Zapiski z codzienności: 28 sierpnia 2013 r.

Oceń ten artykuł
(1 głos)

28 sierpnia 2013 r.


„Wspomnienie upałów
W moim miasteczku z dzieciństwa (lata 60-te, ubiegłego wieku) w czasie upałów jeździła po mieście taka polewaczka, z której zraszano ulice, zmniejszając w ten sposób kurz i pył w powietrzu. Podlewano też rośliny, trawniki i drzewa.
Teraz żyję w Kazimierzu nad Wisłą, w wieku XXI. Od wielu tygodni nie spadła tutaj ani jedna kropla deszczu. Pył lessowy pokrywa wszystko, samochody, płoty i roślinność. Upalny, afrykański wiatr rozwiewa po miasteczku tony spłukanego z wąwozów szlamu lessowego, który pokrywa wszystko wokół grubą warstwą. Pojazdy jeżdżące po ulicach i okolicznych drogach wzniecają tumany kurzu, zatykając płuca jeżdżącym na rowerach turystom, albo pieszym.
Szczególnie widoczne jest to na drodze przez Miejskie Pola na Albrechtówkę, tam dodatkowo pył z żużlu, którą wysypana była droga jest wyjątkowo toksyczny. Przy temperaturach +30 a nawet +35 st., jakie nas teraz nawiedzają spacery po okolicy stają się udręką. Kogo to teraz interesuje? Urzędnicy gminni kolejno w środku sezonu urlopują się, a wszystkie problemy po prostu zamiata się pod dywan…
...kiedy widzę co tydzień ten natłok ludzi przybywających do Kazimierza zastanawiam się czy aż tak wielki wyrój "turystów" potrzebny jest miasteczku i jakie nań korzyści stąd spływają.
Spacerowiczów po wiślanym bulwarze i szwendających się bez celu ludzi nie odstrasza kazimierska drożyzna, ani brak jakichkolwiek głębszych atrakcji w Kazimierzu. Ten niezwykły natłok ludzi w Kazimierzu nie ma przełożenia na miejscowy biznes.
Od prawie stu lat z okładem z niezwykłym zapałem tłumy ludzi przyjeżdżają do miasteczka nad Wisłą, spodziewając się tutaj Bóg wie jakich atrakcji. Kazimierzanie przyzwyczaili się do tego i spoglądają na przybyszy ze swoistą, spokojną ironią.
Na początku historii Kazimierza magnesem przyciągającym tutaj architektów, muratorów i twórców wszelkiej maści były grube pieniądze miejscowych mieszczan; Przybyłów, Górskich, Celejów i wielu innych, którzy dzięki specyficznemu położeniu miasta przy szlaku wiślanym, sprzyjającej sytuacji w krajowej gospodarce potrafili zbić fortuny na handlu zbożem i płodami rolnymi. Pieniądze były tutaj, a dynamiczni ludzie mocno osadzeni nad Wisłą, bogacili się pod czujnym okiem potężnego rodu Firlejów i nikt im w tym nie przeszkadzał. Rozwoju miasta nie hamowały nawet pożary (r. 1560), ani kolejne epidemie. Dopiero nawała szwedzka zniszczyła wszystko. Miasto wielokrotnie łupione oraz palone straciło siły i najlepszych ludzi. Rozbiory Polski dokonały reszty. Potem miasto nie dźwignęło się już nigdy, aż do teraz i nie pomogą temu żadne pieniądze z zewnątrz, ani mądre, paneuropejskie Studia!

„Gremliny”

Często zastanawiam się nad tym czy w Kazimierzu są Gremliny. Wszyscy chyba wiemy, co to są Gremliny. Żeby jednak przypomnieć czytelnikom powtórzę za Wikipedią: Gremlin-fikcyjny stwór powołany do życia przez legendę miejskąw zakładach produkujących samoloty Spitfire Mk IIw czasie II wojny światowejw Wielkiej Brytanii. Pierwsze wzmianki o Gremlinach pojawiły się w 1940r. w filii Supermarine koncernu Vickers-Armstrong w Castle Bromwichpo tym, jak w produkowanych samolotach zauważono serię niewytłumaczalnych usterek. Obwiniano o nie Gremliny, które podejrzewano o sympatie nazistowskie lub irlandzkie (w takim razie gremlin byłby echem leprechauna).
Gremliny można uznać za nowoczesną odmianę chochlików. Sytuacja, w której jakieś urządzenie nie działa, choć powinno, jest określana mianem efektu Gremlinów (ang. Gremlin Effect, GE).
W Polsce popkulturowy wizerunek Gremlinów został spopularyzowany przez film „Gremliny rozrabiają”z 1984 roku, Sympatyczy mongłaj Gizmo trafia przez przypadek do eksperymentalnego laboratorium, w którym zostaje złamana jedna z trzech zasad odnośnie mongłajów - Gizmo dostał się do wody. Skutkuje to rozmnożeniem się, ale nowo narodzone bliźniaki, Gremliny, są bestialskie i dążą do opanowania miasta. W laboratorium dostają w swoje ręce chemikalia, które nadają im nowych właściwości, np. mutują w nietoperza, pająka, dają głos ludzki (Gremliny nie mówią, jedynie chichoczą) czy uodparniają na słońce, które może je zabić.
W Kazimierzu Gremliny boją się wody…


Artur Besarowski

Czytany 3857 razy

Komentarze

+1
#3 Adam 14-09-2013 20:31
Szanowny Panie Spec;
w tej okolicy był też zawsze oprócz lessowego kurzu zwyczajny brud i była też bieda, która zewsząd wyłaziła. Wszystko to razem tworzyło wyjątkowość kazimierską, którą uwielbiała warszawska malaria. Teraz zamożni właściciele posesji z ulicy Krakowskiej klnąc niczym szewcy, odkurzają swoje domy z cementowego pyłu, a Pan, panie Spec zapewne powie, że taka to właściwość cementu, że się pyli...
-2
#2 spec od wszystkiego 13-09-2013 12:15
No to mamy drugiego speca od wszystkiego.
Pan Besarowski wie jak poradzić sobie z kleszczami a teraz nawet ma przepis na walkę z kurzem.
Tyle tylko, że kurz w tej okolicy był zawsze, bo taka jest właściwość lessu.
Szkoda, że tak wiele osób przybywszy na nasze tereny dokonuje zaskakujących odkryć post fasctum, a potem przekonuje miejscowych, jacy są nieszczęśliwi.
Dobrze chociaż, że teraz wiedzą co to są gremliny.
Aż żyć się zachciało.
0
#1 grymas50 03-09-2013 14:31
Druga część napisana zawile, dlatego też odnosnie pierwszej:
-woda kosztuje. W dawniejszych czasach wszystko było nasze to i wodą mogliśmy polewać. I po co było zmieniać formacje ekonomiczną?
- faktycznie, że byli tacy co handlowali zbożem i dobrze na tym wychodzili, ale był i taki co handlował mydłem i co?. Skończył marnie. U nas Mydło i Powidło. Wpatrzeni w"mydło" " to i "powideł" od turystow nam sie odechciewa.
Mam rację Panie Burmistrzu?

Dodaj komentarz