Wojna o kazimierską ziemie.

Oceń ten artykuł
(22 głosów)

Kiedy przed blisko trzema laty rozpoczynała się obecna kadencja RM w Kazimierzu Dolnym każdy z państwa radnych złożył następujące ślubowanie-  "Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców." Celowo przypominam  treść ślubowania, w sytuacji kiedy ważą się losy Gminy i Mieszkańców, w procedowanym rekordowo długo  Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego i kiedy każdy z radnych powinien dać świadectwo wypowiadanych na początku kadencji słów. Nie ślubowaliśmy przecież dbania o dobro pana burmistrza, czy panów z Warszawy, Lublina, Radomia, tudzież innych zakątków Polski, którzy z wypchanymi portfelami przyjeżdżają do Kazimierza, aby ulokować swój kapitał w ziemi, najlepiej rolnej, która następnie w cudowny sposób staje się budowlana. Nie ślubowaliśmy również, iż jako radni będziemy zabiegać o swoje prywatne małe i większe interesy i interesiki. Ślubowaliśmy Naszym Mieszkańcom, że będziemy dbać o Ich sprawy i interesy! W tym miejscu warto zadać pytanie- Co zostało z wypowiadanych na początku kadencji słów? Dla mnie osobiście treść ślubowania, to nie puste słowa, bez znaczenia, ale moralny wyznacznik, którym kieruję się w podejmowanych działaniach na forum publicznym, bez względu na konsekwencje i to co mnie spotyka. Również w sprawie studium. A spotyka mnie w związku z pełnieniem mandatu radnego  wiele „ciekawostek”, o które trudno byłoby podejrzewać tak małą gminę, jak Kazimierz.

Nie jest przypadkiem, iż w moją osobę, która na forum publicznym stanęła w obronie Mieszkańców, mówiąc głośno o manipulacji, kłamstwach i nadużyciach przy przekwalifikowaniu kazimierskiej ziemi, tuż przed publicznym wyłożeniem, w lipcu bieżącego roku  Studium,  wymierzono kłamliwy i zmanipulowany artykuł w Tygodniku Powiśla. (Sprawą nagrywania moich rozmów oraz kierowanych pod moim adresem gróźb karalnych, jak również sprawą „pomocy” w  pozyskiwaniu funduszy unijnych przez panią redaktor Filipowską zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Lubinie)  Cel był jeden-wyeliminować z życia publicznego  i zmarginalizować „niesubordynowanego” radnego, który stając po stronie Mieszkańców, najwidoczniej dba o interesy „niewłaściwych” osób. O tym, że stoję po „niewłaściwej stronie” mogłem przekonać się jeszcze na początku roku, kiedy to odwiedził mnie, mimo, iż nie utrzymujemy żadnych kontaktów, były radny i  swego czasu bliski współpracownik pana burmistrza Grzegorza Duni.  Obecnie zasiadający na ławie oskarżonych.  Usłyszałem wówczas- „Grzesiek dużo może, stoją za nim bardzo wpływowe osoby”. Z kontekstu wypowiedzi wynikało, iż nie kto inny, tylko pan burmistrz Grzegorz Dunia miał wpływ na zatrzymanie przez CBA, rodem z gangsterskich filmów mojego gościa, który zapewniał mnie, że jest niewinny. Nie wiem czy przedstawiona historia miała na celu mnie przestraszyć, czy też była swoistymi ostrzeżenie.   Pomimo zakrojonych na szeroką skalę „wysiłków” moje zachowanie na forum publicznym nie uległo zmianie. Biorąc pod uwagę zakres działań oraz metody wymierzone w niepokornych radnych, jak również to co działo się przy studium- zadziwiająco przewlekłe procedowanie, brak jasnych kryteriów przekształcania,  bezprawne powoływanie się na planowane rezerwaty, przekazywanie innych zapisów dla uzgadniaczy, niż te o których mówili radni- vide Stare Okale, „pomyłki” przy sporządzaniu protokołów, nie udzielenie prawa głosu przez pana Przewodniczącego Kozaka, panu Skoczowi, sporządzane na kolanie, za pięć dwunasta opinie pseudoobrońców kazimierskiego krajobrazu, uznaniowość uzgadniaczy itd., itd, wskazują na jedno- toczy się poważna wojna o kazimierską ziemię. Wyjątkowe dobro, którego nikt nie produkuje, a wiele osób pragnie ją mieć. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, czy będzie ona kosztować 5zł, czy też 150 zł, a może i więcej. Wszystko zależy od tego jakie zapisy znajdą się w studium, a następnie w planie. W zależności od zapisów różnica w cenie ziemi jest ogromna, co stanowi pokusę dla różnej maści cwaniaków, chcących oskubać miejscową ludność, dla której często jest to jedyny kapitał. Czy państwo radni pozwolicie na takie praktyki? Czy pan burmistrz zrobił wszystko aby tak się nie działo? Drodzy Mieszkańcy na tak postawione pytania odpowiedzcie sami.

