Sprawdzam…
Mija blisko dwa lata od kiedy mieszkańcy mojej miejscowości obdarzyli mnie swoim zaufaniem powierzając mi mandat radnego gminy Kazimierz Dolny. W trakcie tego czasu miałem doskonałą okazję aby zapoznać się poprzez analizę wielu dokumentów i aktów prawnych z działaniem i faktycznym stanem gminnego samorządu. Był to również czas aby „od kuchni” poznać praktyki, sposób działania i relacje panujące między władzą uchwałodawczą a wykonawczą, jak również, a może przede wszystkim był to czas aby na „własnej skórze” przekonać się o relacjach i sposobie traktowania radnych opozycyjnych.
Obejmując mandat radnego naiwnie wierzyłem, iż głównym motywem działania radnych i rady jest wypracowanie i poszukiwanie wspólnych rozwiązań ponad podziałami, w oparciu o merytoryczną, rzeczową i rzetelną dyskusję. Przynajmniej w gminnym samorządzie wydawało mi się, że „standardy z Wiejskiej”, gdzie liczy się tylko kto kogo lepiej i zgrabniej kopnie pod stołem w kostkę nie będą miały miejsca.
Tylko taki sposób publicznego dyskursu, gdzie 2+2 niezależnie od osobistych sympatii, partykularnych interesów i posiadanej większości, zawsze jest 4, w moim przekonaniu może gwarantować wypracowanie stabilnych, trwałych a tym samym najlepszych rozwiązań, służących gminie i mieszkańcom. Rzetelna i pogłębiona debata oparta o tezy, dowody i argumenty jest potrzebna a wręcz konieczna przy podejmowaniu decyzji dotyczących wielomilionowych działań inwestycyjnych. Niestety, tak się w naszej gminie nie dzieje.
Zamiast prawdziwej, poważnej i rzetelnej debaty wielokrotnie mieliśmy do czynienia z marginalizowaniem rozsądnych i rozważnych głosów poprzez przypinanie stosownych etykiet, insynuacji i mocnych słów bez dowodów lub też odbieraniem prawa głosu. Piękne zaś „okrągłe” słowa o świetlanej przyszłości jak również starannie wyreżyserowane przedstawienia z „podziałem na role” miały na celu odwrócić uwagę od spraw kluczowych i naprawdę ważnych.
Z takim sposobem działania i podejmowania decyzji, mieliśmy do czynienie w przypadku podejmowania decyzji o budowie nowej szkoły. Bez żadnej analizy ekonomicznej, bez dyskusji w komisjach, bez jakiejkolwiek dyskusji o finansach, pomimo podejmowanej przeze mnie próby o tym czy gmina podoła finansowo, w dniu 30 czerwca ubiegłego roku na Nadzwyczajnej Sesji Rady Miejskiej podjęto decyzję o budowie szkoły.
W takiej sytuacji, kiedy zabrakło dyskusji o sprawie najważniejszej – skąd wziąć pieniądze na wkład własny gminy nie pozostało mi nic innego jak wstrzymać się od głosu. Mimo, iż jestem jednym z młodszych radnych, to mam na tyle lat i życiowego doświadczenia aby potrafić rozróżnić naiwność od optymizmu jak również mrzonki od realnych możliwości. Gruszki na wierzbie nigdy nie wyrosną, nawet żeby ją bardzo podlewać i nawozić. Przekonałem się o tym osobiście między innymi w trakcie maratonów rowerowych, gdzie w ciągu doby wraz z kolegami pokonywałem odpowiednio w kolejnych latach 600, 700, 750km. Pokonanie tych dystansów było możliwe tylko dzięki ciężkiej i wieloletniej pracy polegającej na przejechaniu tysięcy kilometrów na rowerze oraz setek godzin spędzonych zimową porą na basenie i siłowni oraz dużej dozie optymizmu i wiary. Praca i wiara, wiara i praca.
