Czym kończy się niekompetencja burmistrza, czyli skandal z powołaniem dyrektora KOKPiT!
Umowa z Panią Joanną Stefańską, która wygrała konkurs na dyrektora KOKPiT-u nie została podpisana, ponieważ jak się okazuje są przeszkody formalno-prawne (sic!). W takim razie co za niedojda oceniała dokumenty pod kontem formalno-prawnym przed konkursem i czy w ogóle ktokolwiek miał wgląd w dokumenty kandydatów... Nie dość że burmistrz już na początku, ustalając zasady i kryteria konkursu złamał wszelkie standardy obowiązujące w krajach o utrwalonej demokracji, wystawiając tym samym na szwank dobre imię ludzi i miasta, to na dodatek próbuje (jak zwykle) winą obarczyć osoby trzecie… a nawet samą Panią Joannę. Czyżby w kazimierskim magistracie nikt nie potrafił przeczytać ze zrozumieniem CV Pani Stefańskiej? Przecież wszystkie informacje dotyczące kandydatów były w dokumentach, sprawdzane były przez sama Panią redaktor-sekretarz Małgorzatę Kuś. Powszechnie było wiadomo, że Pani Joanna prowadzi pensjonat w Kazimierzu i posiada dwie fundacje. Pan burmistrz osobiście zapewniał, że to żadna przeszkoda. Stwierdził, że prawnicy ocenili dokumenty kandydatki, a te są jak najbardziej w porządku. W między czasie Pan burmistrz zatrudniał co chwila nowych pracowników, bo przecież wybory w przyszłam roku i może pogubił się w tym wszystkim. Należałoby zapytać również o ten aspekt, tj. tok formalno-prawny przyjmowania kandydatów na urzędowe stołki.
Od początku twierdziłem, że konkurs na dyrektora KOKPiT-u był ustawiony, podobnie jak większość przetargów w mieście. Kryteria konkursu na dyrektora, w tym prowadzenie działalności gospodarczej, a nie jak zazwyczaj 5-letni staż pracy na kierowniczym stanowisku mówią same za siebie. Niestety to kryterium było jak najbardziej akceptowalne przez prawników. Radna Ewa Wolna, członek komisji konkursowej, twierdziła, że komisja sprawdziła wszystkie aspekty formalne i nie ma do czego się przyczepić, a takie kryteria oceny kandydatów, to standard. Tak zgadza się, może to standard z rejonu wysp Pacyfiku albo Azji, a nie w Europie. Rzeczywiście burmistrz przypomina do złudzenia króla Juliana z kreskówki „Pingwiny z Madagaskaru” -mentalnie na pewno ale to nie zmienia faktu, że urzędnicy powinni dopilnować takich spraw. Okazuje się, że trzech prawników jakich zatrudnia magistrat (w tym jeden z tytułem naukowym doktora) nie może, nie chce albo po prostu nie potrafił sczytać i sprawdzić dokumentów kandydatów na dyrektora KOKPiT-u. To wstyd. Dziwię się, że białoruskie standardy tak bardzo przypasowały do gustu prawnikom, burmistrzowi i niektórym radnym również. Co ciekawe, Pan burmistrz w między czasie zlecił wykonanie różnych prac Pani Stefańskiej na rzecz miasta, nie mając jakiejkolwiek z Nią umowy. Z relacji pracowników UM wynika, że nie bardzo wiedzą jak rozwiązać problem i rozliczyć się za wykonaną usługę. Czy sięgniemy po zwyczaj i antydatujemy dokumenty? Praca bez wynagrodzenia to rzeczywiście standard w naszym kraju (sic!) ale nie znaczy to, że podobnie ma być u nas. Generalnie zakpiono i poniżono ludzi, zrobiono drwinę z innych kandydatów na dyrektora KOKPiT-u, zlekceważono uwagi radnych. Ostatecznie oszukano Panią Joannę Stefańską, potraktowano obcesowo wieloletnich pracowników Kazimierskiego Ośrodka Kultury .W marcu bowiem wszyscy pracownicy tego ośrodka, w tym Pani dyrektor Monika Dudzińska mieli otrzymać wypowiedzenia. Zrobiono pośmiewisko z ludzi nie licząc się z konsekwencjami, tylko dlatego, że ”król Julian” uważa, że bezkarnie może łamać prawo i kpić z ludzi. Mam jednak nadzieję, że Pani Stefańska przynajmniej otrzyma przeprosiny od samego Pana burmistrza Grzegorza Duni, a do przeprosin przyłączy się całe gremium ustawionej - jak konkurs - komisji konkursowej. I jak tu nie wierzyć, że „Łaska Pańska” na pstrym koniu jeździ.
J.K.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.