Uratować dla potomnych łopatkowe koła napędowe od parostatku ,,Traugutt”

Oceń ten artykuł
(6 głosów)

Miasto Kazimierz Dolny powstało, rozwinęło się i wzbogaciło dzięki bliskim i silnym związkom z rzeką Wisłą. O dawnej świetności miasta świadczą relikty minionej epoki w postaci nielicznych ocalałych z zagłady spichrzów zbożowych. W okresie najlepszej koniunktury dla handlu zbożem, w XVI- XVII w istniało 30-40 spichrzy. Usytuowane były wzdłuż brzegu rzeki na długości ok 3 km, tworząc najdłuższy port śródlądowy w Polsce. Koniec tej świetnej epoki datuje się od roku 1656 w którym szwedzkie wojska spaliły miasto i zamek. Wielokrotne próby podźwignięcia miasta z upadku, podejmowane min przez króla Jana III Sobieskiego w 1677roku, przynosiły efekt krótkotrwały. Niweczyły go powtarzające się wojny polsko-szwedzkie. Ostateczny kres koniunkturze miasta przyniósł brak zainteresowania polskim zbożem w krajach zachodniej Europy. Niekorzystny wpływ na sytuację ekonomiczną miał podział rzeki Wisły pomiędzy trzy państwa zaborcze. Jakby dla przypieczętowania tej złej passy w dziejach miasta, zmienił się przebieg koryta rzeki Wisły. Koryto przesunęło się w kierunku północnym od kilkudziesięciu do kilkuset metrów, pozostawiając spichrze w  głębi suchego lądu.

Pewna poprawa koniunktury nastąpiła po wynalezieniu maszyny parowej a następnie zastosowaniu jej do napędu statków. Za początek polskiej żeglugi parowej przyjmuje się rok 1827 w którym sprowadzono z Anglii do Polski dwa statki parowe. Za koniec żeglugi parostatków na Wiśle przyjmuje umownie się rok 1977. Tak więc era parowej żeglugi śródlądowej. trwała 150 lat, nie licząc dwóch powstań narodowych i dwóch wojen światowych. Symptomy końca ery parostatków pojawiły się już przed wojną i narastały stopniowo w latach powojennych. Wynikały z przyczyn natury ekonomicznej. W miarę rozwoju tańszej komunikacji lądowej zmniejszało się zapotrzebowanie na przewozy pasażerskie statkami żeglugi wiślanej. Żegluga Warszawska a również i inni armatorzy podejmowali różne starania dla uzyskania korzystnych wskaźników ekonomicznych. Na dużą skale zaczęto wycofywać z ruchu bocznokołowe parostatki, zastępując je bardziej ekonomicznymi statkami spalinowymi typu SP-150. W sezonie 1969 r w eksploatacji było już tylko 6 parostków  (wśród nich Traugutt), które obsługiwały przewozy wczasowe i liniowe do Gdańska i linię do Puław. Widać wyraźnie zbliżający się koniec epoki parowców. W grudniu 1975 roku wycofano z ruchu statek Bałtyk. Fizycznie istniał on do roku 1977. Leżał zatopiony na Zalewie Zegrzyńskim i w tym roku został pocięty przez złodziei złomu. Przez cały okres lat siedemdziesiątych wielu światłych ludzi czyniło intensywne starania o ocalenie od pocięcia na złom bodaj jednego statku i zachowania go dla potomnych jako pomnika starej techniki. W tym krótkim tekście nie sposób wymienić licznych nazwisk wszystkich osób zasłużonych w walce o ratowanie zabytkowych parostatków. Należy jednak wspomnieć Macieja Piątkowskiego, który jako przewodniczący komisji kultury naszego Towarzystwa Przyjaciół Miasta Kazimierza Dolnego prowadził negocjacje z Żeglugą Warszawską w sprawie nabycia parostatku Traugutt. Uzgodniona cena za statek wraz holowaniem do Puław wynosiła 30000,- zł. i była w zasięgu możliwości TPMKD. Jednak możliwości te znacznie przekraczała cena nieodzownego remontu wynoszącą trzy miliony zł, a więc 100 x więcej niż cena statku . Próbę uzyskania funduszy podjął członek TPMKD Daniel de Tramecourt. Niestety inicjatywa ta się nie powiodła i cała idea nabycia Traugutta przez TPMKD utknęła w martwym punkcie niczym statek na mieliźnie. Nie sposób jednak pominąć Ignacego Siennickiego z Gdańska. W 1985 roku (tuż po wyjeździe Macieja Piątkowskiego do RFN) w nr 6 ,,Morza” z 1985 r zamieścił swój artykuł pt ,, Na odsiecz Trauguttowi” z apelem w podtytule ,,Zachowajmy dla przyszłości wiślany bocznokołowiec”. Ignacy Siennicki wykazuje niezwykłą aktywność i emocjonalne zaangażowanie w sprawę ratowania ostatniego parowca Traugutta. Pisze artykuły do czasopism, zwołuje liczne konferencje, podaje wiele różnych praktycznych wskazówek dla urzeczywistnienia swego marzenia. Wszystko na próżno, nie zdołał  przełamać bierności i wręcz niechęci decydentów. W końcu w jednym z artykułów, rozgoryczony pisze z wyraźną rezygnacją:Jeśli zaś statek zostanie pocięty na złom lub zostanie ustawiony na brzegu w stanie szczątkowym, okaleczony, to fakt ten będzie jednym z większych skandali w naszym czterdziestoleciu.

