Wydrukuj tę stronę

Niegospodarność, głupota, czy brak wyobraźni?

Oceń ten artykuł
(28 głosów)

 

Mija ponad rok, od kiedy w dniu 31 maja 2011 r. doszło do  wybuchu gazu w Gminnym Zespole Szkół w Kazimierzu Dolnym. Rok czasu pozwolił ochłonąć z prawie wszystkich emocji, pozostawiając jako jedynego i najlepszego doradcę - rozum. Tym samym jest to dobra okazja na dokonanie pewnych podsumowań i chwilę refleksji. Tylko całkowity ignorant, niegodzien miana gospodarza, może zbagatelizować tragedię i przejść nad tym do porządku dziennego, zastanawiając się jedynie nad doraźnymi działaniami.

Wybuch gazu w kazimierskiej szkole był bezprecedensowym wydarzeniem w skali województwa i kraju, które odcisnęło i będzie jeszcze przez długi czas odciskać określone piętno na nauczycielach i pozostałych pracownikach, pozbawionych dotychczasowego miejsca pracy , dzieciach, młodzieży oraz na gminnych finansach.

To wydarzenie nie tylko zapadło z pewnością głęboko w pamięci i odbiło się na psychice osób związanych ze szkołą, ale również z uwagi na charakter i skalę zjawiska stało się powodem działań „reorganizacyjnych” w samej placówce oświatowej, co skutkowało zwolnieniami - najpierw pań zatrudnionych w kuchni i stołówce, a następnie, z racji odpływu znacznej liczby uczniów do szkół puławskich, również i nauczycieli. A to dopiero preludium… W dalszej perspektywie negatywne skutki największej gminnej katastrofy budowlanej będą przyprawiać burmistrza i radnych o przysłowiowy ból głowy w związku z zapewnieniem środków finansowych na dzierżawę kontenerów, których koszt w skali miesiąca wynosi, wbrew wcześniejszym deklaracjom włodarza, nie 30-40 tys. ale aż 84 tys zł Mylić się ludzka rzecz, ale żeby mylić się, aż o tyle?

Wprawdzie gmina otrzymała dotację celową na dzierżawę i wyposażenie kontenerów w kwocie 2.074.000 zł, ale środki te w znacznej mierze posłużyły do załatania bieżącej dziury budżetowej w roku ubiegłym, jak również mają posłużyć do tego celu w roku bieżącym. Reasumując - w kolejnych budżetach gminy, aż do czasu wybudowania nowego obiektu szkolnego, trzeba będzie poszukać każdego roku ok. 1 miliona złotych na dzierżawę modułów. A to nie wszystko. Prawdziwe schody zaczną się dopiero przy budowie nowego obiektu, którego koncepcja została wstępnie oszacowana na 23 miliony złotych. Znając jednak kazimierskie rozbieżności cenowe na etapie planowania i wykonania obawiam się, że kwota będzie dużo większa. Istnieją wprawdzie możliwości wsparcia finansowego z budżetu państwa do 80% całej inwestycji, ale jak twierdzi ostatnio burmistrz „nawet sam premier” nie może tego obiecać, nie mówiąc już o pani „ministrze”, która wydaje się, że po kampanii wyborczej o problemie Kazimierza całkowicie zapomniała… Zakładając nawet wariant optymistyczny maksymalnego wsparcia z budżetu państwa, to nasza gmina będzie musiała poszukać jeszcze (jeśli nie zwiększy się planowany koszt budowy) ok. 6 milionów złotych. Parafrazując klasyka, aż chce się powiedzieć – skąd na to brać burmistrzu?

„Będziemy się zastanawiać” – twierdzi włodarz. Część z pewnością będzie pochodziła z ubezpieczenia. „Są czynione starania, aby kwota ta była jak największa” - kontynuował podczas obrad jednej z komisji Grzegorz Dunia.

Mając po wypadku komunikacyjnym osobiste doświadczenia w sporze z ubezpieczycielem, gdzie ubiegam się na drodze sądowej o nieporównywalnie niższą kwotę niż gmina, śmiem twierdzić że trochę to potrwa… W moim przypadku od wypadku minęło blisko dwa lata, a końca postępowania nie widać. Nie oznacza to oczywiście, że gmina odszkodowania nie dostanie. Z całą pewnością dostanie. Pytanie tylko kiedy, ile i czy rozpoczęcie budowy szkoły z tego powodu nie będzie musiało poczekać.