Piszę o tych swoich osobistych doświadczeniach, wprawdzie z zupełnie innej dziedziny, niż samorząd terytorialny tylko dlatego aby uzmysłowić czym różni się optymizm od niczym nie popartego hurra optymizmu. Czy gdybym mając nawet dużą dozę optymizmu i pięknie opowiadając o swoich marzeniach dotyczących pokonywania mega odległości na rowerze był w stanie przejechać te dystanse, bez odpowiednich przygotowań i ciężkiej pracy? Nie, nie był bym w stanie tego zrobić! Czy zatem gmina, która przez ponad rok nie „kiwnęła nawet palcem w lewym bucie” w sprawie nie tyko pozyskania funduszy z zewnątrz ale również zapewnienia wkładu własnego jest w stanie wybudować, szacowaną na 23 miliony (przy wkładzie własnym gminy ok 6 milionów złotych- jak twierdzi włodarz) szkołę?
Przy tak dużej wielomilionowej inwestycji jaką ma być budowa szkoły należy stosunkowo wcześnie podejmować działania dotyczące pozyskania funduszy i zapewniania wkładu własnego. W innym przypadku może dojść do zawężenia pola działania i tym samym podejmowania niekorzystnych dla gminy decyzji. Do tej pory nie wiadomo skąd gmina będzie miała pieniądze na wkład własny. Wprawdzie burmistrz Grzegorz Dunia na jednej z komisji zapewniał nas radnych o tym, iż część pieniędzy na budowę szkoły będzie pochodziła z ubezpieczenia. Osobiście jednak, po tym jak w roku ubiegłym pozyskałem wiedzę dotyczącą wysokości ubezpieczenia GZS na kwotę 6 milionów złotych oraz po wysłuchaniu informacji Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego dotyczącego uszkodzenia budynku w 25%, jak również w oparciu o fakt już wypłaconego gminie odszkodowania w wysokości ok. 1,4 miliona PLN, uważam, że wkład własny gminy na budowę szkoły nie będzie pochodził z ubezpieczenia!!! Chciałbym się mylić, dlatego też postanowiłem w tym celu sporządzić stosowne pismo (zamieszczam poniżej) adresowana do Pana Burmistrza i sprawdzić prawdziwość Jego publicznych deklaracji dotyczących częściowego sfinansowania szkolnej inwestycji z ubezpieczenia. Uzyskana od włodarza odpowiedź na moje pismo pozwoli już „czarno na białym” stwierdzić skąd będą pochodziły fundusze na wkład własny.
Znając praktykę śmiem twierdzić że będą pochodziły z kredytów… co może okazać się „gwoździem do trumny gminnych finansów” (o stanie gminnych finansów i skutkach zaciągnięcia potencjalnego kredytu na budowę szkoły jak również dlaczego burmistrz forsował za wszelką cenę budowę szkoły napiszę wkrótce ) o czym oczywiście, gdy podejmowano przed rokiem decyzję o budowie szkoły, nikt nie wspomniał…
Rafał Suszek
Komentarze
explorer, may check this? IE nonetheless is the marketplace chief and a big section of other folks will leave out your wonderful writing because
of this problem.
Review my webpage: how to stop hair loss: adsuse.com
To zależy tylko i wyłącznie od rady, tym samym to radni mają prawo a nawet obowiązek dopytywać skąd będą pochodziły pieniądze. Widać, oprócz jednego radnego nikogo to nie interesuje. Tym samym może powtórzyć się scenariusz Szkolnych Obiektów Sportowych, gdzie sam projekt z Vatem kosztował ponad 2 miliony złotych. Czyżby zatem parafrazując znane powiedzenie, w tym przypadku doszło do sytuacji, że Kazimierzak przed i po szkodzie głupi? Może dzięki dociekliwości i analizie radnego tak nie będzie, ale to już zależy od tego, czy będzie większość w radzie, która myśli racjonalnie i rozsądnie.
I tu się zgadzam w całej rozciagłości. Mnie jedynie chodzi o MOŻLIWOŚĆI radnego Suszka w analizie tychże dokumentow. Sugerowałem, by treśći tej odezwy umieścił w piśmie do Izby Obrachunkowej z sugestią przeprowadzenia kontroli. Oni SĄ OD TEGO.
Panie Radny Suszek. Mierz siły na zamiary, bo w przeciwnym razie może Pan PĘKNĄĆ z nabranego powietrza w płuca.
ps. bardzo Pana cenię , dlatego też Swoje prośby przekaż Izbie Obrachunkowej. Oni sa od tego.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.