Mniej więcej w tym samym czasie swoją białą flotę zaczął tworzyć Henryk  Skoczek. Penetrował zakamarki portów, w których leżały rdzewiejące kadłuby rzecznych statków pasażerskich. W większości były to jednostki uznane przez ich właścicieli – peerelowskie firmy państwowe – za złom. Podjęcie przez Henryka Skoczka decyzji o zakupie tych rupieci, świadczy o jego wielkiej odwadze w podejmowaniu ryzyka. Poddawał je remontom w swojej ,,polowej stoczni” i dawał im nowe życie.

Ostatnią szansę uratowania Traugutta od unicestwienia miał Henryk Skoczek. W 1996 r dowiedział się o podjętej przez Żeglugę Warszawską decyzji przeznaczenia tego statku na złom. W swojej już dość licznej flocie nie miał bocznokołowca. Zaczął więc rozmowy z Żeglugą Wiślaną na temat kupna Traugutta. W owym czasie nie miał jeszcze dostatecznej wiedzy o remontach statków, więc przed powzięciem decyzji o kupnie, postanowił zasięgnąć porady specjalistów odnośnie możliwości remontu Traugutta. Fachowcy orzekli, że remont można wykonać tylko w specjalistycznej stoczni. Cena takiego remontu przekraczała możliwości finansowe Henryka Skoczka. Po latach gdy armator Skoczek nabrał doświadczenia, powiedział mi, że odstąpienie od kupna Traugutta pod wpływem sugestii fachowców, było największym błędem w jego zawodowej karierze, gdyż obecnie posiadana wiedza i możliwości techniczne umożliwiły by remont tego statku.

Nie mogąc kupić całego statku, Henryk Skoczek postanowił nabyć jakąś jego część na pamiątkę. Najbardziej charakterystycznym elementem bocznokołowca są jego łopatkowe koła napędowe. I te właśnie koła, otrzymał Henryk w drodze wymiany za odpowiednią ilość złomu. Zauważywszy je leżące obok posesji Skoczka, zacząłem je bardziej starannie oglądać. Ich konstrukcja wywarła na mnie duże wrażenie. Wyposażone w specjalny mechanizm mimośrodowy, ustawiający łopaty w taki sposób by w trakcie zagarniania wody ku tyłowi, znajdowały się prostopadle do powierzchni wody. Dzięki temu osiągano właściwą efektywność pracy kół. Stalowa belka o przekroju kołowym, łącząca oba kola, stanowi wał korbowy.

Łopatkowe koła napędowe wynaleziono jednocześnie z zainstalowaniem maszyny parowej do napędu statków. W koła napędowe wyposażony był  pierwszy statek z napędem parowym ,,Clermont” w 1807 r. Od tego czasu, podobnie jak używane do napędu maszyny parowe, podlegały ciągłym udoskonaleniom. Wprowadzono mechanizm mimośrodowy regulujący położenie łopat w czasie obrotu. Zastosowano osłony kół zwane tamburami, zabezpieczające pasażerów przed rozbryzgami wody. Koła od Traugutta, które obserwowałem były już końcowym tworem ewolucji. Konstrukcja ich nie ulegała zmianie od półwiecza. Można więc bez przesady stwierdzić, że były one szczytowym osiągnięciem techniki w tej dziedzinie. O ich trwałości i doskonałości świadczy fakt, że pracowały bez wymiany 47 lat. Na łopatach widoczne są liczne ubytki, spękania, wytarcia i wygięcia świadczące o niezwykle ciężkiej pracy. Niezwykle harmonijny kształt tych kół, przypomina nowoczesną, abstrakcyjna rzeźbę, ale jest jednocześnie zabytkiem dokumentującym osiągnięcia techniczne naszych przodków i przypominającym historię wiślanych parowców a w szczególności ,,Traugutta”. Trzeba sobie zdać sprawę z tego podwójnego znaczenia symboliki tego obiektu. Wymienione tu walory kół powinny być odpowiednio wyeksponowane w przestrzeni publicznej tj pełnić rolę pomnika.