Co może wpływowe lobby, zwane przez niektórych warszafką najdobitniej widać na przykładzie Mięćmierza i Okala, gdzie jak grzyby po deszczu wyrastają ekskluzywne rezydencje w miejscu, gdzie zabrania się tego prawa miejscowym. W tym celu wykorzystuje się różne wytrychy, jak choćby ten o planowanych rezerwatach. Opinia prawna sporządzona na wniosek mieszkańców w tej materii jest   miażdżąca i jednoznaczna- powoływanie się na planowane rezerwaty jest bezprawne i bezzasadne. Tym samy mamy próbkę siły i możliwości drugiej strony… Osobiście w sytuacji, kiedy  szacowna instytucja planuje powołanie rezerwatów i przez wiele lat nic nie robi w tej materii, łącznie z radą gminy, uważam, że jest to przemyślany sposób na tanie przejęcie atrakcyjnych gruntów. Nie zdziwię się, kiedy po zmianie właścicieli w cudowny sposób prysną niczym bańka mydlana, pomysły na powołanie rezerwatów.

Mała bitwa w sprawie Studium, za sprawą pana Bartka Pniewskiego, miała również miejsce na ostatniej  Sesji Rady Miejskiej, w dniu 2 października 2013r. Oficjalnym przyczynkiem do frontalnego ataku na moją osobę w którym udział wzięli również radni związani z panem burmistrzem, były podpisy pod petycją, jaką w dniu 18 września wraz z ekspertyzą prawną, pieszo zaniosłem do Wojewody Lubelskiego. Rzekomo podpisy zostały bezprawnie wykorzystane do ekspertyzy prawniczej ws. rezerwatów . Padały pod moim adresem zarzuty manipulacji, oszustwa i wprowadzania w błąd ludzi, którzy złożyli swoje podpisy.  W tym miejscu muszę  powiedzieć, że to nie ja byłem autorem, ani nawet inicjatorem petycji, tylko Mieszkańcy, za co im chwała i cześć, że mają odwagę stanąć w szranki w nierównej walce. Najwyraźniej gest upominania się o swoje prawa jest niektórym osobom nie na rękę. Ponadto w ekspertyzie wyraźnie widnieje osoba i adres z którą  można się w tej sprawie kontaktować. Jakoś inne osoby wiedziały co podpisują i nikt nie miał żadnych zastrzeżeń, o czym na Sesji mówiła jedna z mieszkanek Kazimierza, oraz mieszkańcy Okala. Jedynie pan Bartek nie wiedział co podpisuje. Obserwując całe zdarzenie- wystąpienie pana Bartka oraz popisy niektórych radnych nie mam wątpliwości, że była to zaplanowana ustawka, która miała na celu zdeprecjonować i wdeptać w ziemię wydarzenie bez precedensu- moje piesze 50 km przejście do Wojewody. Tego panowie, którzy mieli już wszystko zaplanowane i poukładane nie przewidzieli. Wiem, że to co zrobiłem niektórych boli i to bardzo.  I bardzo dobrze, że boli. Taki był cel mojej wyprawy- zwrócić uwagę na jawną niesprawiedliwość i kpinę z Mieszkańców. Ostatnia Sesja utwierdziła mnie, że pomysł na pieszy marsz był strzałem w dziesiątkę, ale też pokazała po czyjej stronie stoi pan Bartek, którego miejscowa ludność  z racji „zaangażowania” w studium okrzyknęła mianem głównego planisty. Wydaje się, że nie jest to określenie przypadkowe i bezzasadne- dotyczy osoby, która na jednej z komisji, przy omawianiu zapisów dla terenu za Kościołem Św. Anny  stwierdziła- „Ksiądz sobie u konserwatora nie poradzi, a my tak” Na pytanie radnego Janusza Kowalskiego- jakie osoby kryją się za słowem my, pan Bartek zamilkł… I była to cisza wielce wymowna…

