółka podjęła już próbę realizacji inwestycji. Pomimo przychylności Konserwatora sprawa póki co przepadła, ponieważ Minister uchylił decyzję zezwalającą na rozpoczęcie robót. Stanowisko Ministra było jasne - to co chcą zbudować jest sprzeczne z obowiązującym planem zagospodarowania przestrzennego.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Każdy racjonalnie myślący inwestor, gdyby naprawdę chciał coś zbudować, dążyłby do dialogu. W naszym przypadku chodzi o dialog pomiędzy spółką a Radą Miejską. Skoro jeden organ wypowiedział się kategorycznie, że plany spółki są sprzeczne z ustaleniami planu, są dwa wyjścia. Albo można zmienić plan (i do tego potrzebna jest Rada), albo inwestor powinien zmienić projekt. Tak się jednak nie dzieje. Inwestor twierdzi, że obecnie obowiązujący plan jest dla niego dobry, chodź na podstawie tego planu nie może zrealizować inwestycji. Mało tego straszy milionowymi odszkodowaniami, za niemożność zbudowania czegoś, co jest niezgodne z przepisami. A  może najłatwiej byłoby zmienić plan, tak by usunąć zapisy, które obecnie nie pozwalają na rozpoczęcie budowy. O tym jednak mecenas nie mówi.

O co więc w tym wszystkim chodzi? Z pewnością o pieniądze. O co jeszcze nie wiemy.

 

J.K

Czytany 5881 razy