Wymiar materialny, psychologiczny i społeczny katastrofy budowlanej, w wyniku której uszkodzeniu i zawalaniu uległo skrzydło GZS, pomimo niespotykanej skali i całej dramaturgii oraz trudności w zwalczaniu negatywnych skutków jest na całe szczęście jedynym wymiarem. Nikt z nas nawet nie chce myśleć, co by było, gdyby do wybuchu doszło godzinę później…

Szok, niedowierzanie i przerażenie były emocjami, które towarzyszyły większości mieszkańców gminy tuż po katastrofie. Dziś - rok po tragedii, wspomniane emocje powinny ustąpić miejsca konkretnym pytaniom o odpowiedzialność oraz o to, czy tej katastrofy można było uniknąć. Są to ważne pytania, które należy postawić i żądać odpowiedzi, jeśli jest się odpowiedzialnym człowiekiem i poważnie traktuje mandat zaufania społecznego. Pytanie takie padały już z ust radnego Janusza Kowalskiego, jednak zamiast odpowiedzi od włodarza radny usłyszał, że jest populistą i manipulatorem…

Fundamentalne i kluczowe pytania postawione powyżej w sprawie szkoły nabierają nowego wymiaru w kontekście dokumentów, z jakimi miałem okazję zapoznać się w ostatnim czasie, co prawda dotyczącymi Łaźni, ale poruszającymi między innymi tą samą kwestię - wymaganego prawem przy obiektach użyteczności publicznej „aktywnego systemu bezpieczeństwa instalacji gazu jako systemu sygnalizacyjno odcinającego”.(Dz. U 2002 r. Nr 75 z dnia 15 czerwca 2002 r.)

W przypadku Łaźni sporządzona przez biegłego sądowego Mariana Winsyka w dniu 20.05.2012r. opinia nie pozostawia na właścicielu obiektu, czyli gminie, suchej nitki. Zarzut dotyczy nie tylko braku wymaganego prawem zabezpieczenia, ale również warunków, w jakich pracowały piece, które zostały wbrew temu, co mówił ostatnio burmistrz, wyłączone dopiero przez biegłego. W tym kontekście nie dziwi personalna nagonka włodarza na radnego Kowalskiego, który na ostatniej sesji rady miejskiej zadał konkretne pytania w sprawie odpowiedzialności za największą w historii gminy katastrofę budowlaną. Wszak najlepszą obroną jest atak…

Z uwagi na skalę i skutki wywołane katastrofą budowlaną w GZS, którego pokłosiem są określone straty materialne, utrata miejsc pracy i obciążenie w latach przyszłych budżetu gminy, nie można tego traktować jedynie w aspekcie nieszczęśliwego wypadku i przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, jak chce burmistrz. Trzeba za to z całą powagą podejść do postawionych powyżej pytań i wyciągnąć konsekwencje, niezależnie od tego, kto dopuścił się zaniedbań. Wprawdzie dochodzenie prokuratorskie w/s szkoły jeszcze trwa i ma zakończyć się w czerwcu 2012r, ale dokumenty sporządzone przez biegłego sądowego w/s Łaźni są dla burmistrza druzgocące. Tym samym nie można pozostawić bez odpowiedzi pytań: Czy w GZS był wymagany prawem system  aktywnego bezpieczeństwa instalacji gazowej, a jeśli był, to czy uchroniłby GZS przed eksplozją? Jeśli był, to dlaczego nie zadziałał? A jeśli go nie było, to kto ponosi za to odpowiedzialność?

Brak odpowiedzi na te pytania, jak również nie wyciągnięcie konsekwencji po usłyszeniu odpowiedzi na nie, będzie najdobitniej świadczył nie tylko o braku gospodarności, ale również elementarnej przyzwoitości w sztuce uprawiania polityki, która winna być służbą, a nie jedynie trwaniem przy władzy.

Ps. „Ludzie z przypadku uczynili mamidło, którym usprawiedliwiają swą własną głupotę”- Demokryt

Rafał Suszek


altalt

Czytany 5449 razy