Specjaliści od polityki mówią, że są dwa sposoby oddziaływania na ludzi i uzyskiwania pożądanych zachowań- to zasada kija i marchewki. Niestety w moim przypadku, to się nie sprawdza. Groźby nie pomogły, działek w studium nie mam, swoich prywatnych interesów w gminie nie załatwiam, stosowne oświadczenie o liczbie działek swoich i bliskich złożyłem. Tym samym mam wyjątkowy komfort psychiczny, że jedyną rzeczą która determinuje moje publiczne działania jest treść ślubowania. W wojnie o studium jestem więc bardzo niewygodny. A państwa radnych i pana burmistrza, co determinuje? Mimo apeli o zachowanie wysokich standardów przejrzystości życia publicznego, jakoś nie ma chętnych wśród radnych aby upublicznić informację o posiadanych działkach swoich i najbliższej rodziny.   Czy liczba działek w studium może być dostateczną determinantą działań i zachowań publicznych? Na tak postawione pytanie odpowiedzcie Państwo sami. 

Na zakończenie, ku refleksji proponuje cytat z Pisma Świętego:

„Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego będzie miał w nienawiści, a drugiego będzie miłował; albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi; nie możecie Bogu służyć i mamonie”

Ja wybrałem…

 

Rafał Suszek   

 

 

 

 

 

 

 

Czytany 4741 razy

Komentarze

0
#31 Brooks 05-08-2017 00:35
Hej, bardzo wolno ładuje się strona na mobilce

My web site :: Damian Cebulski: zarabianie.com.pl%20/
0
#30 Moises 07-06-2017 05:26
Hej, bardzo wolno ładuje się strona na mobilce

Review my web-site :: Grzesiek Łazarz: poznan.kwiaciarniacalodobowa.p l/
-6
#29 minio 26-10-2013 18:35
takie właśnie okno na świat maja ci wybrańcy co kasę maja robią co chcą nawet dla nich nie ma problemu kupić ziemie klasy 5 i 6 a później starać się o przekształcenie tej ziemi z rolnej na budowlana bo w Polskim prawie jest łatwiej taka ziemie przekształcić
0
#28 grymas50 26-10-2013 09:48
# Agent. Jednym słowem: OKNO na świat.
Ach. Mieć takie OKNO.
+3
#27 agent 25-10-2013 21:57
Jeden z najbogatszych Polaków nie odpowie za wycięcie pięciu hektarów lasu na tor saneczkowy. Sąd w Nowym Sączu utrzymał w mocy wyrok z kwietnia o warunkowym umorzeniu postępowania karnego przeciwko przedsiębiorcy.
Biznesmen był oskarżony o znaczne zniszczenie przyrody w trakcie wycinki pięciu hektarów lasu. Wylesiona droga miała być przeznaczona pod budowę toru saneczkowego na stoku Jaworzyny Krynickiej. Teren znajdował się na obszarze ochrony siedlisk „Ostoja Popradzka” i Natura 2000. Zawiadomienie w tej sprawie złożył były już Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Krakowie.

Jednak sąd apelacyjny uznał, że podczas wycinki drzew nie doszło do zniszczenia środowiska naturalnego ani do naruszenia siedlisk żyjących tam zwierząt. Wyrok jest prawomocny. Ryszard F. to znany producent okien dachowych. Według miesięcznika "Forbes" znajduje się na 35. miejscu najbogatszych Polaków w kraju.i wy sie czepiacie ze w Kazmierzu niszcza krajobraz i ....
+2
#26 Larry Lurex 05-10-2013 23:13
Inaczej ochroniarz,Parametry gabaryt jak się patrzy ,mam nadzieje ,że czuje się bezpiecznie.
+4
#25 Larry Lurex 05-10-2013 23:10
Ta ............ to zastępca burmistrza?
-7
#24 minio 05-10-2013 19:36
o czym wy ludzie piszecie na tym forum jakieś wyciągacie prywatne sprawy ze aż mi zygać się chce na to wszystko co tu moszna przeczytać ale jak to mówią mala miejscowość to każdy z wszystkiego robi sensacje
+4
#23 kazimierzak 05-10-2013 19:29
czy prawda jest ze obok szkoły na ul lubelskie powstaje kolejny pensjonat u stop gory trzech krzyzy
+10
#22 z Kazimierza 05-10-2013 19:08
@chwalipięta- dobry nick. Pasuje do pana. Kiedy pochwali się pan, jak zostawił w warszawie żonę z dziećmi? Proszę się nie krępować. Wyzwania dopiero przed panem...a tatuś nie pomoże...Zostanie panu tylko UFO.

Dodaj komentarz