Zapiski z codzienności–mega obiekt na Krakowskiej

Oceń ten artykuł
(9 głosów)

18 września 2015

Zapiski z codzienności–mega obiekt na Krakowskiej
„Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz” - Mahatma Gandhi

Na początku sierpnia tego roku dowiedziałem się o szczegółach mega-inwestycji, którą projektuje pan arch. dr. Bolesław Stelmach… Zaraz potem na blogu J.K. ukazało się kilka artykułów na ten temat, które skutkowały tym, że właściciel bloga został pozwany do zapłaty dużej kwoty (100 tys. zł.) na rzecz TPMKD, rzekomo za naruszanie dóbr osobistych itd…
Nie mogę pozostać bierny wobec takiej, ewidentnej grandy. Panowie reprezentujący i lobbujący Zana–House, korporację developerską, która zamierza w Kazimierzu budować mega SPA dostali szału („wściku”) dowiedziawszy się, że mają opór i sprzeciw w miasteczku. Raptem okazało się, że nie wszystko można kupić i nie wszystko jest na sprzedaż. Inwestycja, która mogłaby być dla nich biznesem życia, która może przynieść im wiele kasy i splendoru nagle stoi pod znakiem zapytania.
Ileż to takich podobnych mega-inwestycji załamało się już w Kazimierzu? Przypomnę dwie:
- Na początku lat 70-ych ubiegłego wieku puławskie Azoty chciały wybudować na wzgórzu za cmentarzem swój ośrodek wczasowy. Miał to być kompleks niewysokich budynków z miejscami hotelowymi na ok. 120 osób, z basenem i zapleczem. Położony na wzgórzu cmentarnym, w taki sposób, że nie byłby widoczny od dołu, podobnie jak Dom Dziennikarzy. Inwestycję przygotowano i zaprojektowano starannie. Projekt wykonała pracownia znanych architektów, którzy reprezentowali styl zupełnie odmienny od tego, jaki jeszcze kilkanaście lat wcześniej narzucał Kazimierzowi Karol Siciński. Jednym z autorów był znakomity architekt Tadeusz Zieliński - laureat wielu nagród (podobnie jak pan Stelmach). W roku, bodajże 1972, albo 73 rozpoczęto budowę. Doprowadzono drogę dojazdową (od strony ulicy Słonecznej, którą wtedy utwardzono „trylinką”). Rozpoczęto wykopy. Raptem trach, urwało się. Inwestycję przerwał nowy konserwator miasteczka. Podobno, pod pretekstem wykopalisk archeologicznych...
- W roku 1973 odwiedził miasteczko Feliks Topolski, wybitny rysownik, malarz i ilustrator. Do Kazimierza Feliks Topolski przyjechał z konkretną ofertą: jeśli miasto wzniesie zespół odpowiednich pawilonów, to artysta pokryje ich ściany wewnętrzne wielkimi malowidłami o tematyce historycznej począwszy od roku 1900 do 1974. Propozycja wzbudziła znaczne zainteresowanie. Architekt Jerzy Kowarski z zespołem wykonał makietę i projekt koncepcyjny obiektu. Na tym się skończyło. Nikogo nie stać było wówczas na realizację tego projektu.

alt

Były jeszcze inne pomysły: kolejka linowa do Janowca, most przez Wisłę, autostrada wzdłuż Wisły w ramach programu Wisła (lata 70-te) i wreszcie zapora na Wiśle ze sztucznym zalewem.

alt

Kładka miałaby powstać w okolicach obecnej przeprawy promowej. Wysoki na około 100 metrów pylon ma być umiejscowiony bliżej jednego z brzegów. Za pomocą stalowych lin będzie podtrzymywał dwupoziomowy most. Górny poziom będzie przeznaczony wyłącznie dla pieszych. Tutaj mają się znaleźć także ławeczki i latarnie po to, żeby piesi mogli na moście odpoczywać i podziwiać panoramy Kazimierza i Janowca… - prof. Łagoda. A może zapora na Wiśle?

alt

http://www.januszkowalskikazimierz.pl/z-miasta/sluza-na-grodarzu-a-moze-zapora-na-wisle.html.
Żadne z tych „wielkich” zamierzeń nie doczekało się realizacji. Tymczasem gdzieś w Chinach odtworzono wiernie, za 940 mln dolarów, bez wielkiej pompy i hałasu, miasteczko austriackie. Wyobraźmy sobie ilu turystów musi to przyciągać(?)

