Wydrukuj tę stronę

Co nowego w sprawie kogutów, wąwozów i chodników? Obrady komisji Rady Miejskiej.

Oceń ten artykuł
(56 głosów)

źródło /fot. Twitter/@Komorowski/wpolityce.pl/

Wczoraj w szkole kontenerowej odbyło się wspólne posiedzenie komisji stałych Rady Miejskiej. Tematem wiodącym było zaopiniowanie projektu uchwały o przystąpieniu gminy do sporządzania gminnego programu rewitalizacji.

Burmistrz po raz kolejny przedstawił sprawę po swojemu. Mówił, że w każdej chwili będzie można zmienić obszary rewitalizacji. Oczywiście wszystko zmienić można. Przypomnę zmiana studium dla naszej gminy trwała 10 lat! W przypadku zmiany granic obszaru rewitalizacji też prosto nie jest, bo uchwała taka musi być poprzedzona sporządzeniem odpowiednich diagnoz i analiz. Dodatkowo dochodzi obowiązek przeprowadzenia konsultacji społecznych. Burmistrz podniósł także sprawę podatku jaki będzie naliczany w przypadku niezabudowanych działek położonych w obszarze rewitalizacji. Zapewniał, że naliczany będzie dopiero za 4 lata, a stawka zostanie zmniejszona z obecnie obowiązującej 2,5 zł za metr. Wszystkie te ruchy, tłumaczenia i dywagacje dowodzą, że urząd pod kierunkiem Pisuli nie panuje nad tym co tworzy. Obiecuje się ludziom gruszki na wierzbie, a ostatecznie okazuje się, że mieszkańcy nie dość, że nic nie zyskają, to jeszcze poniosą konsekwencje.

Kolejnym tematem była sprawa uchwał dotyczących budowy chodników na terenie gminy, zaakceptowana przez radnych wg propozycji burmistrza. Chodniki to sprawa prestiżowa dla radnych, więc każdy z nich będzie mógł odtrąbić osobisty sukces. Inwestycji w tej kadencji na wsiach mamy jak lekarstwo, więc zrobienie samego projektu będzie nie lada sukcesem. Ileż to już powstało dokumentacji – półkowników. W porywach zbliżającej kampanii postanowiono rozwiązać sprawę kompleksowo jeśli chodzi o projektowanie. Zobaczymy jak będzie z pieniędzmi na realizację.

Kolejnym punktem była dyskusja dot. projektów uchwał złożonych przez mieszkańców. Chodzi o uchwały dotyczące zwiększenia kwoty wydatków na budżet obywatelski, znaku towarowego Kazimierskiego Koguta, a także ograniczenia ruchu pojazdów terenowych. Wszystkie projekty mieszkańców są solą w oku burmistrza i większości radnych. Ich miny mówiły wszystko.

Najpierw burmistrz odniósł się do sprawy zwiększenia budżetu obywatelskiego. Niechętnie ale jednak zapowiedział, że w przyszłym budżecie (2018 r.) planuje zwiększenie środków na ten cel. Drugą sprawą nie mniej intrygującą była sprawa ograniczenia ruchu pojazdów po wąwozach. Ta sprawa skończyła się wnioskiem powołania zespołu roboczego, który ma wypracować jakieś rozwiązania. Poczekamy zobaczymy. Przypomnę, że podobny zespół został powołany w kwestii reorganizacji szkół. Ostatecznie burmistrz sam przyznał, że to była głupota, zdejmując swój własny projekt uchwały, wypracowany wspólnie z zespołem, z porządku obrad sesji, która zresztą została zwołana po to, by zająć się reorganizacją szkolnictwa w naszej gminie.