Taka koncepcję wykorzystania kół przedstawiłem Henrykowi Skoczkowi, który nie tylko ją zaakceptował, ale też obiecał pomoc techniczna przy montażu. Wszelako pod warunkiem, że nie będzie brał udziału w załatwianiu spraw ,,urzędowo- papierkowych”.

Prace ruszyły ,,z kopyta”. Wykonano pomiary inwentaryzacyjne, oraz projekt koncepcyjny i znaleziono lokalizację obiektu. Ponadto napisałem artykuł o zagładzie parostatków  wiślanych, który  ukazał się w r 2005 w Brulionie Kazimierskim pt ,,Parostatków jakże żal”. Kilka wybranych fragmentów z tego artykułu włączyłem do niniejszego tekstu. Dnia 04.10.2005 r przekazałem projekt do wglądu Burmistrzowi Andrzejowi Szczypie, który przesłał go Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków celem zaopiniowania. WKZ pozytywnie zaopiniował ideę zawartą w projekcie, oraz lokalizację eksponatu. W dniu 12 grudnia 2005 r  zapoznałem członków Komisji Ładu Przestrzennego z koncepcja budowy pomnika. W protokóle z posiedzenia komisji zapisano: ...,,Komisja wnioskuje aby Burmistrz przygotował koncepcję zagospodarowania terenu o którym mowa we wniosku pana Przesmyckiego, uwzględniając realizację obiektu zabytkowego, oraz wyliczenie kosztów jakie ma ponieść gmina na realizację i utrzymanie obiektu.” W tym miejscu ,,kopyto”,z którym początkowo tak ostro ruszyła robota, nagle znieruchomiało, zarywszy się w bagnisty grunt urzędniczych niemożności w Kazimierzu Dolnym.

Ten mój przypadkowy kontakt z władzami miasta Kazimierza Dolnego unaocznił mi jakie są tu mechanizmy sprawowania władzy. Oto Rada Miasta podejmuje uchwałę zobowiązującą burmistrza do podjęcia określonych działań. Jednak nie przywiązuje żadnej wagi do kontroli  jej wykonania. Burmistrz - pisząc kolokwialnie – olewa wszystko. I co ? Ano nic. Nikt go nie rozlicza z podjęcia błędnych decyzji, to tym bardziej nic mu sie nie stanie z powodu zaniechania robienia czegokolwiek. A że cierpi na tym interes i prestiż miasta i jego mieszkańców, to fakt ten jest dla burmistrza bez znaczenia, gdyż interes miasta i jego mieszkańców nie jest tożsamy z interesem osobistym burmistrza. I to jest główny powód dla którego idea budowy pomnika z zabytkowych kół napędowych od parostatku ,,Traugutt” czeka na urzeczywistnienie blisko 10 lat.  

Jak wyglądają podobne sprawy w innych miastach ?. Tam gdzie władze miast reprezentowane są przez światłych obywateli, dużą wagę przywiązuje się do ozdobienia miast poprzez budowę w przestrzeni publicznej różnorodnych obiektów. Jednym z pierwszych miast gdzie na dużą skalę podjęto inicjatywę współpracy z artystami był w początkach lat siedemdziesiątych Elbląg. We współpracy z wytwórnią turbin Zamech, zorganizowano zakrojoną na dużą skalę akcję plenerową. Wzięli w niej odział artyści z całej Polski, min był tam wybitny malarz z Lublina Jan Ziemski. Z dostarczonego przez Zamech złomu metali i przy pomocy fabrycznych spawaczy, artyści wykonali różne abstrakcyjne rzeźby przestrzenne. Te wytwory wspólnej pracy artystów i robotników, usytuowane w różnych miejscach miasta Elbląga, stanowią dużą atrakcję i przyciągają uwagę mieszkańców, oraz turystów. Inne miasta mają inne pomysły dla swojej ozdoby. Są to fontanny i zabytkowy most (Lublin -patrz załącznik), zabytki starej techniki jak np. lokomobile (Kraków - patrz załączniki), oraz oryginalne pomniki sławiące bohaterów narodowych jak: obrączka rotmistrza Pileckiego ( Wrocław -patrz załączniki). Przy okazji podaję, że most na rzece Bystrzycy przy ul Zamojskiej jest pierwszymmostem w Polsce wybudowanym w technologii żelbetonu sprężonego. Jego kiepski stan techniczny spowodował wyłączenie go z ruchu i wybudowanie w r 1985 w jego pobliżu nowego mostu, przejmującego ruch kołowy starego. Kosztujący 50 milionów zł i ukończony 2012 r remont, dotyczy nie mostu jako takiego lecz pomnika – zabytku starej techniki. Należy z uznaniem przyjąć decyzję władz miasta Lublina za podjęcie odważnej decyzji budowy najdroższego pomnika w Polsce. 