alt

http://wyborcza.biz/biznes/1,106928,11892120,Chinczycy_wybudowali_kopie_austriackiego_kurortu_za.html
Mega inwestycja na Krakowskiej to (raptem) jakieś 80 mln zł. Dla zadłużonej po uszy gminy, której brakuje pieniędzy na szkołę, na drogi, na remonty i właściwie na wszystko, to bardzo dużo. Bieda wyziera tutaj zewsząd. Bieda zastarzała od lat, od remontów, które miały miejsce dawno, kilkadziesiąt lat temu. Wystarczy rozejrzeć się po Rynku. Biedę łatwo kupić… Kiedy wreszcie doświadczymy czasów, gdy jacyś zamożni inwestorzy, wzorem amerykańskich milionerów, coś nam zafundują? Zamiast nas doić i okradać ze wszystkiego - wyremontują Rynek, postawią jakąś ławkę, albo wybudują mały szpital.
Podróżując po Ameryce, coraz to widziałem biblioteki, albo szkoły, na których widniały metalowe tablice informujące, że obiekt ten powstał dzięki fundacji jakiegoś milionera, chcącego się zapisać na wieczność. Wyłożył on swoje miliony na rzecz społeczeństwa, które przecież pozwoliło mu te miliony zarobić. W naszym biednym kraju nie ma takiego zwyczaju - filantropów brak, mimo, że różnych Kulczyków i Solorzów nie brakuje. Jest natomiast inny, podły zwyczaj – buduje się (czytaj inwestuje się) po to, by zarabiać. By podwoić, albo potroić zyski. Kosztem zwykłych ludzi, którzy mają te zyski generować i jeszcze wybudować drogi dojazdowe, kanalizację i dostarczyć wodę. Ktoś musi przecież te tyłki w tych SPA masować, sprzątać pokoje, strzyc trawniki itd. Mówi się potem o nowych miejscach pracy. Tak naprawdę, to te miejsca niszczą drobną przedsiębiorczość, niszczą drobnych hotelarzy, sklepikarzy i całą tę piękną, drobną malowniczość, która jeszcze niedawno była i wciąż jest w tym miasteczku. Dlatego tysiące turystów co roku…
Panowie z Zana–House po cichu, tylnymi drzwiami usiłują wejść do miasteczka. Wynajmują kogoś do lobbowania. Nie rozmawiają z mieszkańcami, z Radą Gminy. Usiłują nam narzucić zatwierdzony w województwie gotowy projekt, wmawiając nam, że oni wiedzą lepiej co dla nas lepsze. To tak samo jak ci od produkcji leków, którzy wiedzą, że aspiryna lepsza jest od ziółek. Była już raz taka epoka, która nam narzucała betonowe bloki z wielkiej płyty. One też miały być lepsze od małych domków…
Przyglądając się koncepcji pana Stelmacha skojarzyłem, iż przypomina mi ona budowlę ochronną–schron na wypadek konfliktu, albo katastrofy jakiejś. Takich budowli u nas brak, podczas gdy na całym świecie rządy budują całe podziemne kompleksy wojskowe. Tworzone są specjalne magazyny i schrony, w których umieszczana jest żywność, technologia, biblioteki. Czyżby i u nas trwały potajemnie przygotowania do wielkiego kataklizmu? Na całym globie znajdować się ma ponad 1400 różnych podziemnych baz, jednak ich rola nie została do tej pory precyzyjnie określona. Czy panowie z Zana House wiedzą o czymś, czego nie chcą ujawniać? W przypadku zagrożenia z zewnątrz wkrótce przecież wokół domniemanych wejść do takich baz pojawiłyby się rzesze ludzi chcących znaleźć schronienie. Dla wszystkich jednak miejsca nie wystarczy... Istnieją rzeczy i zjawiska, o których nie mówi się zwykłym obywatelom.
Ruiny spichlerza Pod Bożą Męką, a właściwie jego fundamenty tylko, znajdują się w obszarze projektowanej inwestycji. Według relacji pewnego, bardzo sędziwego łamacza kamienia z pobliskich kamieniołomów, istnieje przejście podziemne między prawym i lewym brzegiem Wisły. Wejście do tego przejścia miało się znajdować w spichlerzu Pod Bożą Męką. Była tam jeszcze sieć korytarzy wykuta w wapiennej skale…
Kilka dni temu wdałem się w dyskusję z młodym architektem, który na hasło Zana House stwierdził lakonicznie: - dlaczego nie? Powiedział mi jeszcze, że on jest wolnościowcem i jemu właściwie wszystko jedno co tam, na Krakowskiej będzie. Wtedy mnie zatkało, właściwie nie wiedziałem, co takiemu odpowiedzieć. Wolnościowcem? Tzn. takim, co akceptuje wszystko i wszędzie? Sięgnąłem do Internetu: http://prawy.pl/z-kraju/53-wywiady10/2187-kim-jest-wolnosciowiec-wywiad-z-prezesem-kolibra-sewerynem-szwarockim nie znalazłem tam nic, co mogłoby tłumaczyć pogląd tego architekta. Istnieje coś takiego, jak: pojęcie „obszar oddziaływania obiektu”. Obszarem będzie tutaj cała nasza gmina Kazimierz Dolny… Aktualnie mamy temat uchodźców na tapecie. Idąc dalej tym tropem – dlaczego nie? Przyjmijmy ich wszystkich!   

Artur Besarowski

 

Czytany 8145 razy

Dodaj komentarz