 

Ostatnia uchwała mieszkańców dotyczyła sprawy Kazimierskiego Koguta, a konkretnie nieodpłatnego przejęcia przez gminę praw ochronnych do koguta, jakie posiada Stowarzyszenie Kupców i Przedsiębiorców w Kazimierzu Dolnym. Jako pierwszy w sprawie projektu uchwały głos zabrał  burmistrz Andrzej Pisula, który zaczął przewrotnie od miasta Łącka, a konkretnie od Śliwowicy Łąckiej i problemów z tym związanym. Dziwne porównanie… bo Śliwowica Łącka jest produkowana nielegalnie, w odróżnieniu od naszego Koguta. Chyba komuś od tej śliwowicy się pomieszało. Generalnie burmistrz sprawę przejęcia przez magistrat koguta przedstawił negatywnie. Dodatkowo przedstawił radnym własną kilkustronicową opinią, sporządzoną przez radcę prawnego kazimierskiego magistratu, tego samego, który nie umiał odpowiedzieć na pytanie, czy może udzielić informacji dotyczącej zarobków zarządu Spółki Gminnej pod nazwą MZK (sic!).

Przypomnę, że nie tak dawno ten sam burmistrz akceptował pomysł Kupców przejęcia na rzecz miasta praw ochronnych Koguta, jednak jak zaznaczył, że do czasu rozstrzygnięcia sporu… (Pani Sarzyńska złożyła wniosek do Urzędu Patentowego o unieważnienie znaków towarowych zastrzeżonych na rzecz Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców Kazimierza Dolnego) nie zajmie stanowiska w przedmiotowej sprawie. Wyrok przed sądem Patentowym zapadł w listopadzie ubiegłego roku. Jest podobno korzystny dla Piekarni „Sarzyński”, o czym donosiła prasa. Właściciele piekarni są zadowoleni z rozstrzygnięcia.

W mojej ocenie sprawa była od początku przegrana, przynajmniej od czasu kiedy to urzędujący burmistrz wespół z właścicielami piekarni, byłym Prezydentem Komorowskim i aktorem Olbrychskim kręcili razem koguty. Na dzisiejszej komisji jako jedyny radny głos zabrał Adam Gebal, który sugerował, że przejęcie przez magistrat praw ochronnych na rzecz społeczeństwa kazimierskiego zaogni konflikt i magistrat stanie się stroną sporu i dodatkowo poniesie koszta (sic!). Panie Adamie sporu nie ma. Spór istnieje pozornie.

Przypomina mi to sprawę zamordowania biednej wiewiórki w parku w Warszawie przez ministra Szyszkę. Faktem jest, że prawnik rodziny Sarzyńskich sugerował, że kogut to zatrute jabłko i miasto wejdzie w spór z piekarnią. Jednak to tylko retoryka adwokata i nie wiele ma wspólnego z faktami. Radni schrupali ten argument jak ciepłe bułeczki z piekarni „Sarzyński”. Prawnik oświadczył, że został złożony stosowny wniosek o całkowite uchylenie praw ochronnych jakie posiada Stowarzyszenie. Trochę mnie to zdumiało, bo przecież właściciele piekarni Sarzyński są zadowolone z orzeczenia Urzędu Patentowego.

Postawa radnych i burmistrza zdumiewa. Kazimierz posiada znak rozpoznawczy w postaci kazimierskiego koguta. Ileż gmin chciałoby być na naszym miejscu? Mimo to mają w nosie ochronę tradycji, na której można budować przyszłość Kazimierza. Wyobraźmy sobie sytuację, że Warszawa nie chce już „Syrenki”, Kraków obwarzanków, Zakopane oscypka.

Na koniec jeszcze jedna kwestia. Obrady komisji odbywały się w budynku kontenerowym GZS. Skorzystałem z toalety i doznałem szoku. Zdemolowane łazienki jak na melinach pijackich, poopalane grzejniki, zdemolowane drzwi. Ale to nie młodzież jest winna. To winna bezstresowego wychowania i lewackiej ideologii w polskim szkolnictwie od 27 lat. Niektórzy nauczyciele zamiast wychowywać młodzież manifestują swoje sympatie polityczne - pełno ich na FB i forach internetowych. Uczestniczą w marszach i demonstracjach, zachęcają do protestów młodzież szkolną, przeciw reformie (słuszna czy nie) i legalnemu Rządowi RP. To łamanie podstawowych zasad wychowywania młodzieży szkolnej. Z sentymentem wspominam wspaniałych, ś.p. nauczycieli naszej szkoły: Pana Serafiński i Dziwisińskiego…

J.K

Czytany 5646 razy