Jak dużą wagę przywiązuje się w miastach Lublinie i Wrocławiu do przyozdobienia przestrzeni publicznej w rzeźby plenerowe, różnorodne instalacje, zegary słoneczne itp świadczy przebieg debaty zorganizowanej w Lublinie z udziałem wybitnych architektów jak Jadwiga Jamiołkowska i Bolesław Stelmach. Przebieg debaty zrelacjonowany  jest w Gazecie Wyborczej z dnia 1 marca 2013 r. Skan gazety załączam.

Z ostatniej chwili. W Kazimierzu Dolnym coś drgnęło. Burmistrz Miasta Kazimierza Dolnego mgr Grzegorz Dunia rozpisał konkurs na projekt instalacji kół napędowych od parostatku ,,Traugutt”. Konkurs wygrał i rozpoczął tworzenie projektu młody architekt  Marek Kozieł. Czas pokaże jaki będzie finał tych-mam taką nadzieje, że ostatnich - zabiegów o uratowanie tych szczątków dumnego niegdyś parowca ,,Traugutt”.

 

Stefan Przesmycki

Męćmierz dnia 5 lipca 2013 r

 

 

 

 

 

 

Czytany 9234 razy

Komentarze

0
#11 Jann 12-08-2014 14:09
Its such as you learn my mind! You seem to understand a lot about this, like you wrote the ebook in it
or something. I believe that you could do with some %
to pressure the message house a bit, however other than that, that is magnificent blog.
An excellent read. I will certainly be back.


Here is my blog post: tutaj: www.makarony.co/.../Teodorykst
+4
#10 grymas50 12-07-2013 10:21
Cytuję Piotr:
@Grymas 50 -ty jesteś za ,a ja przeciw i widzisz obaj mamy minusy,postaw i ty mnie jednego,przecież nie można mieć jednego zdania.

Ten plusik to ode mnie.
Odnośnie Twojej uwagi co do finansowania tego projektu. Jesli jest prawdą, to co piszesz to masz rację. Słyszałem o p. Stefanie, że to człowiek z " wężem" w kieszeni o ile idzie o jego pieniadze. Co innego CUDZE.
+4
#9 Piotr 12-07-2013 09:47
@Grymas 50 -ty jesteś za ,a ja przeciw i widzisz obaj mamy minusy,postaw i ty mnie jednego,przecież nie można mieć jednego zdania.
+1
#8 Piotr 12-07-2013 09:43
@Krystyna-to wyłóż swoje pieniądze,a nie żyj na czyjś koszt.
0
#7 Krystyna 12-07-2013 08:44
@Piotr zacznij robić cokokwiek, ale rób to, pomagać, a nie negować i krytykować wszystko i wszystkich dookoła :-)
+2
#6 DarEk 12-07-2013 08:41
BRAWO!ŚWIETNA INICJATYWA,POZDRAWIAM SERDECZNIE I ŻYCZĘ SPEŁNIENIA TEJ PIĘKNIEJ IDEI.
0
#5 Piotr 11-07-2013 22:01
CO mają wspólnego koła bocznokołowca z historią Kazimierza,o ile wiem to Pan Przesmycki miał wyłożyć swoje pieniądze wraz z TPK ,a nie naciągać miasto.
-7
#4 grymas50 11-07-2013 17:36
Cytuję mieszkaniec:
Może i Dunia chciałby bardzo wygrać kolejne wybory,
ale mieszkańcy po raz kolejny nie dadzą się na niego nabrać.
Jego czas bezpowrotnie minął.

Te Wasze niechęci do WSZELKICH działań Burmistrza stają sie - z uwagi na ich ILOŚĆ i BEZMIAR / głupoty też/ - NIESMACZNE.
To tak, jak Ci księża w OBRONIE purpurata Hosera, a przeciwko ksiedzu Lemańskiemu.
Musicie przyznać, że ich działania przynoszą odwrotny - od zamierzeń - skutek.
To akurat mi sie podoba/ ten skutek/
+15
#3 mieszkaniec 11-07-2013 11:41
Może i Dunia chciałby bardzo wygrać kolejne wybory,
ale mieszkańcy po raz kolejny nie dadzą się na niego nabrać.
Jego czas bezpowrotnie minął.
0
#2 grymas50 11-07-2013 09:15
Świetnie. NIezwykle ważna inicjatywa, a i jej wdrożenie w życie.

Dodaj komentarz